
Od Kanału Zero po Pub Mentzen – kampania polityczna to nie tylko walka o lepszą Polskę, ale i o lepsze pieniądze. Przyglądamy się, kto zarobił, a kto stracił na wyścigu o fotel prezydenta.
Co by nie mówić o Krzysztofie Stanowskim, założyciel Kanału Zero nigdy nie ukrywał, dlaczego startuje w wyścigu prezydenckim.
Jego celem nie było objęcie najwyższego stanowiska w kraju, a pokazanie kulis kampanii i oczywiście promocja należącej do niego platformy. Po drodze otrzymał ponad 240 tys. głosów, czyli ok. 1,2 proc. poparcia – to więcej od różnicy w poparciu Nawrockiego i Trzaskowskiego w niektórych sondażach.
Jednak zdecydowanie więcej niż głosów poparcia otrzymał subskrybentów na YouTube, których liczba przekłada się na zarobki z reklam.
Z danych opublikowanych dzisiaj przez Stanowskiego na X wynika, że jego platforma zyskała w ostatnim miesiącu ponad 170 tys. subskrybentów, a jej szacowane przychody wyniosły 1,7 mln zł.
Stanowski miał wydać na swoją kampanię ok. 100 tys. zł.
Piwo w pubie Mentzen
Jednak nie tylko szef Kanału Zero zarobił na swoim starcie w wyborach. Na podobnej zasadzie mógł dorobić się Sławomir Mentzen.
Choć nie przeszedł do drugiej tury, poseł Konfederacji uplasował się na trzecim miejscu podium. Oznacza to, że jego poparcie może mieć decydujący wpływ na wynik drugiej tury. Mentzen wykorzystał to nie tylko do budowania kapitału politycznego, ale i zbierania obserwatorów swojego kanału na YouTubie.
Po tym jak obaj kandydaci ruszyli do Torunia, żeby wziąć udział w programie Mentzena, jego kanał przekroczył milion subskrybentów. Rozmowę z Rafałem Trzaskowskim w ramach serii "Mentzen grilluje" oglądało ponad 600 tys. osób.
Nagranie zatytułowane "Kogo poprę w drugiej turze?" wyświetlono w niecały tydzień 1,5 mln razy.
W tym wszystkim Mentzen zdążył jeszcze upchnąć promocję swojego browaru.
Choć pomysł pójścia na piwo z Sikorskim i Trzaskowskim do należącego do posła Konfederacji lokalu miał wyjść ze strony szefa MSZ, trudno wyobrazić sobie lepszą reklamę. Zdjęcia najważniejszych przedstawicieli polskiej polityki siedzących z browarami za drewnianą ławą w Toruńskim pubie obiegły cały polski internet.
Na swojej kampanii prezydenckiej może też potencjalnie zarobić Grzegorz Braun. Choć nie wykorzystał jej do promocji kanału na YouTube czy swojej firmy, na tak zaskakująco wysokim poparciu poseł z pewnością zyskał kapitał polityczny. A nikt tak dobrze nie monetyzuje kapitału politycznego jak Grzegorz Braun! (Może oprócz Donalda Trumpa).
Przypomnijmy, że po antysemickim ataku z użyciem gaśnicy w Sejmie Braun za pośrednictwem portalu Zrzutka.pl zarobił przynajmniej 220 tys. zł. Wcześniej pojedyncze zrzutki posła przynosiły nawet pół miliona złotych w datkach.
Różne rodzaje kapitału
Reszta kandydatów i kandydatek raczej straciła na swoim starcie w kampanii. Oczywiście można powiedzieć, że w kilku przypadkach to długofalowa inwestycja.
Politycy pokroju Magdaleny Biejat czy Adriana Zandberga ugruntowali swoją pozycję polityczną. W przypadku Razem przełożyło się to np. na wyraźny skok w liczbie zapisów do partii.
Trudno jednak obronić start w wyborach Szymona Hołowni. Marszałek na samą kampanię w sieci wydał 300 tys. zł., a wyścig zakończył w pierwszej turze z upokarzająco niskim wynikiem mniej niż 5 proc. poparcia.
