
Pod koniec marca Nadleśnictwo Płytnica napisało na mediach społecznościowych ogłoszenie o poszukiwaniu sprawcy – odpowiedzialnego za wywóz do lasu dużych ilości zużytych ubrań. Został odnaleziony po kilku dniach. Jest to jednak przykład sporego problemu wywołanego zmianą w przepisach segregowania odpadów.
O sytuację zapytaliśmy pracownika związanego z Lasami Państwowymi, który pracuje w Warszawie.
3 tys. zł za zaśmiecanie lasu
Zgodnie z nowelizacją ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, zużyte ubrania i tekstylia powinny trafiać do punktów selektywnego zbierania odpadów komunalnych (PSZOK). Jednak wielu ludzi znów woli porzucać odpady w lasach.
Sprawca śmiecenia w Płytnicy został znaleziony. Prawdopodobnie działał na zlecenie firmy zajmującej się obrotem odzieży używanej – miał zutylizować niechciane ubrania.
To sposób na oszczędności dla osób prowadzących działalność gospodarczą produkującą zużyte ubrania albo odpady tekstylne. Wynajęty kierowca otrzymał 500 zł mandatu i musiał zapłacić rachunek 2,5 tys. zł za uprzątnięcie terenu.
W teorii, jeśli nie chciał płacić, mógł wozić ubrania na raty do PSZOK. Jednak w punktach selektywnego zbioru odpadów znają od dawna takie sztuczki.
– Nie każdym pojazdem wjedziesz do PSZOK. Przepisy są takie, bo Janusze Biznesu robili przekręty. Np. wywozili cale busy odpadów ze swojej działalności, zamiast podpisać umowę na odbiór – tłumaczy mi pracownik Lasów Państwowych. I dodaje, że jakby sprawca woził te ubrania np. przyczepą raz w miesiącu, to problemu mogłoby nie być.
Jednak wizyt w PSZOKach celem utylizacji ubrań unikają przede wszystkim osoby prywatne. Tutaj powody są również prozaiczne: punkty odbioru odpadów są daleko.
Problem z PSZOK-ami
Na terenie całej stolicy, gdzie mieszkam działają cztery PSZOKi. Do każdego mam daleko, to pół miasta albo drugi koniec. Są jednak przypadki, gdy do takiego punktu trzeba naprawdę robić kilometry nawet samochodem.
– PSZOKi zwykle są na odludziu. Albo ich nie ma – zgadza się leśnik.
Jeśli ktoś nie posiada, to taka sytuacja staje się poważnym problemem. Może nawet budzić gniew, bo przecież mieszkańcy gminy już płacą za wywóz odpadów. A tu dochodzi jeszcze strata masy czasy i koszty transportu.
Dla części Polaków nadal łatwiej jest wyrzucić tekstylia do odpadów zmieszanych, i to mimo kary w postaci większych rachunków za wywóz śmieci. Czasem uważają, że nie mają wyjścia, czasem są leniwi. Inni jeszcze utylizują ubrania po staremu, z przyzwyczajenia. Są też przypadki kreatywne – zalać ubrania starym olejem, aby liczyły się jako odpad zmieszany.
– Ludzie dalej zostawiają ciuchy przy pojemnikach Caritasu, albo w miejscach, gdzie kiedyś stały. I ciągle wyrzucają do zmieszanych. Większość ludzi interesuje po prostu, żeby śmieci zniknęły im z oczu. A gdzie trafia potem to już kwestia drugorzędna – dodaje mój rozmówca.
Zobacz także
Utylizacja odzieży w Warszawie
Zapytałem pracownika Lasów Państwowych, jak sytuacja wygląda w stolicy od 1 stycznia br. Złe wieści są takie, że góry śmieci nadal pozostają problemem, niezależnie od przepisów. Oprócz lasów popularnymi miejscami do wyrzucania niechcianych odpadków są puste parcele i inne szeroko pojęte ruiny. Niektórzy mają bliżej do opuszczonych, już zaśmieconych lokacji.
W innych miejscowościach popularnym celem mogą być np. bunkry.
Dobre wieści są takie, że z utylizacją odzieży w Warszawie nie jest tak tragicznie.
Powód? Jeden to duża liczba mieszkańców, bo oznacza także dużą liczbę zainteresowanych pozyskaniem wyrzuconej przez kogoś odzieży.
– Część z wyrzuconych ubrań szybko znajduje innych właścicieli – wskazuje na osoby bezdomne oraz grupy zainteresowane pozyskaniem darmowej, używanej odzieży do różnych projektów.
Większym problemem w warszawskich lasach są odpadki po imprezach oraz… wózki sklepowe. Im bliżej danego sklepu jest las, tym częściej można tam natrafić na porzucony koszyk różnych rozmiarów.
Nielegalne kontenery
– A i pojawiły się nowe kontenery, takie niebieskie, opisane na odzież i zabawki – podsumowuje leśnik.
Urząd Miasta Warszawa
https://eko.um.warszawa.pl/-/kontenenry-na-odziez
Warto przypomnieć, że w Warszawie nie było planów, aby postawić nowe pojemniki na odzież i tekstylia.
Na stronie urzędu miasta czytamy, że zdarzają się ustawione nielegalnie. Nie można określić, do kogo należą. Pomijając częsty kolor niebieski, poszczególne różnią się od siebie.
"Nie będzie dodatkowych kontenerów na tego typu odpady w wiatach śmietnikowych, co mogłoby generować dodatkowe koszty dla mieszkańców. Zamiast tego zużyte ubrania i tekstylia będzie można oddać do dowolnego PSZOK-u na terenie Warszawy. Wszystkie już od dawna mają kontenery przystosowane do odbioru tekstyliów" – tłumaczyła rzeczniczka stołecznego ratusza Monika Beuth.
Część np. te należące do Polskiego Czerwonego Krzyża, jest odpowiednio oznakowania i ustawiona legalnie.
Mój rozmówca jeden nieopodal miejsca zamieszkania i nie wie, kto go postawił. Otrzymałem numer telefonu do obsługi pojemnika i udało mi się skontaktować z osobą odpowiedzialną – przedstawiła się jako prywatny przedsiębiorca, dzierżawiący teren od dzielnicy. Nie udzieliła więcej informacji.