Rok bez użytkowania wieczystego trudno podsumować na plus. Chaos i zamieszanie w wydawaniu wniosków o bonifikatę, setki tysięcy mieszkańców bez zaświadczeń przekształceniowych, problemy na rynku nieruchomości - to wszystko sprawia, że likwidacja użytkowania wieczystego powoduje więcej niezadowolenia niż początkowo zakładanej radości. Tym bardziej, że już pojawiło się widmo nowego podatku nieruchomościowego.
Brak spektakularnych postępów
Wydawanie zaświadczeń o przekształceniu użytkowania wieczystego we własność idzie gminom jak krew z nosa. Choć niedługo mija rok od wprowadzenia ustawy przekształceniowej, wielu właścicieli mieszkań wciąż nie ujrzało zaadresowanego do nich zaświadczenia, przez co nie mogło skorzystać z najatrakcyjniejszej maksymalnej bonifikaty.
Według portalu muratorplus.pl największy problem z likwidacją „reliktu PRL” ma stolica. Do listopada bieżącego roku w Warszawie wydano dopiero ok. 22 tys. zaświadczeń na ok. 440 tys. mieszkańców, podlegających ustawie o przekształceniu. Szanse na to, by zdążyć z dostarczeniem wszystkich dokumentów do końca roku (jak przewidywał ustawodawca) są mniejsze od zera.
– Rok bez użytkowania wieczystego nie zrobił spektakularnych postępów. Nie powydawano zaświadczeń, obrót gruntami i mieszkaniami jest utrudniony. Mówiąc bez ogródek, ustawa na razie sprawia ogromny kłopot – podsumowuje w rozmowie z INNPoland.pl Mariusz Łubiński, prezes firmy Admus, zajmującej się kompleksowym zarządzaniem nieruchomościami.
Zator w administracji
Podstawowym problemem, z powodu którego wciąż nie można mówić o sukcesie ustawy przekształceniowej, było zupełne nieprzygotowanie miast wobec nadchodzących zmian. Jak zauważa ekspert, cały proces przekształcenia użytkowania wieczystego we własność przerósł samorządy. Kłopotliwa okazała się całkowicie nowa procedura, z którą miasta nie były zaznajomione, oraz sytuacja na rynku pracy, która przysporzyła trudności w obsadzeniu wszystkich stanowisk.
To sprawiło, że miasta nie wyrobiły się nie tylko z wydawaniem zaświadczeń - zator powstał również we wnioskach o bonifikaty.
– Ja też sam składałem wnioski i żaden z nich nie został w stu procentach doprowadzony do końca – zauważa Łubiński. – W niektórych dzielnicach Warszawy słyszy się, że jest to wciąż przygotowywane, natomiast nadal nie ma finału sprawy, zaś światełka w tunelu nie widać. Niby wszystko ma być domknięte w przyszłym roku, jednak podejrzewam, że ustawodawca również w 2020 roku będzie musiał dodatkowo wydłużyć termin bonifikat, bo miasta się z nimi nie wyrobią – przewiduje.
Jak zauważa, brak przyznanych wniosków, potwierdzających przekształcenie użytkowania wieczystego we własność to spory problem dla niektórych właścicieli mieszkań. Bez specjalnego zaświadczenia nie są oni w stanie zbyć swoich nieruchomości.
– Najbardziej opłaca się skorzystać z tej bonifikaty w pierwszym roku od jej wprowadzenia, czyli w 2019, z każdym kolejnym bonifikata jest coraz niższa. Moim zdaniem, skoro miasta się nie wyrobiły, uczciwym byłoby, żeby winą za opóźnienie zostały obarczone budżety miast, a nie przeciętny Kowalski – proponuje ekspert ds. nieruchomości.
Koniec użytkowania wieczystego, początek nowego podatku
Dzięki ustawie o przekształceniu prawa użytkowania wieczystego gruntów zabudowanych na cele mieszkaniowe od 1 stycznia 2019 r. znika użytkowanie wieczyste, zaś grunt, na którym stoi dom lub blok, przechodzi z rąk państwa na ręce właściciela budynku.
Usunięcie wywodzącego się z lat 60-tych poprzedniego wieku przepisu jest pozytywną wiadomością dla wielu mieszkańców, zwłaszcza jeśli mają szansę skorzystać z najwyższej bonifikaty. Jednak w przyrodzie nic nie ginie, a samorządy, pozbawione opłat z tytułu użytkowania wieczystego, będą musiały znaleźć inne źródło pieniędzy.
– Dla właścicieli nieruchomości koniec użytkowania wieczystego jest bardzo korzystnym rozwiązaniem, jednak warto pamiętać, że odcina ono również samorządy od potężnego finansowania. Wobec tego najprawdopodobniej wkrótce pojawią się jakieś inne opłaty. Coraz głośniej w wypowiedziach polityków zaczyna się przewijać wątek podatku katastralnego. Jest to podatek wnoszony od wartości nieruchomości. Zwykle jest on wyliczany procentowo w zależności od państwa – zauważa Łubiński.
A ludzie nie lubią nowych podatków. – Dlatego wszyscy politycy traktują ten temat jak gorące jajo – żartobliwie podsumowuje ekspert.
Co się stanie z niedofinansowanymi samorządami? Według Łubińskiego najprostszym rozwiązaniem będzie postawienie na nowoczesne technologie. – Myślę, że administracja w tych strukturach często jest nadmiernie rozbudowana i to tam trzeba będzie szukać oszczędności, na przykład zastępując pracę ludzi administracją on-line – podsumowuje.