Pamiętasz jeszcze, ile płaciło się za chleb, mleko albo benzynę w 2015 roku? Główny Urząd Statystyczny zafundował nam odrobinę nostalgii i pokazał, jak ostro rosły ceny przez okres rządów PiS. Okazuje się, że przed erą partii Kaczyńskiego chleb był prawie dwa razy tańszy, a cena paliwa zaczynała się od cyfry 4.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kilogramowy bochenek chleba za 4,40 zł, litr mleka za 2,87 zł i 4,65 zł za litr benzyny. Tyle płaciliśmy jeszcze w 2015 roku. Łezka się w oku kręci? To oficjalne dane, pokazane właśnie przez Główny Urząd Statystyczny.
GUS opublikował raport "Polska w liczbach 2023". Znajdziemy w nim porównanie średnich cen kilku podstawowych produktów w 2015 r., gdy obecna opozycja oddawała władzę, ze stawkami w 2022 r., gdy od kilku lat rządzi PiS.
Z danych wynika, że za rządów PiS cena chleba poszła w górę o prawie 90 procent, benzyny o ponad 43 procent. O jedną trzecią więcej płacimy za mleko czy kawę. O jedną piątą więcej za wodę, piwo czy jabłka.
Ceny zmusiły nas do oszczędzania
To nie wszystko, bo oko uważnego czytelnika przeskakuje od razu do następnych danych GUS, które niezbicie uwidaczniają, że w wielu przypadkach spożycie produktów żywnościowych na osobę zmalało.
Ile kosztuje... jedna czereśnia?
Obecny poziom cen świetnie ilustruje nasz eksperyment z czereśnią. Na Twitterze krąży zdjęcie z ubiegłego tygodnia, na którym widać, że jedna czereśnia kosztuje 1,26 zł. Cena za 1 kg to aż 90 zł.
W związku z tym redakcja INNPoland.pl postanowiła sprawdzić, ile kosztują czereśnie pod koniec maja. Odwiedziliśmy bazar na warszawskich Bielanach.
Jedna dość pokaźna czereśnia kosztowała 88 groszy. Była więc tańsza niż owoc, który krąży w mediach społecznościowych, mimo tego, że ważył o dwa gramy więcej (16 g i 14 g).
Uwaga, nadjeżdża "Glapobus"!
Tymczasem na ulice Warszawy wyruszył pojazd z afiszem, który przekonuje, że obwinianie rządu i banku centralnego za inflację to narracja Kremla. "NBP bawi, bo już na pewno nie uczy" – skomentował Robert Biedroń i określił ruchomy baner jako "Glapobus".
"Główne przyczyny inflacji to agresja rosyjska w Ukrainie oraz pandemia i jej skutki", a "obciążanie NBP i rządu winą za wysoką inflację to narracja Kremla", – baner z takimi hasłami zawisł w połowie kwietnia nasiedzibie Narodowego Banku Polskiego (NBP) przy ul. Świętokrzyskiej w Warszawie.
Dołączono też wykres, który wskazuje, jak wygląda inflacja w Polsce na tle innych państw naszego regionu. To nieco przestarzałe dane, bo pochodzące z marca. Z najnowszych statystyk Eurostatu wynika, że Polska przebiła już Estonię i plasuje się na czwartym miejscu w naszym regionie.
Jednak jak się okazuje comiesięczne wystąpienia pełne kwiecistych porównań i ogromny afisz na budynku NBP to jeszcze za mało do Adama Glapińskiego. Teraz kampania została wzbogacona o furgonetkę, która jeździ po ulicach Warszawy i prezentuje te same dane, co baner na siedzibie NBP.
Internauci nie zostawili suchej nitki na nowej kampanii. "Mówią o pędzącej inflacji, a ona tak powolutku jedzie" – napisał na Twitterze Szymon Machalica ze "Strefy Inwestorów", który dołączył nagranie z przejazdu furgonetki.
"Czyli jednak może być coś bardziej żenującego, niż wystąpienia Prezesa na konferencji" – ubolewa w komentarzu pod nagraniem jedna z osób. "Kolejny dowód na to, że żyjemy w symulacji" – dodaje kolejna. "Doskonale zainwestowane pieniądze podatnika" – drwi inny użytkownik.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Głos w tej sprawie zabrało już biuro prasowe NBP. "Kampania ma na celu utrwalenie poprawnego zrozumienia źródeł inflacji, w obliczu rozpowszechnianych, nieprawdziwych informacji, które mogą być kreowane jako element propagandy wspierającej cele obcego mocarstwa w naszym kraju" – czytamy w komunikacie, który cytuje TVN24.