Zarówno pracownicy lotnisk, jak i linii Ryanair zmagają się z coraz gorszym zachowaniem pasażerów, nad którym trudno zapanować. Przyczyną tego zjawiska, zdaniem dyrektora spółki, jest nadmierne spożywanie alkoholu. Michael O'Leary udzielił wypowiedzi na ten temat dziennikowi "The Daily Telegraph" i zaproponował rozwiązanie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dyrektor generalny Ryanair Michael O'Leary jest znany z kontrowersyjnych wypowiedzi. Między innymi stwierdził, że Centralny Port Komunikacyjny to "głupi plan głupiego rządu". Teraz znów jest głośno o irlandzkim przedsiębiorcy.
Kilka dni temu Michael O'Leary odniósł się do zjawiska spożywania alkoholu na lotniskach. Każdy, kto kiedykolwiek miał okazję podróżować samolotem, z pewnością wie, do czego pije irlandzki przedsiębiorca. Bary i restauracje są oblegane, a w sklepach duty-free dużą ilość miejsca zajmują półki uginające się pod ciężarem butelek z trunkami.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Dyrektor generalny Ryanair wychodzi z odważną propozycją
Michael O'Leary zaproponował konkretne rozwiązanie. Chciałby, żeby wprowadzono ograniczenie ilości alkoholu spożywanego przed lotem. Nie chce całkowitego zakazu, a zastosowania limitu.
Dyrektor generalny Ryanair wychodzi z pomysłem ograniczenia do dwóch drinków na pasażera przed wejściem na pokład samolotu. Zwraca uwagę, że – w porównaniu z tym, co "było dawniej" – osoby na lotniskach inaczej reagują na przyjmowanie alkoholu.
Zdaniem Irlandczyka ludzie w przeszłości, jeśli wypili za dużo, to zasypiali lub tracili świadomość. Aktualnie, za sprawą połączenia leków i alkoholu, efekty uboczne mogą być znacznie gorsze i tworzą "wybuchową mieszankę".
Michael O'Leary chce takich samych zasad podróżowania samolotem, jak w przypadku samochodów
W wypowiedzi dla "The Daily Telegraph"stwierdził, że zasadypodróżowania samolotem powinny być takie same, jak w przypadku samochodów. Dzięki temu możliwe byłoby ograniczenie liczby niebezpiecznych incydentów, które mają miejsce na lotniskach albo już po wejściu na pokład.
Michael O'Leary poinformował, że problemy będące efektem upojenia alkoholowego pasażerów, są odnotowywane niemal codziennie. Odniósł się przy tym wyłącznie do przypadków zarejestrowanych przez linię Ryanair.
Michael O'Leary zwraca uwagę na brak jakichkolwiek limitów spożywania alkoholu na lotniskach
Dyrektor generalny Ryanair zwrócił uwagę na fakt, że aktualnie nie działa żadne rozwiązanie, które umożliwiałoby kontrolę stanu upojenia alkoholowego pasażerów. Dlatego trudno jest zapobiegać coraz liczniejszym incydentom.
Podkreślił, że wprowadzenie limitów jest uzasadnione jeszcze z jednego powodu. Na lotnisku pasażerowie są przepuszczani od bramki do bramki "dopóki mogą stać i się poruszać". Jednak później, gdy samolot już wystartuje, wtedy dopiero pojawiają się poważne problemy, czy to zdrowotne, jak ataki serca, czy behawioralne, jak agresja i musi sobie z tym radzić nieliczna załoga.
Nie chcemy mieć pretensji do ludzi, że się napiją, ale jeśli nie pozwalamy ludziom prowadzić pojazdów pod wpływem alkoholu, to nie umieszczajmy ich też w samolotach na wysokości 33 tys. stóp.