Zapora na Wiśle we Włocławku.
Wody Polskie walczą, by postawić kolejny taki obiekt. Na zdjęciu zapora we Włocławku. Fot. Mieczysław Włodarski/Reporter/East News
Reklama.

Jak podaje Gazeta.pl, w ubiegłym tygodniu przedstawiciele Wód Polskich i Ministerstwa Infrastruktury deklarowali, że zapora na Wiśle w Siarzewie nadal znajduje się w planach inwestycyjnych.

Projekt popierany jest przez lokalnych posłów, a za to głośno krytykowany przez organizacje ekologiczne. Tym bardziej że nowy rząd miał odejść od betonowania rzek.

Wskrzeszanie marzenia Gomułki

Wydawałoby się, że klamka nad tą inwestycją dawno zapadła. Zapora miała być częścią planowanej od PRL kaskadyzacji Wisły – powstał tylko stopień wodny we Włocławku. W Siarczewie miał powstać kolejny, a wedle planów PiS kosztować 2-3 mld, ale ostatecznie liczono koszty na 10 mld złotych.

Zapora we Włocławku była oczkiem w głowie Gomułki, w planach było więcej takich obiektów.

"Zapora w Siarzewie – kłamstwo, za które obywatele zapłacą miliardy" – nazwała ją organizacja WWF.

Jak podaje Gazeta.pl, wiceprezes Wód Polskich Mateusz Balcerowicz przypomniał, że budowa stopnia jest wpisana do uchwały Rady Ministrów i w aktualnych planach ochrony przeciwpowodziowej.

Co ma osiągnąć zapora w Siarczewie?

Zagospodarować drogę wodną dolnej Wisły w sposób uwzględniający cele polityki transportowej i wodnej, jak czytamy w oświadczeniu. Nowa infrastruktura miałaby zwiększyć poziom ochrony przeciwpowodziowej obszarów położonych wzdłuż dolnej Wisły.

Według wcześniejszych wyjaśnień jednocześnie pełniłaby także funkcję elektrowni wodnej. Nowy stopień ma umożliwić lepsze zarządzanie zasobami wodnymi w regionie oraz zmniejszyłaby ryzyko awarii stopnia Włocławek, który, wedle Wód Polskich, od 50 lat działa niezgodnie z pierwotnym projektem.

Jak zapory mają się chronić?

– W kaskadzie powstaje tak zwana cofka – czyli woda w zbiorniku, spiętrzona przez stopień wodny, niejako podpiera poprzedni wyżej położony stopień. W 1970 roku oddano do użytku stopień wodny we Włocławku, ale następne planowane stopnie kaskady nigdy nie powstały – tłumaczył dla INNPoland hydrolog, dr hab. Artur Magnuszewski.

Wycofane decyzje środowiskowe

Pierwszą decyzję środowiskową o budowie wystosowano w 2017 roku. Zaskarżyły ją organizacje pozarządowe i po kilku latach uchylił ją Michał Kurtyka, ówczesny minister klimatu. Z kolei na wniosek Wód Polskich decyzję ministra uchylił Wojewódzki Sąd Administracyjny. 

Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska odmówił wydania tej decyzji pod koniec ubiegłego roku. Bez niej nie można wydać pozwolenia na budowę, ale Wody Polskie nie zmieniły stanowiska – zaskarżyły tę decyzję do sądu.

GDOŚ oddalił wniosek tytułem poważnych błędów w samym wniosku, w tym braku podstaw, że ww. celów nie da się osiągnąć innymi środkami.

Jak zapora może szkodzić środowisku?

Przeciw zaporze protestowała między innymi WWF. Budowa zapory wpłynie negatywnie ryby oraz roślinność rzeczną, co z kolei uderzy w populacje lokalnych ssaków i ptaków. Organizacja przytacza również argument, że po budowie tego stopnia pojawi się konieczność budowy jeszcze jednego, celem ochrony poprzedniego. Tak jak ma to miejsce teraz.

Z siedmioma argumentami przeciw zaporze możecie zapoznać się na stronie organizacji.

– Zbiorniki zaporowe emitują oprócz dwutlenku węgla również metan, który oddziałuje na klimat kilkadziesiąt razy mocniej. Odpowiadają nawet za 7 proc. emisji metanu na całym świecie. Emisje te są wynikiem beztlenowego rozkładu osadów organicznych, zalanych jak też nagromadzonych wskutek utworzenia zbiornika zaporowego w dolinie rzeki. Polskie badania pokazują, że najwyższe tempo uwalniania metanu wśród zbiorników zaporowych w naszym kraju ma zbiornik Włocławek. A teraz chcemy koło niego wybudować kolejny zbiornik, wzmacniając efekt cieplarniany – apelował dr Mikołaj Troczyński, specjalista ds. Odnawialnych Źródeł Energii z WWF Polska.

Przedstawiciele organizacji zaznaczają również, że energia pozyskiwana z elektrowni wodnych jest odnawialna, ale te niekoniecznie są dobre dla środowiska.

Czytaj także: