Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Była połowa 2019 roku, kiedy blisko trzydziestoletni Tomasz zdał sobie sprawę z tego, że to, co dotychczas uznawał za imprezowy styl życia, wymknęło mu się spod kontroli. Balował coraz częściej i mocniej, doprowadzając do sytuacji, których potem żałował. - Regularnie piłem i imprezowałem od 20 do 29 roku życia. Zacząłem palić trawę jak miałem 15 lat, a później przeszedłem przez wszystko - opowiada Tomasz.
- Zacząłem zastanawiać się nad sięgnięciem po pomoc, kiedy zaczęło się już niedobrze ze mną dziać. Coraz częściej zdarzały mi się epizody, kiedy miałem poczucie beznadziei, nieudolności, a do tego związek mi się rozpadł. Po prostu czułem się źle. Jednak z racji tego, że nie miałem pieniędzy, musiałem odkładać pójście do psychoterapeuty. Więc jak tylko pojawiła się okazja, aby skorzystać ze wsparcia psychologicznego, za które płaciła firma, od razu poszedłem - relacjonuje Tomasz.
Kryzysowy stan trwał u naszego rozmówcy ponad pół roku. Tomasz sięgnął po pomoc dopiero w momencie, kiedy zmienił pracę. Paradoksalnie pomogła mu w tym pandemia koronawirusa, ponieważ wraz z jej wybuchem w marcu 2020 roku pracodawca zaoferował pracownikom konsultacje z psychoterapeutą. Motywacją pracodawcy była rzecz jasna pomoc w poradzeniu sobie z trudną sytuacją, kiedy wszyscy drżeli o zdrowie swoje i bliskich, a także byli zmuszeni pracować zdalnie, co dla wielu było w tamtym czasie nowością. Pracodawca pomógł w ten sposób - być może nawet nieświadomie - również pracownikom takim jak Tomasz, którzy od dawna potrzebowali porozmawiać ze specjalistą.
Pracodawca Tomasza - duża grupa medialna - zaoferował każdemu pracownikowi cztery sesje z psychoterapeutą o wartości około 250 zł każda. Ponadto, dla osób chętnych, które wykorzystały ten limit, przewidziana była zniżka (z rabatem koszt pojedynczej sesji wynosił 150 zł). - Wykorzystałem cały zestaw czterech spotkań, a później z tego zrezygnowałem, bo nie miałem pieniędzy na kolejne wizyty. Ale też podczas tych konsultacji okazało się, że źródło problemów, z którymi przyszedłem do psychologa, leży gdzie indziej niż sądziłem. Aby je rozwiązać, musiałem i tak przejść z pomocy psychologicznej na terapię uzależnień, aby się wyczyścić - mówi Tomasz. W rezultacie mężczyzna zapisał się na terapię uzależnień, dzięki której udało mu się rzucić narkotyki i alkohol (nie obyło się bez pomocy farmakologicznej). Co ważne, terapia ta była relatywnie tania, ponieważ kosztowała 90 zł za wizytę, a taka kwota była już w zasięgu możliwości finansowych trzydziestolatka. Efekt? Od blisko roku nie bierze używek.
Pandemia koronawirusa niewątpliwie zachęciła firmy, aby zadbały o zdrowie psychiczne pracowników. To bonus, który z nami pozostał i wszystko na to wskazuje, że nie zniknie. Do firm oferujących usługi psychologiczne korporacjom i mniejszym przedsiębiorstwom nieustannie napływają nowi klienci. Zazwyczaj są to międzynarodowe koncerny, które mają w Polsce oddziały - tam świadomość troski o zdrowie psychiczne jest większa, ale polskie firmy zaczęły w tym zakresie nadrabiać zaległości.
- Z miesiąca na miesiąc mamy stabilny wzrost liczby klientów. Holistycznie zajęliśmy się usługami poświęconymi zdrowi psychicznemu w trakcie pandemii. Sporo zapytań otrzymaliśmy na początku wojny w Ukrainie. Zaczęły zgłaszać się wtedy do nas firmy, które nie miały systemowych rozwiązań, jak postępować z pracownikami w kryzysowych sytuacjach - mówi Aleksandra Tokarewicz, członkini zarządu w spółce zarządzającej platformą Helping Hand. Według statystyk firmy, średnio na tysiąc osób mających dostęp do ich platformy, z indywidualnych sesji z psychologiem korzysta około 30 osób, czyli 3 proc.
Do wyboru są nie tylko sesje psychologiczne, ale też webinaria, spotkania grupowe, materiały edukacyjne. Osoby korzystające z usług Helping Hand chętnie wybierają chat, czyli poprzez dostępny na tej platformie komunikator zadają konkretne pytania i uzyskują na nie odpowiedź specjalisty. Wszystko odbywa się anonimowo.
Osoby korzystające z takich sekcji rozwiązują podczas nich rzecz jasna problemy związane z pracą (wiele osób mierzy się z wypaleniem zawodowym). - W wielu przypadkach mamy do czynienia z kryzysem zawodowym, o czym jeszcze przed pandemią się nie mówiło. Obecnie pracownicy zastanawiają się nad tym, czy są we właściwym miejscu swojej ścieżki zawodowej. Zadają sobie pytania: czy jestem tu, gdzie powinnam być? Czy ta organizacja jest dla mnie? - mówi Tokarewicz.
Nie powinno być natomiast zaskoczeniem, że pracownicy podczas takich sesji rozwiązują problemy osobiste, jak w przypadku wspomnianego Tomasza. - Te moje spotkania z psychologiem nie dotyczyły niczego, co ma związek z pracą. Dotyczyły natomiast tego, co było związane z moim życiem. Analizowaliśmy to, co się działo w mojej głowie i mnie przygniatało do tego stopnia, że miałem objawy bezsenności - mówi Tomasz, podkreślając, że dzięki temu udało mu się zmierzyć z własnymi demonami. - Już sama możliwość wygadania się pomaga. Łatwiej było mi zrozumieć i przyswoić, co się ze mną dzieje, kiedy wypowiedziałem to na głos. Wtedy stało się to realne. Czujesz się pewniej, kiedy masz osobę, której możesz się wygadać - dodaje mężczyzna.
Aleksandra Tokarewicz zwraca uwagę, że problemów, z którymi mierzą się ich klienci, jest wiele. - To, co wybrzmiewa najczęściej, to są lęki, uzależnienia, depresje, problemy z dziećmi, kryzysy w związkach. Ale też przez Covid-19, kiedy często mieliśmy do czynienia ze śmiercią, pojawiła się obawa o bliskich. Ludzie mierzą się przede wszystkim ze stresem. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie zauważalny był wzrost napięcia i niepewności - mówi Aleksandra Tokarewicz.
Z pomocy psychoterapeutycznej oferowanej przez firmę skorzystała też 28-letnia Monika. - W okresie pandemii dostaliśmy dostęp do portalu, przez który można było umówić się na wizytę online - skorzystałam z tej opcji raz. Tamten psycholog uświadomił mi jednak, że muszę wrócić na stałą terapię, którą przerwałam ze względów finansowych - mówi kobieta. Monika jest zadowolona z tego, że pracodawca umożliwił jej skorzystanie z wizyt u psychoterapeuty, lecz ubolewa, że były to „tylko takie jednorazowe strzały”.
- Prywatna usługa psychologiczna nie jest tania, a wtedy największym moim problemem było uporanie się z nadmiarem pracy i lockdownem. Finanse są bardzo dużą barierą, gdyż wizyty zaczynają się od 150 zł w górę - wskazuje Monika. I wylicza miesięczne wydatki, jakie ponosiła, chodząc prywatnie do psychologa w Warszawie: 300 zł na psychoterapeutę (ograniczyła wizyty do dwóch w miesiącu, choć według zaleceń powinna mieć sesje częściej), 300 zł na psychiatrę, aby dobierał leki, które z kolei kosztowały kolejne blisko 400 zł.
Miesięcznie dwudziestolatka wydawała więc na zdrowie psychiczne tysiąc złotych. - Takie koszta ponoszone z własnej kieszeni i to jeszcze po zamrożeniu części pensji ze względu na lockdown, skutecznie przyczyniły się do gorszego samopoczucia. I chociaż wiedziałam, że to dla mojego dobra, wysokość opłat dołowała mnie. Sądzę, że gdyby wtedy firma dołożyła mi chociaż połowę do tych wydatków, byłaby to bardzo duża pomoc - uważa Monika. Podkreśla, że pomagały jej leki, które otrzymywała od psychiatry. Kłopot w tym, że jednocześnie popadła w długi, gdyż przy stosunkowo krótkim, bo kilkuletnim stażu pracy, trudno było jej utrzymać się w stolicy, łożąc z własnej pensji na zdrowie psychiczne i wynajmując mieszkanie.
- Tak naprawdę najbardziej pomogła mi kilkugodzinna wizyta u psychologa-coacha, który prowadząc taką wizytę, gdy już wszedł w moje problemy, pomógł mi przez nie przejść i rozwiązać - mówi 28-letnia warszawianka. Co istotne, wspomniana wizyta u coacha w połowie była sfinansowana przez pracodawcę. Pomoc ta okazała się na tyle skuteczna, że obecnie Monika radzi sobie bez terapii.
Jak zauważa Aleksandra Tokarewicz, jeśli chodzi o pracowników szukających pomocy psychologicznej u pracodawcy, nie jest dobrze. - Prawie 80 proc. osób w firmach mówi o tym, że boi się mówić w firmie o problemach ze zdrowiem psychicznym, w obawie przed zwolnieniem czy przed brakiem awansu. Jesteśmy jeszcze w Polsce na takim etapie, kiedy mówienie w organizacjach o zdrowiu psychicznym jest tematem nowym - mówi Tokarewicz.
Znamienne jest, że po pomoc zgłaszają się osoby, które znalazły się w momencie dużego kryzysu. - Dobrze, że się zgłaszają, ale robią to zbyt późno, czyli w momencie, kiedy nie potrafią sobie sami poradzić i wymagają pomocy psychoterapeuty, czyli profesjonalnej metody leczenia. Natomiast ważne jest, abyśmy dbali o profilaktykę zdrowia psychicznego, edukowali się w tym zakresie - apeluje członkini zarządu Helping Hand.
Kto się zgłasza po pomoc? Przede wszystkim osoby świadome, które wiedzą, że rozmowa z psychologiem pomoże im poprawić komfort życia, a także osoby młode. - Generacja Z jest niezwykle świadoma, potrafiąca mówić o tym, że są w psychoterapii - wskazuje Tokarewicz.
Oferowanie pracownikowi dostępu do psychologa jest sytuacją win-win. Zdrowy pracownik to po prostu lepszy pracownik, czyli taki, który angażuje się w pracę, jest bardziej kreatywny, skupiony oraz rzadziej korzysta ze zwolnień chorobowych. Może być też bardziej lojalny wobec pracodawcy, zwłaszcza jeśli otrzymuje pomoc nie tylko dla siebie, ale także dla członków rodziny.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl