Ekranoplan Bohai Sea Monster.
Ekranoplanu z Zatoki Bohai. Ta technologia przeżywa renesans (zdjęcie wyostrzone z AI). Fot. chińskie media społecznościowe/zmodyfikowane z AI.

Po chińskich mediach społecznościowych krąży zdjęcie tajemniczego pojazdu. Ochrzczony “Potworem z Morza Pohaj” (Bohai Sea Monster) jest ekranoplanem – fascynującą i prawie zapomnianą technologią z epoki Zimnej Wojny. Omawiamy dostępne zdjęcia i przypominamy losy tych pojazdów (w tym także polski akcent).

REKLAMA

Patrząc na rozmazane zdjęcie z chińskich mediów społecznościowych, na usta ciśnie mi się parafraza słynnego cytatu kojarzonego z Supermanem: Czy to łódź, czy samolot? Nie, to ekranoplan.

Czyli typ pojazdu, który łączy możliwości samolotu, poduszkowca i łodzi i który potrafi w błyskawicznym tempie przemieszczać się tuż nad powierzchnią wody.

Technologia o ogromnym potencjale, wprowadzona przez sowietów w latach 60. Chiny przywracają ją do użycia i budzą niepokój. Chociaż nie jest aż tak zapomniana, bo nie brakuje projektów cywilnych transportowców.

Z tego tekstu dowiecie się więcej ciekawostek o tych fascynujących pojazdach.

Chiński ekranoplan "Bohai Sea Monster"

Obecnie krążą dwie fotografie nowego chińskiego pojazdu, którego oficjalna desygnacja ani konstruktor nie są znani. Jedna z ubiegłego tygodnia przedstawia go w porcie. Nowa pokazuje go od frontu w Zatoce Pohaj.

logo
Przybliżone zdjęcie Bohai Sea Monster. Fot. chińskie media społecznościowe.

Na obu widoczny jest rozdwojony ogon, cztery silniki odrzutowe na grzbiecie oraz skrzydła zakręcające ku dołowi. To charakterystyczne cechy ekranoplanów, poruszających się błyskawicznie z pomocą efektu przypowierzchniowego.

Czym jest efekt przypowierzchniowy? Z ang. ground effect. Skrzydła statku lecącego nad ziemią lub wodą, mniej więcej w połowie długości skrzydła wytwarzają większą siłę nośną niż podczas lotu na większej wysokości. Tworzy się "bańka" powietrza o wysokim ciśnieniu, trochę jak u poduszkowca. Pozwala to ekranoplanom śmigać setki kilometrów na godzinę mimo ogromnych rozmiarów (można argumentować, że nie ma górnej granicy...) i dźwigać więcej ładunku niż podobny im samolot.

Podstawową zaletą tej technologii jest możliwość do błyskawicznego transportu po morzu, z większym udźwigiem niż byłoby to możliwe dla samolotów, poniżej wykrywalności dla radarów i z możliwością dostania się na ląd.

Eksperci zwracają uwagę na szare malowanie sugerujące przeznaczenie do operacji wojskowych. W tym kontekście nie należy wykluczyć zastosowania go do potencjalnej inwazji na Tajwan, do np. desantu. Krąży też teoria, że pojazd będzie autonomiczny i elementem dronowej floty zaopatrzeniowej Pekinu.

Czytaj także:

Istnieje także możliwość, że zostanie jednostką ratunkową. Do tej pory ta technologia powracała w projektach głównie do zastosowań pokojowych.

Eksperci wskazują, że sfotografowany pojazd jest eksperymentalny, demonstratorem możliwości tej technologii. Niewykluczone jest, że zobaczymy dużo większe "potwory" w przyszłości.

Bo w przeszłości plany dotyczące technologii ekranoplanów były ambitne – prześcigano się, aby zrobić coraz większe kolosy.

Niekonwencjonalna technologia sowietów

Nazwa "Potwór z Morza Pohaj" (Bohai Sea Monster) jest odwołaniem do historii tej technologii: pierwszy radziecki ekranoplan zaobserwowały amerykańskie satelity, a jego rozmiary (37,6 m rozpiętości skrzydeł, 92 m długości) szokowały obserwatorów, nadając mu pseudonim "Potwór z Morza Kaspijskiego".

Zdjęcie satelitarne z 1968 roku nadal robi wrażenie. Prototypowy statek wypełnia sobą cały dok budynki stoczni wyglądają przy nim jak namioty. Wedle danych z ZSRR, osiągał szybkości w granicach 470-740 km/h, unosząc nawet 500 ton do 14 metrów nad poziomem morza.

logo
Zdjęcie satelitarne "Potwora z Morza Kaspijskiego", 1968 rok. Fot. Wikipedia.

Jego testy trwały 15 lat, nim rozbił się w 1980 roku i zatonął na Morzu Kaspijskim. Uznano, że jest za ciężki, aby go wydobyć.

Stał się podstawą dla jednostek klasy Lun. Zdążyli zbudować jedną, używaną od 1987 roku do lat 90. Była nieco mniejsza (380 ton), ale uzbrojona w trzy rzędy wyrzutni rakiet.

Dlaczego ekranoplany się nie przyjęły?

Kres życia militarnych ekranoplanów wyznaczył kres Związku Radzieckiego, co pociągnęło za sobą cięcia funduszy dla programów.

A jakich to dla nich ZSRR nie miało planów! W tym padł pomysł budowy gargantuicznego lotniskowca-ekranoplanu wielkości 305 metrów, dla 25 myśliwców lub jednego wahadłowca kosmicznego.

logo
Rozmiary niektórych ekranoplanów zbudowanych, jak i niezrealizowanych projektów. Ilustracja z archiwalnego francuskiego magazynu "Science & Vie"

Można jednak spekulować, że i tak nie miałyby dużo dłuższego życia. Technologia jest imponująca, ale w praktyce ekranoplany w tamtych czasach miały sporo problemów.

Podstawowym kłopotem była sterowność. Gdy morze było wzburzone, każda zmiana kursu była walką z maszyną, ryzykiem na nagłe wodowanie i kraksę. Więc bezpiecznie latało się nimi, tylko gdy tafla wody była względnie łagodna.

Nic dziwnego, że wojskowa wierchuszka zaczęła kwestionować sensowność bestii karmiącej się pieniędzmi. Produkcja ekranoplanów pochłaniała ogromne fundusze, a drugie tyle dokładała ich konserwacja. Problematyczny był również specjalistyczny trening dla załogi i stawianie specjalistycznej infrastruktury od zera.

Ekranoplany wojskowe łączyły zalety łodzi i samolotów, ale również ich wady: mimo że cięższe do wykrycia przez radary, mogły być celem dla amunicji przeciwokrętowej jak i przeciwlotniczej.

logo
Ekranoplan Lun na plaży. Fot. Serg Alesenko/Pexels.

W planach była konstrukcja również drugiej jednostki klasy Lun, ale ta miała być mobilnym szpitalem i pojazdem ratowniczym, nazwanym "Spasatel" (Ratownik). Niedokończony spoczywa w Niżnym Nowogrodzie.

Rosjanie testowali również mniejszą klasę A-90 Orlyonok (Orzełek), w latach 1979-1993 wybudowano cztery sztuki. Pierwotnie były desantowcami. Jeden miał zostać przerobiony i wykorzystany w misjach badawczych na Arktyce. Ostatni ocalały, S26, trafił na wystawę do moskiewskiego Muzeum Marynarki.

Pierwszy Lun również stanowi nie lada atrakcję turystyczną. W 2020 roku Rosjanie przeprowadzili dużą operację logistyczną odholowania kolosa do miasta Derbent w Dagestanie. Ma stanowić teraz centralną atrakcję powstającego parku rozrywki "Park Patriotów"... który zostanie zbudowany dookoła maszyny.

Plaża jest w tej chwili niedostępna dla turystów, ale nie brak odważnych przekradających się na miejsce, aby zrobić fotki tej starej bestii. Niektórzy błędnie podpisują go jako oryginalnego "Potwora z Morza Kaspijskiego", przez co określenie również stało się dla niego synonimem.

logo
Lun na placu budowy. Fot. Ilya Sobolev/Pexels.

Czy wojskowe ekranoplany powrócą?

Sowieckie osiągnięcie zrobiło wrażenie na świecie. Amerykanie próbowali stworzyć własne odpowiedniki "Potwora z Morza Kaspijskiego", nawet większe, w tym Boeing Pelican Ultra Large Transport Aircraft, ale napotykali podobne ograniczenia.

Obecnie podobnie jak sterowce, technologia ekranoplanów wydaje się wracać do łask. Współczesne jednostki są wyłącznie cywilne i ratownicze.

Amerykańskie DARPA ma w planach pierwszy lot ekranoplanu cargo Liberty Lifter X-plane w 2028-2029 roku. Z kolei startup The Flying Ship Company celuje w autonomiczne drony korzystające z efektu przypowierzchniowego. Pasażerski i elektryczny wariant opracowuje firma REGENT Craft.

Rosjanie również nie zapomnieli o własnej technologii. W 2007 roku pojawił się projekt Beriev Be-2500 Neptun, który również miał rozmiarami przyćmić poprzednie osiągnięcia. Jak wiadomo, nie wyszedł poza fazę konceptową. Nowszy projekt z 2014 roku to TTS-IS, mający dźwigać nawet 500 ton ładunku. Ma wejść do służby w 2030 roku. Komercyjną jednostkę pasażerską opracowuje RDC Aqualines.

Czytaj także:

Nad jednostką transportową pracuje także singapurska firma Wigetworks, która ma już zbudowany prototyp AirFish 8. Do krajów zajmujących się tą technologią można dodać Koreę Południową (w tym mieli projekt przeznaczony dla wojska), Danię i Niemcy.

Chińczycy w 2017 roku przeprowadzali loty testowe ekranoplanu Xiangzhou 1. Mały (12 metrów), jednosilnikowy, nie sprawia wrażenie potwora. Jego przeznaczeniem miało być ratownictwo i turystyka.

Nie wiadomo, czy tamten projekt jest powiązany z pojazdem z Zatoki Pohaj.

"Pierwszy na świecie" taki ekranoplan w Polsce

W Polsce również trwają pracę nad ekranoplanami – zarówno badawczymi jak i militarnymi. Badania nad autonomicznym i wojskowym ekranoplanem prowadzą Wojskowa Akademia Techniczna (WAT), Politechnika Gdańska i Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych.

Projekt jest realizowany w kluczowej dla bezpieczeństwa państwa nowoczesnej technologii. Rośnie zapotrzebowanie w zakresie obronności kraju na szybkie wsparcia działań Wojsk Specjalnych na akwenach morskich, w tym do przerzutu zaopatrzenia. Znakomitym rozwiązaniem w tym aspekcie okazuje się bezzałogowa platforma nawodno-powietrzna wykorzystująca efekt przypowierzchniowy tzw. efekt ekranu. Odpowiednie jego wykorzystanie, w połączeniu z modułową budową jednostki pływająco-latającej stanowi kluczowe rozwiązanie szybkiego wsparcia działań Sił Specjalnych na obszarach morskich. Pokonanie barier technologicznych i technicznych będzie skutkowało powstaniem demonstratora bezzałogowej platformy nawodno-powietrznej wykorzystującej efekt przypowierzchniowy.

dr inż. Maciej Majcher z Wydziału Mechatroniki, Uzbrojenia i Lotnictwa WAT

komunikat prasowy WAT, 2021 rok.

Jak chwali się WAT, to "pierwszy na świecie" taki projekt. Od 2021 roku WAT nie podaje więcej wieści o pracach nad tym ekranoplanem. Cztery lata temu był on na etapie projektu aerodynamicznego platformy. Wyznaczono jego podstawowe charakterystyki i badano doświadczalnie zachowanie w tunelu aerodynamicznym.

W chwili publikacji komunikatu prasowego trwały prace nad systemem sterowania, projektem wytrzymałościowym platformy oraz wyznaczaniem charakterystyk aerodynamicznych dla ustalonych konfiguracji.

Czytaj także:

Źródła: WAT, CNN, Naval News, Wikipedia.