Nagłówki niemieckich portali informują o niebezpiecznej toksycznej chmurze znad Polski, która zmierza w stronę do Niemiec. Według tamtejszych ekspertów fala zanieczyszczeń ma pochodzić z polskich elektrowni i zakładów przemysłowych, ze szczególnym uwzględnieniem elektrowni Bełchatów.
Gazeta.pl otrzymała oficjalną odpowiedź w tej sprawie od resortu klimatu, który zapewnia, że napływ zanieczyszczeń z Polski nie wpływa na sytuację w Niemczech.
Smog w Niemczech
"Główną przyczyną wystąpienia wysokich stężeń pyłu zawieszonego na obszarze Niemiec nie jest napływ zanieczyszczeń z Polski, transgraniczny transport zanieczyszczeń mógł mieć jedynie wpływ na podwyższanie stężenia pyłu zawieszonego w sąsiedztwie granicy z Polską" – czytamy odpowiedź resortu klimatu na Gazeta.pl.
Innymi słowy, przemieszczanie się zanieczyszczeń powietrza między krajami nie odbiega od normy.
Skąd więc niemieckie komunikaty?
10 lutego na pogodowych mapach u naszych sąsiadów o jakości powietrza alarmował ciemnoczerwony kolor, wskazujący na duże zanieczyszczenie. Według wyliczeń niemieckich ekspertów 50 proc. pyłów zawieszonych Berlinie pochodziło z Polski.
O podobnych statystykach alarmowali przedstawiciele regionów przygranicznych – jak podawał "Polski Obserwator" senator ds. środowiska Hamburga Jens Kerstan alarmował, że jego miasto otrzymuje 35 proc. smogu z Polski.
"Naszym przykładem powinni podążać wszyscy, niezależnie od tego, czy na poziomie krajowym, czy międzypaństwowym, ponieważ pogoda i klimat nie zatrzymują się na granicach państwowych" – argumentował, cytowany przez portal.
Zobacz także
Wszystko w granicach normy?
Nasz resort środowiska przypomina, że takie dane są jedynie szacunkowe i obarczone dużą niepewnością, a prawo Unii Europejskiej nie reguluje takich kwestii. Jak przytacza Gazeta.pl, zdaniem ekspertów, stężenie smogu ok. 40-50 proc.pochodzi od sąsiadów.
Na większą emisję zanieczyszczeń w Polsce jak i Niemczech w obecnym okresie przekłada się konieczność zwiększenia ogrzewania domów, wywołane z nagłym spadkiem temperatur.