Z czym kojarzy ci się wieś? Jeśli tak, jak w moim przypadku twoje kontakty ze wsią odbywały się głównie za pośrednictwem ekranu albo zza szyby samochodu, pewnie myślisz o zielonych krajobrazach, ciszy, spokoju.
Jednak jej rzeczywistość jest inna.
Idealizacja wsi przyciąga coraz więcej osób z miasta, które próbują uciec od zgiełku na łono natury. Dopiero na miejscu konfrontują się z wiejską rzeczywistością, a konkretniej z jej zapachem i dźwiękiem. Spór między mieszczanami a wsią coraz częściej wchodzi na drogę sądową, a zapadające w tych sprawach wyroki potrafią sięgać setek tysięcy złotych grzywien.
Podobne przypadki prowokują pytania o dziedzictwo sensoryczne wsi. W końcu, jeżeli wieś nie będzie miała prawa śmierdzieć i hałasować, czy będzie miała prawo istnieć?
Kogut musi śpiewać
– Zapach kurników, nawożonego pola – wymienia swoje skojarzenia z zapachami z rodzinnego Ludwikowa 23-letnia Martyna. – Latem to były przede wszystkim dźwięki piejących kogutów i maszyn rolniczych.
Choć w porównaniu z miejską rzeczywistością wydają się malownicze, dla niewtajemniczonych mogą okazać się uciążliwe. W końcu nieustający przez całą dobę hałas i smród metropolii dla wielu z nas stały się codziennością – szumem tła, do którego przyzwyczajamy się od dziecka.
Co innego wrzask koguta o piątej rano.
Do porannego piania nie mogli się przyzwyczaić nowi mieszkańcy francuskiej wyspy Oléron, którą przyszło im dzielić z kogutem imieniem Maurice. Sąsiedzi uznali jego pianie za zakłócanie spokoju i postanowili dochodzić swoich praw na drodze sądowej.
Sprawa Maurice'a wywołała szeroką debatę we Francji i poza jej granicami. Wiele osób stanęło w obronie koguta, argumentując, że jego pianie jest naturalnym elementem wiejskiego krajobrazu i nie powinno być traktowane jako uciążliwość. Sprawa stała się symbolem walki o zachowanie wiejskich tradycji i zwróciła uwagę na rosnące napięcie między mieszkańcami miast, którzy przeprowadzają się na wieś, a rdzennymi mieszkańcami.
"On jest kogutem, a koguty mają silną potrzebę, by śpiewać" – mówiła wówczas właścicielka Marice’a Corinne Fesseau.
W 2019 roku sąd w Rochefort orzekł na jej korzyść, uznając, że pianie koguta nie stanowi nadmiernego zakłócenia i odrzucając pozew sąsiadów.
Wyrok w sprawie Maurice'a został uznany za zwycięstwo wiejskiego stylu życia i skłonił francuski rząd do podjęcia kroków w celu ochrony "sensorycznego dziedzictwa" wsi. W 2021 roku Francuskie Zgromadzenie Narodowe uchwaliło prawo chroniące wiejskie odgłosy, takie jak pianie koguta, dzwony kościelne czy odgłosy zwierząt gospodarskich.
Według Zgromadzenia chronione powinny być również zapachy, m.in. nawozu, siana, a także inne charakterystyczne aromaty związane z rolnictwem i przyrodą.
Urzędowa miara odoru
Inne rozumowanie przyjął sąd w Polsce.
12 września 2024 roku zapadł wyrok w sprawie rolnika i hodowcy świń z Grodziska w województwie łódzkim. Sąd apelacyjny w Łodzi zobowiązał go do zapłaty odszkodowania w wysokości 120 tys. zł. Powód? Zapach z chlewika docierający do okolicznych posesji.
"Zdaniem rolnika wyrok dowodzi, że dla sądu ważniejszy jest interes mieszkańców, którzy przenieśli się z miasta na wieś, niż wielopokoleniowe gospodarstwo" – opisuje sprawę Paweł Kopytowski Lider Działu Prawa rolnego w Kancelarii Prawnej Graś i Wspólnicy. "Sąd argumentował, że Grodzisko leży tuż za granicami Łodzi, której mieszkańcy coraz częściej osiedlają się w pobliskich wsiach, a w samym Grodzisku pozostały już tylko dwa gospodarstwa rolne".
– Jaką podstawę prawną mają osoby składające podobne pozwy – pytam Kopytowskiego.
– W Polsce kwestie związane z hałasem regulowane są przez kilka aktów prawnych. Najważniejszym z nich jest Ustawa z 2001 o prawie ochrony środowiska. Zgodnie z nią, hałas jest definiowany jako dźwięk, który może powodować uciążliwości lub szkody dla zdrowia ludzi, a także negatywnie wpływać na środowisko. Ważny jest tutaj również kodeks cywilny. W art. 144 czytamy, że właściciel nieruchomości powinien powstrzymywać się od działań, które mogłyby zakłócać korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę. Oznacza to, że dźwięk generowany przez rolnika-sąsiada nie powinien przekraczać pewnego poziomu, który jest uznawany za akceptowalny w danym miejscu i czasie.
– Czy dotyczy to również zapachu? – pytam.
– Na ten moment nie ma żadnej urzędowej miary dla odoru. Prowadzi to do sytuacji, w której rolnicy prowadzący zgodnie z prawem działalność, są narażeni na roszczenia negatoryjne tzn. takie, które przysługują właścicielowi, gdy dochodzi do naruszeń jego prawa własności w inny sposób, niż pozbawienie właściciela faktycznego władztwa nad rzeczą. Innymi słowy, sąsiad może pozwać rolnika o naruszenie dóbr osobistych, takich jak prawo do odpoczynku czy zdrowie.
– Jak częste są tego typu sprawy?
– Na portalu orzeczeń sądowych można znaleźć wiele podobnych spraw, ale z pewnością nie tak medialnych, jak w przypadku rolnika spod Łodzi. Z pewnością powstaje pewien niepokojący trend – mówi mecenas Kopytowski.
Te zapachy to już wspomnienie
Gdy rozmawiam z osobami, które albo wychowywały się na wsi, albo spędziły na niej całe życie, mówią o zmianie, jaką dostrzegają w jej krajobrazie sensorycznym.
– W moim dzieciństwie było tam zdecydowanie więcej gospodarstw. Za to nie było dróg, a ludzie jeździli dorożkami – mówi Martyna. – Teraz jest też mniej żniw, które wcześniej były bardziej słyszalne. Pod moim płotem było pole, po którym jeździły kombajny. Teraz od pięciu lat stoją tam domy.
– Pierwsze skojarzenie to zapach lasu, obok którego mieszkamy. W dawniejszych czasach jeszcze krówki, baranki… Teraz jest tego mniej i niekoniecznie spotykamy je na co dzień – mówi 60-letnia Józefa z Mszany Górnej.
– No i kiedyś jeszcze maszyny rolnicze – dodaje. – Wtedy więcej było gospodarstw, które były faktycznie używane. Teraz jest zdecydowanie mniej zwierząt. Kiedyś słychać było kuropatwy, bażanty, wrony, które przylatywały, jak kosiło się zboże. Teraz tego nie ma.
– Na każdym podwórku były kury, wychodziły koguty. Pamiętam, jak się budziłem przez pianie koguta – mówi 45-letni Roman z Łostówki. – Jak były okresy, kiedy wyprowadzało się krowy, barany, kozy, to wszystko było słychać. Teraz dawno tego nie słyszałem.
Skąd ta zmiana w krajobrazie sensorycznym wsi? Chyba najtrafniej ujęła to Martyna w kontekście sytuacji Ludwikowa: – To jest teraz sypialnia Płocka.
Ile wsi we wsi
Urbanizacja terenów wiejskich wyraźnie wpływa na jej krajobraz. Coraz mniej zwierząt i gospodarstw odbija się również na doświadczeniach sensorycznych. Co istotne – zmiana ta znajduje również odzwierciedlenie w statusie prawnym wsi.
Tereny wiejskie są chronione, a nowi mieszkańcy muszą pogodzić się z wszystkimi ich aspektami. Jednak, jeżeli wieś zaczyna za bardzo przypominać miasto, ta ochrona przestaje obowiązywać, co widzieliśmy w uzasadnieniu do wyroku hodowcy z Grodziska.
– W ostatnim czasie na terenach dotychczas typowo wiejskich powstaje coraz więcej skupisk domów jednorodzinnych – tłumaczy mi Paweł Kopytowski z kancelarii Graś i Wspólnicy. – Właściciele domów jednorodzinnych, zamieszkujący w takim sąsiedztwie są obowiązani do znoszenia, w rozsądnych granicach, uciążliwości wiejskich, bowiem stosunki miejscowe na tym terenie dostosowane są do jego naczelnej funkcji, jaką jest funkcja rolnicza. Sytuacja zmienia się w przypadku zmiany funkcji.
– Co to znaczy? – pytam.
– Zmiana funkcji występuje w przypadku, kiedy na terenach wiejskich, zwłaszcza położonych w bezpośrednim sąsiedztwie większych miast, znacznie zagęszcza się zabudowa jednorodzinna, powodując, że zdecydowanie zmniejsza się ilość gospodarstw, a wieś z poprzednią dominującą funkcją rolniczą przekształca się w funkcję mieszkaniową. W takiej sytuacji sąsiadowi, któremu przeszkadza dźwięk, czy zapach, o wiele prościej jest udowodnić przed sądem przekroczenie przez rolnika przeciętnej miary.
Obecnie kwestia dziedzictwa sensorycznego wsi jest coraz poważniejszym tematem nie tylko w środowisku prawniczym, ale również w rządzie. Do końca roku ma wejść w życie związana z nim tzw. ustawa odorowa.
– Ma określić dopuszczalne normy stężenia odorantów oraz minimalne odległości inwestycji rolniczych od zabudowań mieszkalnych – tłumaczy mi mecenas Kopytowski. – Zmiany te z pewnością są potrzebne, jednak budzą moje obawy, że gminy mogą kierować się nie tylko analizą wpływu zapachowego, ale również presją społeczną, co może prowadzić do ograniczenia terenów dostępnych dla rolnictwa. Z tego względu uważam, że wprowadzenie przepisów chroniących dziedzictwo sensoryczne wsi powinno być celem nadrzędnym, który w dłuższej perspektywie wpłynie pozytywnie na polską gospodarkę, w której rolnictwo odgrywa znaczną rolę.
– Jak powinny wyglądać tego typu rozwiązania? – pytam.
– Uważam, że polski ustawodawca powinien wzorować się na przepisach, jakie zostały wprowadzone we Francji. Kluczowe znaczenie ma zasada pierwszeństwa, która oznacza, że nie można powoływać się na zakłócenia wynikające z działalności rolniczej, jeżeli jest ona prowadzona zgodnie z prawem, a także jeśli była ona prowadzona w taki sam sposób przed tym, zanim osoba skarżąca nabyła nieruchomość objętą zakłóceniami.