– Rośnie liczba zamówień oraz projektów, w których Jelcz odgrywa kluczową rolę. Dlatego podjęliśmy decyzję o inwestycjach w nowe hale i zwiększanie zatrudnienia – oznajmił Sebastian Chwałek, prezes zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej S.A., w skład której wchodzi Jelcz.
Dobra passa spółki zaczęła się w zeszłym roku, kiedy udało się zawrzeć kilka ważnych kontraktów. Jelcz ma dostarczyć pojazdy w układzie 4x4 i 6x6 na kwotę prawie 880 mln zł oraz kilka typów podwozi spełniających wymagania Przeciwlotniczych Systemów Rakietowo-Artyleryjskich Pilica+.
Poza tym firma z Dolnego Śląska będzie produkowała pojazdy i podwozia dla sprowadzanych z Korei Południowej wyrzutni K239 Chunmoo i amerykańskich systemów HIMARS. Wartość zamówienia to około 330 mln zł. Tylko w ubiegłym roku Jelcz wyprodukował dla Wojska Polskiego 350 pojazdów. Jeśli mamy wskazać na firmy, które z wojny w Ukrainie wychodzą obronną ręką, to Jelcz jest na pewno jedną z nich.
– Nowe kontrakty zawarte przez spółkę w ostatnich kilkunastu miesiącach dają dobrą perspektywę na przyszłość, stając się podwaliną dla planów rozbudowy przedsiębiorstwa – przyznała w rozmowie z money.pl prezeska spółki Jelcz Wioletta Krawczyk–Namyślak.
W związku z dużym zapotrzebowaniem na pojazdy Jelcza zapadła decyzja o rozbudowie zakładów. Burmistrz Jelcza-Laskowic Bogdan Szczęśniak przekazał w rozmowie z serwisem, że w grę wchodzą dwie lokalizacje, ale na razie nie chce zdradzać szczegółów.
Wiadomo natomiast, że przyszła fabryka ma być pięciokrotnie większa od obecnej. W związku z tym zdecydowanie zwiększy się zatrudnienie – obecnie w firmie pracuje 680 osób.
Jelcz szuka głównie pracowników produkcji. Poza tym będzie zatrudniał inżynierów i pracowników administracyjnych do obsługi zwiększonej liczby zamówień.
– Historia zatacza koło. Po latach świetności, a następnie przyduchy, dzisiaj Jelcz ma ogromną szansę na odrodzenie się. Wojna w Ukrainie sprzyja rozwojowi firmy – ocenił Szczęśniak. Jak dodał, to także szansa na rozwój całej gminy i lokalnej społeczności.
Jeden z byłych pracowników Jelcza otwarcie przyznał, że "w najlepszych czasach fabryka Jelcza przypominała małe miasto", a upadek firmy był "ciosem dla wielu rodzin". – Jeżeli te zapowiedzi, o których teraz słyszymy się spełnią, to nic tylko się cieszyć, bo Jelcz to symbol tego miasta – podkreślił.
Fabryka Jelcza powstała w 1952 r. Ciężarówkami i samochodami, które z niej wyjeżdżały, jeździła niemal cała polska. Symbolem motoryzacji PRL był Jelcz 043, określany "Ogórkiem".
W najlepszych czasach Zakłady Samochodowe Jelcz S.A. zatrudniały ponad 10 tys. osób. Wraz z upływem czasu firma zaczęła mieć problemy – pracowników zwalniano, a Jelcz popadł w długi. Łącznie był 100 mln zł pod kreską.
W 2008 r. z taśmy montażowej zjechał ostatni pojazd. Dokładnie w tym samym roku sąd ogłosił upadłość Zakładów Samochodowych Jelcz S.A. Po przekształceniach powstała spółka–córka, która wchodzi w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej.