INNPoland_avatar

Na pierwszym miejscu Bóg... i pieniądze? Rodzina, która stoi za Leroy Merlin, Auchanem i Decathlonem

Natalia Gorzelnik

23 marca 2022, 11:42 · 15 minut czytania
Auchan, Decathlon, Leroy Merlin – wszystkie te znane marki należą do familii Mulliez, jednej z najbogatszych rodzin w Europie. Jednocześnie wszystkie one są podmiotem szerokiej krytyki – i bojkotu klientów – bo nie wyszły z Rosji pomimo agresywnej inwazji na Ukrainę. Postanowiliśmy przyjrzeć się historii Mulliezów – dotychczas znanych ze skromności, oszczędności i wyznawania katolickich wartości – i poszukać odpowiedzi na pytanie dlaczego zdecydowali się wciąż prowadzić biznes w kraju agresora i czy pozwala im na to ich religijna moralność.


Na pierwszym miejscu Bóg... i pieniądze? Rodzina, która stoi za Leroy Merlin, Auchanem i Decathlonem

Natalia Gorzelnik
23 marca 2022, 11:42 • 1 minuta czytania
Auchan, Decathlon, Leroy Merlin – wszystkie te znane marki należą do familii Mulliez, jednej z najbogatszych rodzin w Europie. Jednocześnie wszystkie one są podmiotem szerokiej krytyki – i bojkotu klientów – bo nie wyszły z Rosji pomimo agresywnej inwazji na Ukrainę. Postanowiliśmy przyjrzeć się historii Mulliezów – dotychczas znanych ze skromności, oszczędności i wyznawania katolickich wartości – i poszukać odpowiedzi na pytanie dlaczego zdecydowali się wciąż prowadzić biznes w kraju agresora i czy pozwala im na to ich religijna moralność.
Rosyjskie Leroy Merlin, marzec 2022. Źródło: AFP/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Historia rodziny Mulliez

Wszystko rozpoczęło się na początku XX wieku. W 1903 roku Francuzi zagrzewali do walki kolarzy w pierwszym w historii wyścigu Tour de France, a bracia Lumiere opatentowali proces otrzymywania barwnych fotografii. Wtedy też w mieście Roubaix na północy Francji, Louis Mulliez-Lestienne założył małą firmę produkującą tekstylia. 


W tym czasie Roubaix przechodziło przez intensywną industrializację. Działało tam kilka fabryk, przez co zyskało ono status "miasta tysiąca kominów" i "stolicy tekstyliów". Louis Mulliez-Lestienne, typowy self-made-man z silnym, przedsiębiorczym zacięciem, zbudował tam swoją markę dziewiarską i krawiecką – Phildar

Protoplastę rodu Mulliez cechowała jednak nie tylko biznesowa żyłka i umiejętność korzystania z nadarzających się okazji. Był też zagorzałym katolikiem, który wartości chrześcijańskie wplatał w DNA swojego biznesu.

Jego żona, Małgorzata, urodziła mu 12 dzieci. Jedno zmarło wcześnie, jedna z córek wybrała klasztorne życie. W pozostałym dziesięciorgu Louis Mulliez-Lestienne zaszczepił jednak zarówno surowego religijnego ducha, jak i przedsiębiorczość. Większość z jego pociech również miała duże rodziny: Louis – najstarszy syn – doczekał się 13 dzieci, Gérard - sześcioro, a Ignace i Jeanne po siódemce. To oni zaczęli budować klan Mulliezów, który dziś liczy około siedmiuset osób – związanych nie tylko krwią, ale i relacjami biznesowymi.

Inspiracją do działania – wskazówką, którą kierował się nestor rodu, i która obowiązuje do dziś – jest encyklika Rerum novarum (1891) papieża Leona XIII. W jej myśl własność prywatna należy do "naturalnego porządku rzeczy boskiego pochodzenia". W tej idei zawarty jest m.in. wymóg pracy, a nie życia z pracy innych oraz postrzeganie bogactwa jako owocu pracy własnych rąk. To stanowiło – i nadal stanowi – punkt wyjścia dla rodzinnych dyskusji na temat zasad i obowiązków członków rodu.

Według Gérarda Mullieza Jr. – twórcy potęgi i głowy rodziny – przy podejmowaniu decyzji familia cały czas odwołuje się do encyklik papieskich oraz regularnie i szczegółowo je bada. 

Association Familiale Mulliez

W surowym okresie międzywojennym rodzina Mulliez zaczęła dywersyfikować swoją działalność gospodarczą, nastawiając się szczególnie na sprzedaż detaliczną. Do 1950 roku firmy Mulliez zatrudniały już 1400 pracowników, którzy poza kwestiami zarobkowymi byli związani z firmą – a jakże – wspólną wiarą i etosem katolickim

Po śmierci rodziców w 1951 r. dwóch synów - Louis i Gérard Mulliez - zaczęło zastanawiać się nad tym, jak zachować solidarność rodzinną. Potomkowie założyciela dorobili się łącznie ponad 100 dzieci i wnuków, pojawiła się zatem obawa, że majątek firmy może ulec rozdrobnieniu. Do tego doszedł powojenny boom, który kusił niektórych członków klanu do oddzielenia się i założenia własnego biznesu.

W 1955 r. Louis i Gérard zwołali nadzwyczajne spotkanie przedstawicieli drugiego i trzeciego pokolenia rodziny. Po dwóch dniach dyskusji grupa podpisała "pakt", tworząc Stowarzyszenie Familiale Mulliez (AFM). W założeniach miało być to centrum decyzyjne całego imperium. Tak pozostało do dziś. 

Stowarzyszenie Familiale Mulliez jest spółką holdingową rodziny Mulliez, za pośrednictwem której rodzina kieruje złożonymi w większości przez jej członków, spółkami–córkami m.in. Auchan, Decathlon, Leroy Merlin, Orsay, Pimkie i wiele innych. Upór i praca kilku pokoleń doprowadziły do powstania imperium handlowego z grubo ponad 7000 oddziałami w 30 krajach, w których ma być zatrudnionych ponad 700 tys. pracowników.

Według Bloomberga Muliezowie byli w 2021 r. pietnastą najbogatszą rodziną na świecie. Ich majątek szacowany jest na 45,9 mld dolarów.

Historia Auchan

Za twórcę finansowego sukcesu rodu uważa się, obecnie 90–letniego, Gerarda Mullieza Jr. W młodości, by pracować w rodzinnym biznesie, rzucił szkołę średnią. Został brygadzistą w farbiarni tekstylnej, następnie awansował na kierownika zakładowej fabryki dziewiarskiej. Pod koniec lat 50. wyruszył za Atlantyk, aby dowiedzieć się jak najwięcej o funkcjonowaniu tamtejszych samoobsługowych marketów.

W 1961 29-letni Gérard otworzył swój sklep w Roubaix, w dzielnicy znanej jako haut champs (tłum: wysokie pola), na miejscu opuszczonej, rodzinnej fabryki. Tak narodził się pierwszy Auchan – ochrzczony od fonetycznej wymowy nazwy dzielnicy. Młody przedsiębiorca chciał podobno, żeby nazwa marki zaczynała się na "A" i otwierała rejestry firm w książkach telefonicznych. 

Pierwszy biznes okazał się jednak... zupełną klapą. Mimo to Gerard nie poddał się, zwłaszcza że mógł liczyć na wsparcie rodziny – zarówno finansowe, jak pod kątem know-how. Oczywiście, pomoc była obwarowana konkretnymi warunkami – drugi supermarket Auchan musiał odnieść sukces w ciągu trzech lat. O to jednak młody przedsiębiorca nie musiał się martwić, bo kolejna próba wypaliła – i to z nawiązką. 

W pierwszym roku firma odnotowała sprzedaż w wysokości 70 milionów franków francuskich i zysk w wysokości około 300 000 FRF. Gérard Mulliez natychmiast zaczął budować pozycję marki jako jednego z największych sprzedawców detalicznych w kraju. Sprzyjał mu w tym niemal cały wszechświat.

Po pierwsze, jego działania wstrzeliły się w idealny czas.  W wielu krajach rozwiniętych rozwijała się właśnie kultura masowej konsumpcji. Ogromne hipermarkety – do których konsumenci przyjeżdżali samochodami, aby robić potężne zakupy – były jej kulminacją. Siłą gigantycznych sklepów była skala działalności i szeroka sieć dystrybucji. Dzięki temu możliwe było oferowanie wysokich rabatów, od których Francuzi się uzależnili. 

Auchan wprowadził około też 200 produktów pod szyldem marek własnych – o wiele tańszych od towarów konkurencji. Dziś jest to już branżowym standardem, jednak na początku swojej działalności market Mulliezów był jednym z pionierów rozwijającego się nurtu.

Gerardowi sprzyjał też klimat gospodarczy: w latach 70. politycy popierali powstanie hipermarketów jako sposobu na walkę z inflacją po embargu naftowym.

Wielki sukces pociągnął za sobą kolejne. Dla przykładu: Decathlon został założony przez Michaela Leclercqa, który pierwsze biznesowe kroki stawiał u kuzyna Gerarda, w dziale mięsnym Auchana. Pierwszy sklep nowej sieci sportowej powstał w 1976 r. Gdy potrzebował wsparcia w ekspansji biznesu, pomogła rodzina. 

Kolejni krewni szybko zakładali szereg nowych firm połączonych sieciami detalicznymi i dystrybucyjnymi. Wchodzili w różne segmenty m.in. fast food – Flunch i Pizza Pai, majsterkowanie w domu – Leroy Merlin, domowe produkty elektryczne – Boulanger, wypożyczalnie w Kiloutou i mniejsze sklepy dyskontowe, takie jak Simply Market. 

Wartości Mulliezów

Chociaż od czasów założyciela rodu znacznie zwiększyła się skala prowadzonego przez rodzinę biznesu, nie zmieniły się podstawy, na jakich jest on budowany. Naczelną zasadą jest "tous dans tout" – dosłownie: "wszyscy (członkowie rodziny) we wszystkich (biznesach)". Poprzez wspólny holding, każdy akcjonariusz posiada udziały we wszystkich spółkach. Dodatkowo, spółki grupy Mulliez nie są notowana na giełdzie. 

Gdy któryś z członków familii tworzy nową markę, AFM wchodzi do kapitału, by wesprzeć ją finansowo. Potem liczy na zwrot z inwestycji w formie dywidendy – brak notowań spółek ogranicza możliwość odsprzedaży papierów wartościowych w perspektywie realizacji zysków kapitałowych. U Mulliezów zyski są najczęściej reinwestowane w dalszy rozwój dziedzictwa.

Jednocześnie każdy Muliez powinien starać się być jak najlepszym przedsiębiorcą. W działalność rodzinnego biznesu bezpośrednio zaangażowana jest około jedna trzecia osób posiadają­cych udziały w AFM. Mniej niż stu pracuje w charakterze pracowników, około 150 – niewykonawczych członków zarządów, a ponad czterdziestu to prezesi. 

Co z resztą? Jak wyznał w wywiadzie z Łukaszem Tylczyńskim Antoine Mayaud - były przewodniczący Rady Rodziny Mulliez w AFM i były szef Pimkie Group (moda dam­ska), obecnie prowadzący rodzinny fundusz equity "Cre­Adev" rodziny Mulliezów – co roku  przeprowadza rozmowy z setką kuzynów, bratanków i siostrzenic próbując poznać ich marzenia związane z planowaną ścieżką kariery i proponuje im wsparcie rodziny.

Wielu z nich zaangażowanych jest w zupełnie inne obszary i niekoniecznie będą w przyszłości rozważać swoje zaanga­żowanie w rodzinny biznes. Wielu członków rodziny jest już na emeryturze, wykonuje wolne zawody typu lekarz, praw­nik bądź prowadzą własne gospodarstwa rolne. Ponadto wiele kobiet z rodziny Mulliez zawiesiło bądź zaniechało własnych karier zawodowych, decydując się na wychowy­wanie dzieci i opiekę nad gospodarstwem domowym. Przez to zakres potencjału zaangażowania rodziny w biznes ogra­niczony został do około 250 osób, których można będzie za­chęcić do pracy w firmie.Antonine Mayaud

Jak zrobić karierę u Mulliezów?

Ścieżka dotarcia na sam szczyt nie jest jednak prosta – nawet dla posiadaczy nazwiska Mulliez. Scenariusz budowania kariery jest taki sam dla każdego z młodych członków klanu. Najpierw studia prawnicze lub biznesowe, potem praca i awanse w firmie ojca albo kuzyna. Dopiero na koniec realizacja własnych pomysłów. 

Nie ma żadnych forów, preferowania najbliższych czy taryfy ulgowej. Nawet gdy sam Gérard Mulliez chciał w 2006 roku nominować syna, Arnauda, na swojego następcę w Auchan, rodzina powiedziała "nie", a na jego miejsce wytypowała kuzyna Vianney’ego. A decyzjom rodziny nie można się sprzeciwiać. 

Mulliezowie co cztery lata zjeżdżają się do kwatery głównej stowarzyszenia, tuż przy przepięknym parku Barbieux w Roubaix. Okoliczni mieszkańcy mają nazywać żartobliwie te spotkania konklawe. Członkowie rodziny wybierają wtedy spośród siebie szefa i siedmiu członków rady, która zarządza interesami grupy Mulliez.

Nim jednak do tego dojdzie, w rodzinie trwa prawdziwa kampania. Kandydaci rozsyłają wujkom, ciociom i kuzynom swoje CV i listy motywacyjne, a w dzień głosowania prezentują pomysły, plany i strategie. Po anonimowym głosowaniu do wiadomości publicznej podawane są tylko nazwiska wybranych. 

Poza krótkimi momentami rywalizacji, Mulliezowie są ze sobą naprawdę blisko. Jak donoszą francuskie media, wspólnie spędzają nawet wakacje. Mają swoje trzy ulubione miejsca: Var na Lazurowym Wybrzeżu, region Haut Alpes oraz Pas-de-Calais na północy. Poza więzami krwi i wspólnym biznesem, łączy ich również ostentacyjna skromność i oszczędność. Jedną z zasad obowiązujących członków rodu ma być: "nie wydawaj wię­cej pieniędzy, niż jesteś w stanie zarobić".  To wszystko efekt praktykowanego od ponad stulecia surowego wychowania w duchu wartości chrześcijańskich.

Kolejne pokolenia Mulliezów wciąż są katolikami i do dziś przyświecają im tradycyjne wartości – w rodzinie niemile widziane są na przykład rozwody. O życiu prywatnym poszczególnych członków rodu nie jest zresztą wiadomo wiele. Wśród dziennikarzy krąży żart, że złapać na wywiad Mulieza - to jak zobaczyć Yeti. Tym niemniej, o co bardziej prominentnych członkach klanu krążą różne plotki, pokazujące styl funkcjonowania tych generacyjnych miliarderów. 

Znana jest historia wspominanego już Vianney’ego Mullieza, który pełnił funkcję prezesa Auchan Holding Group do 2017 roku. Kiedy przyjechał otworzyć nowy oddział we Francji, na nocleg udał się do lokalnego, niedrogiego hotelu "Ibis". Do zdumionych tym wyborem kolegów miał rzucić: "I co z tego? To tylko do spania, po co płacić więcej?" Współwłaściciel jednej z największych grup handlowych na świecie z hotelu na miejsce miał też dotrzeć... piechotą. Idąc 45 minut. Taksówka? Za drogo.

W życiu prywatnym prawie nikt nie posiada prywatnych samolotów, jachtów czy wakacyjnych posiadłości w naj­bardziej ekskluzywnych miejscach na świecie. Ten minimalizm ma być widoczny również w miejscu pracy. Jak przyznał się przywoływany wcześniej Antoine Mayaud, jego niewielki gabinet jest wyposażony jedynie w biurko, dwa krzesła i flipchart.

Na tym tle prawdziwym rock'n'rollowcem wydaje się Olivier Leclercq, syn Michaela – założyciela Decathlonu. On jeden lubi blask fleszy i pokazywanie się w towarzystwie celebrytów. Ma też jeździć luksusowymi samochodami. Ale jeżeli podejrzewacie, że to typowy hulaka–syn bogatych rodziców – jesteście w błędzie. Olivier rozwinął sieć Decathlon w Azji, jest też projektantem i właścicielem własnej sieci Olivarius Hotels. Swoich miliardów dorobił się sam.

Chociaż Mulliezowie sami trzymają się twardych zasad, z prawdziwą troską mają traktować swoich pracowników. Przypomnijmy papieskie encykliki – propagujące katolicką naukę społeczną – które nakazują dzielić się bogactwem. Tym samym większość spółek umożliwia tzw. akcjonariat pracowniczy, czyli udział pracowników w wypracowanych przez firmę zyskach. 

Według niektórych źródeł, do pracowników ma należeć od 5 do nawet 13 procent akcji Auchan, w Decathlonie ma to być natomiast 11 procent. Pracownicy Auchana wiedzą, że liczba posiadanych akcji rośnie wraz ze stażem, co ma ich motywować do wiązania się z firmą na dłużej. W korporacji można spotkać top-menedżerów, którzy w ciągu kilkunastu czy kilkudziesięciu lat przeszli wszystkie szczeble kariery. 

Co ciekawe, Mulliezom ma nie przeszkadzać, gdy któryś z pracowników wysokiego szczebla jest innej wiary - bądź nawet ateistą. Musi to być jednak osoba, która w swoim życiu kieruje się wartościami, które stanowią o sile ich firmy i rodziny, a nawiązują bezpośred­nio do doktryny Kościoła.

W historii AFM miał się również zdarzyć przypadek, gdy rodzina musiała powiedzieć "stop", mimo dobrze rozwijającego się biznesu. Jedna z firm w AFM miała zająć się sprzedażą filmów erotycznych i gadżetów dla dorosłych. To jednak mocno kłóciło się z tradycyjnymi wartościami wyznawanymi przez ród, więc zdecydowano, że trzeba zrezygnować z tego segmentu rynku.  

Rodzina Mulliez a wojna w Ukrainie

W obliczu odcinania się od żarłocznego kapitalizmu i konsekwentnego deklarowania wartości chrześcijańskich, tym bardziej niezrozumiała jest decyzja, jaką podjęło AFM po inwazji Rosji na Ukrainę. Mimo, że większość globalnych firm zdecydowała o opuszczeniu Rosji, większość marek Mulliezów zapowiedziało, że będą kontynuowały swoją działalność.

Samo Leroy Merlin ma zatrudniać w Rosji 36 000 pracowników w 107 hipermarketach w 62 miastach. Dla tej sieci Rosja to po Francji drugi najważniejszy rynek. Auchan prowadzi tam 231 sklepów i zatrudnia ponad 30 tysięcy osób. Łączna sprzedaż w supermarketach sięga 3,2 miliarda euro. Decathlon ma w Rosji 60 sklepów, główne w okolicach Moskwy.

Jak tłumaczyli przedstawiciele Auchan w jednym z niewielu wydanych w tej sprawie komunikatów, ​​sieć nie może zamknąć sklepów, bo jej celem "jest wyżywienie ludności rosyjskiej i ukraińskiej oraz wyżywienie ludności krajów, w których jesteśmy obecni". Odwołano się m.in. do tego, że w czasie pandemii markety pozostały otwarte na przykład w Senegalu "kiedy były zamieszki, karmiliśmy Senegalczyków. Naszym zadaniem jest nakarmienie ludności". 

To jednak kłóci się z doniesieniami "The Telegraph". Brytyjski dziennik twierdzi, że Leroy Merlin cieszy się z braku konkurencji w Rosji i chce zwiększyć zakres swojego działania. Jego reporterzy mieli dotrzeć do listu, w którym sieć miała przekazać dostawcom, że "od czasu zniknięcia niektórych firm z rynku jesteśmy otwarci na wasze propozycje dotyczące zwiększenia towarowania i poszerzenia asortymentu".

Żadnej reakcji ze strony holdingu nie wywołało nawet to, że w poniedziałek w Kijowie zbombardowano supermarket Leroy Merlin, a w ataku zginął jeden z ochroniarzy. Sprawę skomentowało natomiast ukraińskie Ministerstwo Obrony Narodowej. – "To pierwsza firma na świecie, która finansuje bombardowanie swoich sklepów i zabijanie własnych pracowników". 

Do sprawy odniosło się równeż Leroy Merlin Polska. "Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci obrazami zniszczeń dokonanych w miastach ukraińskich i tragedii ludzkich wynikających z tej wojny. Wczoraj do tych scen doszedł obraz zbombardowanego sklepu Leroy Merlin w Kijowie. Zginął w nim ochroniarz centrum handlowego. Wręcz brakuje wystarczająco mocnych słów na wyrażenie potępienia całej tej brutalności stosowanej od 24 lutego w Ukrainie" – napisał prezes polskiego oddiału w liście do mediów.

Polski oddział mierzy się z bojkotem klientów, który zaczął już przybierać agresywny wymiar. Poza protestami przed oddziałami sklepów, wewnątrz dochodzi do obrażania "szeregowych" pracowników sieci lub nawet przepychanek.

"Zależność od francuskiej centrali, która dalej robi interesy w Rosji i płaci podatki, powinna wam ciążyć. I wiem, że są w tej firmie osoby, którym to nie pasuje. Nie pasuje to też tysiącom waszych klientów" – komentuje w INNPoland Konrad Bagiński. I zwraca się do prezesa polskiego oddziału – Mam dla pana radę – jeśli naprawdę chce pan coś zrobić, proszę rzucić tę robotę (...) Rozumiem ludzi, którzy trzymają się pracy, bo są od niej zależni finansowo. Ale zarząd nie narzeka na brak kasy, profesjonaliści zawsze znajdą dobrą pracę. A sumienia kupić się nie da.

Dalsza część artykułu poniżej.

Czytaj także: https://innpoland.pl/177571,leroy-merlin-prezes-mowi-ze-sercem-jest-z-ukraina-ale-portfel-w-rosji

Brak reakcji centrali na zbombardowanie marketu w Kijowie to jednak niejedyna szokująca wiadomość. Na początku tygodnia dowiedzieliśmy się równiez, że odłączyła ona ukraińskich pracowników od komunikacji korporacyjnej, co ma utrudniać niesienie pomocy potrzebującym i wspieranie obrońców. W jaki sposób to tłumaczyć? Jak rodzina, jednoznacznie deklarująca katolicyzm i miłosierdzie, może przymykać oko na działania Kremla, odpowiedzialnego za terror i zbrodnie wojenne

– Aby odnieść się do postawy rodziny Mulliez względem handlu z Rosją, trzeba pamiętać o tym, jaki jest francuski katolicyzm – komentuje katolicki publicysta Tomasz Terlikowski. – On jest po pierwsze niezwykle mieszczański, osadzony w często bardzo tradycyjnych strukturach. Dodatkowo trzeba wziąć pod uwagę to, że prawie cała debata francuska jest bardzo prorosyjska. 

Jak przekonuje dziennikarz, wizerunek Rosji wśród części francuskich katolików jest z tej przyczyny... jednoznacznie pozytywny. I to bez względu na to, że dominującą w Rosji religią jest prawosławie. 

Katolicyzm francuski już  od początku XX wieku jest w bliskim dialogu z rosyjskim prawosławiem. Na początku tym migracyjnym, ale później również z tym oficjalnym. Strona rosyjska przynajmniej od kilkunastu lat dość mocno prezentuje się w środowiskach konserwatywnych Zachodu jako siła, która jest punktem sprzeciwu wobec bardzo szybkich zmian obyczajowych. Rosja jest postrzegana jako mocarstwo, które jest zwolennikiem tradycji, religii i rodziny. Tomasz Terlikowski

Jak dodaje Terlikowski, jeszcze nie tak dawno temu dużo gorszy był też wizerunek Ukrainy. Tym bardziej łatwo udało się tam zadziałać rosyjskiej propagandzie. Czy jednak podziałała na część Francuzów wystarczająco mocno, by w moralny sposób zaakceptować zbrodnie, do jakich dopuszcza się Rosja w Ukrainie? I czy wspieranie kraju, który dopuszcza się do mordów na cywilach, jest zgodne z doktryną Kocioła? 

– Jeżeli chodzi o nauczanie Kościoła, to jest ono temu jednoznacznie przeciwne. Jednak w to, w jaki sposób Rosja tłumaczy inwazję na Ukrainę, wierzą nawet niewielkie grupy katolików w USA. Mówił o tym również były nuncjusz papieski w Stanach Zjednoczonych abp Carlo Maria Viganò – w pewnym momencie ikona tradycyjnych katolików – który bronił Władimira Putina jako rzekomego obrońcy cywilizacji chrześcijańskiej. 

Z naszej – słusznej perspektywy – nie da się w żaden sposób obronić agresji rosyjskiej na Ukrainę. Niemniej pozostaje jakaś część środowisk zachodnich – mniejszościowa, jednak "kupująca" rosyjską propagandę – przynajmniej w zakresie tego, że to, co dzieje się w Ukrainie jest niejednoznaczne.Tomasz Terlikowski

Czy decyzja rodziny Mulliez mogła być zatem podyktowana ideowo, a nie poparta wyłącznie cyniczną, finansową analizą?

 – Nie wiem i nie mam możliwości powiedzieć, jakie dokładnie są ich intencje. Ale obiektywnie, z perspektywy moralnej, takie działania są po prostu złe. Oni chcą czerpać korzyści z agresji Rosji na Ukrainę w sytuacji, gdy inne firmy decydują się na zaprzestanie takiej współpracy handlowej. Więc niezależnie od tego, czy robią to z hipokryzji, szczerej wiary czy błędu, ich działania nie powinny być usprawiedliwiane moralnie – komentuje.

Źródła: