Od wtorku 17 stycznia obowiązują wyższe stawki za używanie prywatnych samochodów do celów służbowych – podaje "Fakt". To tzw. kilometrówka, która wzrosła pierwszy raz od 15 lat.
Jak się okazuje, zyskają na tym nie tylko "zwykli" pracownicy, ale również nasi wybrańcy, czyli posłanki, posłowie, senatorki i senatorowie. Dzięki temu dostaną swoje 1000+ miesięcznie.
– Posła dotyka akurat cena benzyny, bo przecież my do tej Warszawy musimy się z różnych stron Polski dostać. Ten kilometr jest coraz droższy – uskarżała się już ponad rok temu posłanka PiS Mirosława Stachowiak-Różecka.
Warto i trzeba podkreślić, że parlamentarzyści nie płacą za te "dojazdy do Warszawy" z własnej kieszeni, bo rozliczają właśnie kilometrówkę, na co składają się podatnicy. Politycy z Sejmu i Senatu mogą ponadto za darmo podróżować pociągami, autobusami, a nawet korzystać z krajowych lotów.
Kilometrówka to zdecydowanie najbardziej popularna forma "rekompensaty" dla polityków za trud dojazdu do pracy. Jak czytamy w "Fakcie", tylko w zeszłym roku wydatki na kilometrówkę posłów i senatorów wyniosły 12 mln 300 tys. zł.
Parlamentarzystów obowiązują pewne limity. Zwraca się im koszty za przejazdy do 3,5 tys. km miesięcznie.
Zaglądając do ustawy – dotychczasowa stawka kilometrówki wynosiła 0,8358 zł za każdy przejechany kilometr dla samochodów o pojemności skokowej silnika powyżej 900 cm sześc.
To daje zwrot w kwocie maksymalnej 2 tys. 925 zł miesięcznie, co rocznie przekłada się na 35 tys. 103 zł 60 gr. Zmiana przepisów podwyższająca stawkę sprawi, że kilometrówka będzie dużo więcej warta.
Po nowemu, czyli od teraz, zwrot za każdy przejechany kilometr wyniesie 1,15 zł, czyli 4025 zł miesięcznie. To 1000+ dla polityków, bo kwota miesięcznego limitu rośnie o 1100 zł. Rocznie wybrańcy narodu z podatków będą mogli dostać nawet 48 tys. 300 zł zwrotu kosztów podróży.
Politycy parlamentarni to w ogóle bardzo uprzywilejowana grupa zawodowa. W czasie, gdy dla "zwykłych" obywateli koszty kredytów stają się coraz trudniejsze do przetrwania, posłanki i posłowie mogą liczyć na oszałamiająco dobre pożyczki.
Mogą otrzymać do 30 tys. złotych na remont domu albo 40 tys. na kupno mieszkania. Warunki, na których pożyczki te są udzielane, mogą jednak przyprawić o atak zazdrości: oprocentowane wynosi zaledwie 1 proc. przy rocznej lub 2 proc. przy dwuletniej umowie.
W grudniu inflacja w Polsce wyniosła 16,6 proc., a w całym 2022 roku – 14,4 proc. Jasno widać, że odsetki nie mają najmniejszej szansy na to, żeby dorównać inflacji. W praktyce więc Sejm "dopłaca" posłom.
Jedną z osób, które skorzystały z takiej możliwości, był Michał Dworczyk, który w czerwcu 2020 roku wziął pożyczkę w wysokości 30 tys. zł, jak również minister edukacji Przemysław Czarnek, który otrzymał z Sejmu 40 tys. zł.
Z drugiej strony sceny politycznej pożyczki zaciągnęli Piotr Borys, Jerzy Borowczak czy Klaudia Jachira z Koalicji Obywatelskiej.
W tej kadencji Sejm wypłacił już ponad 9,6 mln zł pożyczek w ramach 291 umów.
Czytaj także: https://innpoland.pl/189568,rekordowa-waloryzacja-emerytury-kaczynskiego-tyle-zyska-prezes-pis