Amazon Military dotarł do Polski. Globalny gigant handlu stworzył ten program z prostego powodu: żeby sprawnie działać, musi rozwijać logistykę. A nikt nie ma tylu kwalifikacji do sprawnego zarządzania logistyką, jak byli żołnierze. Być może dzięki temu amerykańska firma uświadomi innym pracodawcom w Polsce, że mundurowi posiadają kompetencje idealnie skrojone pod duże przedsiębiorstwa. Można by wręcz powiedzieć: szkoda, że tak późno.
„Wojskowy” program rekrutacji w Amazonie został uruchomiony w Stanach Zjednoczonych już dobrych kilka lat temu. W jego ramach firma zobowiązała się zatrudnić 25 tysięcy byłych weteranów – ale także członków ich rodzin – do 2021 roku. – Szukamy liderów, którzy są kreatywni, potrafią myśleć w dużej skali, lubią akcję i potrafią dostarczyć wyniki służące naszym klientom – ukuł motto programu Jeff Bezos. – Te reguły powinny wyglądać znajomo dla mężczyzn i kobiet, którzy służyli już dla naszego kraju w siłach zbrojnych. Ich doświadczenie w kierowaniu ludźmi jest bezcenne – dodawał.
Amazon Military
Inicjatywa w ubiegłym roku została przeszczepiona na grunt europejski, kilka dni temu trafiła do Polski. – Program jest dedykowany byłym oficerom i starszym podoficerom z dużym doświadczeniem, zarówno w polskiej armii, jak i np. w szeregach NATO, którzy sprawdzili się w roli dowódcy i są zaznajomieni z prowadzeniem operacji logistycznych oraz pracą z nowoczesnymi technologiami – kwituje Marzena Więckowska, PR manager firmy w regionie CEE.
Zabiegami amerykańskiego giganta o polskich żołnierzy nie jest zaskoczony generał Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM. – Najważniejsze użyteczne w biznesie cechy żołnierzy to choćby dyspozycyjność i mobilność: żołnierz nie kwestionuje, że ma zaraz lecieć na drugi koniec świata. Za chwilę jest gotowy do wylotu i tylko przekazuje informację, że tam będzie – mówi nam Polko. – Do tego należy dodać punktualność – cechę, której poza armią bardzo brakuje. To uciążliwe w cywilu, że cała grupa musi czasem czekać na jedną osobę – dodaje.
Kwalifikacje byłych żołnierzy
Ale to nie wyczerpuje cech pożądanych przez każdego pracodawcę. – Ważna jest też odpowiedzialność, której uczymy się na wszystkich szczeblach – opowiada. Wreszcie jest to, co manager nowoczesnej korporacji lubi najbardziej. – W nowoczesnej armii obowiązuje zasada: ukończę misję nawet jeżeli będę ostatnim ocalałym. Wszyscy mają świadomość misji oraz elastyczność w sytuacji, gdy plan traci na aktualności i trzeba go na bieżąco modyfikować. Żołnierz jest rozliczany za efekty – podsumowuje generał.
Nie brak przykładów z życia. – Polscy żołnierze doskonale radzą sobie w korporacjach – podkreśla były szef GROM. – Znam takie przypadki: choćby informatyk z GROM-u, który odszedł najpierw do firmy IT, a dziś jest dyrektorem w jednym z banków. Świetnie prosperuje też główny księgowy jednostki. To ludzie, którzy nie ukrywają wojskowego backgroundu w swoim CV, a jednocześnie nie chcą go eksponować – podsumowuje.
Można dojść do wniosku, że stereotyp żołnierza, który po odejściu z armii przez długie miesiące czy lata szuka swojego miejsca w życiu, należałoby między bajki włożyć. – W Polsce żołnierze odchodzący z wojska nie popadają w czarną rozpacz – mówi gen. Polko. – Ludzie, którzy są kreatywni, umieją myśleć strategicznie, a do wojska nie trafili przez przypadek, całkiem dobrze radzą sobie na rynku pracy. Spotykam kolegów, którzy pozakładali biznesy: restauracje, hotele, firmy szkoleniowe, agencje ochrony. Mają firmy z branży handlowej, a nawet medycznej – wylicza.
Programy wsparcia dla odchodzących z armii
Oczywiście, mundur nie jest bezwarunkową przepustką do kariery, zwłaszcza w przypadku żołnierzy niższych stopniem. Najwyżsi oficerowie chętnie są zatrudniani w dużych firmach – zarówno ze względu na swoje kontakty w świecie wojska, polityki i biznesu związanego z obronnością. Oficerowie średniego szczebla bywają pożądanymi pracownikami, gdy chodzi o zapewnianie firmie bezpieczeństwa – od tego fizycznego po IT. Najgorzej mają szeregowi.
Nie jest to zresztą wyłącznie polska specyfika. Gdy dwa lata temu władze w Pekinie ogłosiły redukcję chińskiej armii o 300 tysięcy żołnierzy, wywołało to masowe protesty. W efekcie nieco skonfundowane władze musiały przyznać, że system przygotowywania byłych wojskowych do pracy w cywilu kuleje. Nie inaczej było na antypodach Chin – w Kanadzie. Tam zaprotestowali specjaliści z branży HR, ujawniając, że pracodawcy zwykli traktować mundurowych jak osoby bez żadnych kwalifikacji – a jest wręcz przeciwnie, żołnierze przechodzą dziesiątki kosztownych i skomplikowanych szkoleń, nabywając kompetencje, które doskonale przygotowują ich do pracy w biznesie. W końcu były szef Goldman Sachs Canada to były wojskowy.
System przygotowywania wojskowych do życia bez munduru zaczyna też działać powoli w Polsce. Jak podliczała swego czasu „Polska Zbrojna”, w styczniu 2016 r. ruszyły szkolenia pozwalające się przekwalifikować i w ciągu kilkunastu kolejnych miesięcy skorzystało z nich 2700 osób (na 4800), które w tym czasie rozstały się z armią). Jest oczywiste, że korzystają z tych opcji np. piloci, którzy przechodzą do lotnictwa cywilnego. Ale na listach są też kierowcy pojazdów ciężarowych, świeżo upieczeni przedsiębiorcy, inzynierowie, instruktorzy nauki jazdy, magazynierzy.
– Firmy chcą zatrudniać byłych żołnierzy, ponieważ wiedzą, że będą to dobrzy pracownicy – przekonywała na stronach portalu gdansk.naszemiasto.pl Iwona Lis z trójmiejskiego ośrodka dla byłych żołnierzy. – Byli żołnierze są zdyscyplinowani, punktualni i potrafią długo pracować, także po godzinach – dodawała. Ośrodek kierował swoich podopiecznych na półroczne staże do firm. Wiele z nich przeradzało się w stałe zatrudnienie. Czasy, w których wysocy rangą oficerowie lądowali na recepcji lub w budce na parkingu wydają się dobiegać końca.