Od 1 marca 2023 r. obowiązuje nowy stary cennik biletów PKP Intercity. Stawki wróciły do poziomów sprzed 11 stycznia.
Zgodnie z nowym cennikiem, ceny bazowe na połączeniach kategorii TLK i IC mają spaść około 11 proc. Z kolei pasażerowie, którzy wybiorą pociągi kategorii EIC i EIP mają płacić o około 15 proc. mniej.
Redakcja INNPoland.pl postanowiła sprawdzić, czy polski przewoźnik wywiązał się z obietnicy.
28 lutego sprawdziliśmy, ile kosztuje bilet z Radomska do Warszawy na pociąg TLK, który odjeżdża z perony dworca w łódzkim 13 marca o godz. 17:37. W ostatni dzień lutego bilet normalny na to połączenie kosztował 60 zł.
1 marca o poranku, za to samo połączenie, trzeba było zapłacić 54 zł. Zmiana jest zatem bliska z zapowiedziami rządu – wynosi bowiem 10 proc.
Z internetowej wyszukiwarki biletów wynika, że bilet za przejazd z Warszawy do Wrocławia w najbliższy piątek 3 marca w godzinach porannych drugą klasą kosztuje 169 zł. To tyle samo co przed podwyżką, która wywindowała cenę biletu do 199 zł. Zatem pasażerowie mogą zaoszczędzić 30 zł.
Co więcej, można też znaleźć tańsze bilety. Dla przykładu za wycieczkę z Warszawy do Krakowa również 3 marca o godz. 6:30 drugą klasą trzeba zapłacić 143,65 zł. Jednak za bilet na pociąg, który odjeżdża trzy godziny później, kosztuje już 169 zł.
Podwyżka biletów kolejowych została wprowadzona 11 stycznia 2023 r. PKP argumentowało, że jest konieczna, ponieważ rosną koszty prowadzenia działalności. Jako główną przyczynę wskazywano drożejącą energię elektryczną.
Internauci niezwłocznie zareagowali na podwyżkę cen. "Jeszcze drożej?" – pytał jeden z członków grupy na Facebooku, na której podróżni wymieniają się doświadczenia z przejazdów koleją. Na PKP wylała się fala krytyki.
Murem za polskim przewoźnikiem stanął rzecznik rządu Piotr Müller. – Mamy kryzys geopolityczny, mamy wojnę za wschodnią granicą. W związku z tym cena energii elektrycznej jest wyższa. A w Polsce większość składów kolejowych porusza się na prąd elektryczny. W związku z tym to przekłada się na ceny również biletów kolejowych. I to jest odpowiedź. Trudna odpowiedź, bo związana z tym, że my jesteśmy w trudnej sytuacji geopolitycznej – przekonywał.
Jednak niedługo później Müller przyznał na konferencji prasowej, że rzad oczekuje od PKP "podjęcia działań o charakterze organizacyjnym, wprowadzenia odpowiednich planów sprzedażowych, które przełożyłyby się na lepszą ofertę cenową".
Do akcji wkroczył sam premier Mateusz Morawiecki, który spotkał się z ministrem infrastruktury Andrzejem Adamczykiem i zarządem PKP.
– Domagam się znaczącej redukcji, a najlepiej powrotu do poprzednich cen – oznajmił szef rządu na konferencji prasowej pod koniec stycznia. Ostatecznie udało się osiągnąć porozumienie i stare ceny powróciły od początku marca. Część pasażerów i tak narzekała, ponieważ "obniżka" weszła w życie już po zakończeniu ferii zimowych.
Rzecznik Ministerstwa Infrastruktury Szymon Huptyś zapowiedział, że po wycofaniu się z podwyżki PKP "otrzyma w najbliższych tygodniach dodatkowe 50 mln zł wsparcia z budżetu państwa w celu złagodzenia znaczącego wzrostu kosztów prowadzenia usługi przewozowej m.in. z powodu wzrostu cen energii elektrycznej".