Kasjerzy i kasjerki w marketach skaczą przez barierki, serwisują kasy samoobsługowe, zbierają najgorsze przekleństwa. I jeszcze słyszą, że się lenią. "Czy ktoś tu pracuje?!" – wrzeszczą na nich klienci.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Znacie to? Kończycie zakupy na kasie samoobsługowej i nagle coś wyskakuje? Waga pieczywa nie pasuje albo trzeba zatwierdzić energetyka? Czekacie więc na pomoc pracownika.
I cisza.
Czekacie, czekacie, aż w końcu podrywa się jeden z kasjerów, obsługujący klientów przy normalnym stanowisku. Biegnie do was, cały w nerwach, zostawiając za sobą kolejkę oczekujących przy swojej kasie.
I zaczyna się. Ciche westchnienia, wkurzone spojrzenia, a potem głośne komentarze. Bo każdemu się spieszy, każdy chce być obsłużony jak najszybciej.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Kasjer skacze przez barierki. A Lidl: "Mamy stabilną sytuację"
Na zdjęciu, jakie otrzymaliśmy ze sklepu Lidla, osoba w koszulce z napisem"asystent kas" skacze przez barierkę między kasami. Jedna z naszych redaktorek spotkała się z podobnymi skokami przez płotki już wcześniej. Sprawę zgłosiła Lidlowi uznając, że na zmianie powinno być więcej pracowników.
W odpowiedzi usłyszała, że to zapewne błąd w grafiku i sprawa zostanie naprawiona. Ale było to półtora miesiąca przed zrobieniem zdjęcia. Zapytaliśmy więc Lidla ponownie.
Taką oficjalną odpowiedź otrzymaliśmy.
Nie wydaje mi się, żeby to była prawda. Zdarzyło mi się pojechać niedawno na koniec Polski, z dala od dużego miasta, gdzie nadal trzeba było swoje odstać w kolejce z powodu braków kadrowych.
Z kolei przy tych nieszczęsnych samoobsługówkach, które same generują problemy albo stoją wyłączone z karteczką "awaria", też tkwi się wieki. A o awarie kas samoobsługowych też są pretensje do kasjerów. Chociaż to przecież nie serwisanci i magicznie ich nie naprawią.
"A to mi się regularnie zdarza w dzielnicowym supermarkecie marki Leclerc. Tu akurat wchodzą kody ze zgrzewek, ale wagi mają jakieś zbyt czułe na ciężkie produkty i zbyt nieczułe na lekkie. Czy wiecie, jakie emocje daje włożenie do torby opakowania suszonej bazylii? Załapie, nie załapie? Odrzuci, nie odrzuci?
Opracowałem nawet taką metodę, że wkładam opakowanie przyprawy do torby, przyciskam do dna i dopiero cofam rękę. Głupie, ale działa. W Żabce i sklepach IKEA też nie jest lepiej. Tam co prawda nie ma tych piekielnych wag, ale systemy są nieprzesadnie intuicyjne" – pisał Konrad Bagiński w felietonie na INNPoland.
Są sklepy, które jakoś sobie poradziły. Dedykowani pracownicy kierują ruchem przy kasach samoobsługowych i rozwiązują problemy… zdalnie. Siedząc na specjalnym stanowisku, z którego mogą zatwierdzić produkty dla dorosłych albo sprawdzić problem Tak jest w Carrefourze. Można też zatrudnić asystentów kas – prosty pomysł, a Biedronka wprowadziła go dopiero w 2024 roku. Polscy kasjerzy, w porównaniu do USA, i tak mogą się cieszyć – tam kasjerzy muszą przy kasach stać.
Czy ktoś tu pracuje?!
Klienci nie naprawią systemu kas samoobsługowych. Mogą jednak zrobić coś innego – przestać suszyć pracownikom głowę. I nie wylewać wiadra pomyj, denerwując się, że czekają wieki na obsługę.
Jasne, czasem się nastoimy swoje przy samoobsługowych, ale może warto odpuścić człowiekowi, który przyjdzie nam coś przeklikać? On to słyszy przez cały dzień. I nie jest to jako wina. Marudzi, że na przykład źle układamy towary na wadze? Chyba lepiej wie, z jak wadliwym sprzętem musi się codziennie użerać.
A za chwilę i tak wraca do następnej gromady wściekłych ludzi z koszykami, których przed chwilą musiał zostawić. Krzyki w stylu: "Halo, czy ktoś tu pracuje?!" nikomu nie pomagają. Jeśli bardzo chcemy zwrócić uwagę na brak obsługi, możemy odejść na bok i zwyczajnie, grzecznie zapytać kasjera. Zakupy nie uciekną. A takie sytuacje jak powyższe widziałem w sklepach wielokrotnie.
Zasuwanie w dyskontach to ciężka harówka. Nie ma potrzeby dokładać pracownikom jeszcze większych ciężarów. Zresztą, rzucanie mięsem i podniesienie głosu i tak nie działa w sposób, jaki byśmy oczekiwali. To znaczy: niczego nie przyspieszy. Zapewni reakcję obsługi w takim samym tempie co uprzejma prośba. Za to na bank pogorszy humor pracownika.
Kolejki w markecie jak korki na mieście
Wkurzamy się też na to, że starsza osoba ma problem z obsługą kasy samoobsługowej. Albo ktoś za wolno pakuje i skanuje rzeczy. Napięcie przypomina to podczas korków na ulicach miast w godzinach szczytu.
Stanie za plecami innego klienta sklepu i dyszenie mu w kark jest jak natrętne trąbienie w korku. I coś, czego chcieliby uniknąć ludzie, którzy wolniej obsługują "samoobsługówkę".
Dodatkowe kilka minut czekania nie zrobi różnicy. Jak naprawdę nie mamy co ze sobą zrobić, zawsze można sprawdzić telefon. I tak szczerze: co tak naprawdę zrobimy w życiu z tymi zaoszczędzonymi kilkunastoma sekundami?
Chcielibyśmy podkreślić, że w Lidl Polska mamy stabilną sytuację kadrową. W dni powszednie, w godzinach mniejszego natężenia ruchu w sklepach, nasi pracownicy wspierający klientów w strefie kas samoobsługowych, obsługują również jedną, najbliższą kasę tradycyjną w sytuacji, gdy klienci chcą zapłacić za zakupy gotówką. Pragnę podkreślić, że dokładamy wszelkich starań, aby zarówno pracownicy Lidl Polska, jak i klienci czuli się w naszych sklepach komfortowo. Zależy nam na tym, aby obowiązki naszych pracowniczek i pracowników były dzielone w taki sposób, by osoby obsługujące klientów przy kasach tradycyjnych nie musiały jednocześnie wspierać klientów przy kasach samoobsługowych.
Biuro prasowe Lidla
odpowiedź na zgłoszenie od INNPoland
Sonda
Często spotykasz się z problemami na kasie samoobsługowej?