4-dniowy tydzień pracy nie uratuje pracoholików. "Odpoczynek to przywilej"
Polacy są jednymi z najbardziej narażonych na pracoholizm w UE. Ilus.: Mykyta Kravčenko / Unsplash

Coraz więcej osób balansuje na granicy równowagi między pracą a życiem prywatnym. Maile po godzinach czy przychodzenie do pracy mimo choroby to już niemal codzienność. To z kolei sprawia, że Polacy są przemęczeni i zestresowani. Rząd upatruje remedium w 4-dniowym tygodniu pracy, ale czy to wystarczy? 

REKLAMA

To może być początek nowego rozdziału – od 1 lipca 2025 w wybranych firmach i instytucjach ruszył pilotaż czterodniowego tygodnia pracy. Cel? Sprawdzić, czy ten model sprawdzi się w polskich realiach. Projekt może jednak nie być wystarczający do walki z kulturą pracoholizmu.

Polacy najbardziej narażeni na pracoholizm w UE

Doświadczenia innych krajów potwierdzają, że skrócenie czasu pracy ma realne przełożenie na samopoczucie zatrudnionych. Pilotaż przeprowadzony przez University of Cambridge i Boston College w ponad 60 brytyjskich firmach pokazał, że po ograniczeniu liczby godzin aż 40 proc. pracowników odczuło spadek stresu, a 75 proc. mówiło o mniejszym wypaleniu zawodowym. 

Wielu Polaków przyznaje, że praca, zamiast dawać im satysfakcję i poczucie spełnienia, jest dla nich coraz częściej ciężarem. Potwierdzają to wyniki badania Zaangażowanie 2024 zrealizowanego przez platformę Enpulse. 

Co drugi zatrudniony uważa, że praca jest dla niego źródłem nadmiernego stresu, a jeden na czterech czuje, że przytłacza go ilość obowiązków służbowych. Co trzeci przyznaje z kolei, że ma problemy z zachowaniem równowagi między życiem zawodowym a prywatnym.

Czytaj także:

– Polscy pracownicy są jednymi z najbardziej narażonych na pracoholizm i wypalenie zawodowe w Europie. Praca po godzinach dla wielu stała się normą, a weekendy i dni wolne to dla wielu czas, gdy sprawdzają maile, kończą zadania czy robią research. Panuje ciche przyzwolenie na bycie dostępnym. Nikt nie reaguje, gdy ktoś wysyła wiadomość po 22:00 czy odpowiada o 6:30 rano – mówi Magda Pietkiewicz, ekspertka rynku pracy i twórczyni platformy Enpulse służącej do badania i budowania zaangażowania pracowników. 

– Można powiedzieć: to wina pracownika, który nie potrafi zarządzać własnym czasem. Ale takie podejście spłyca problem. Jeśli tysiące ludzi regularnie "źle zarządza czasem", to może wcale nie chodzi o to, że nie potrafią wyznaczać priorytetów, tylko o coś innego? – dodaje ekspertka.

Normalizacja przeciążenia

Wiele badań potwierdza, że duża część pracowników czuje presję, by być dostępnym poza godzinami pracy. Takie zjawiska jak prezenteizm – czyli przychodzenie do pracy mimo choroby – oraz leaveism, polegający na wykonywaniu obowiązków podczas urlopu czy nawet L4, stały się niemal normą. 

Aż 62 proc. Polaków pomimo choroby decyduje się stawić w pracy, a 56 proc. pracuje wieczorami lub w dni wolne. Co więcej, tylko co drugi polski pracownik wykorzystuje cały przysługujący mu urlop w ciągu roku kalendarzowego. W rezultacie brakuje nam realnego odpoczynku, który jest kluczowy dla zdrowia psychicznego i zapobiegania wypaleniu.

– Jeśli manager pisze maile w niedzielę wieczorem albo łączy się na spotkanie z gorączką, to wysyła do zespołu jasny sygnał: tak wygląda zaangażowanie. Nikt tego nie mówi wprost, ale wszyscy rozumieją przekaz: dostępność 24/7 staje się niepisanym standardem – mówi Magda Pietkiewicz. 

– Co gorsza, presję narzucają sobie sami pracownicy. Wszechobecne FOMO, czyli fear of missing out, przekłada się także na pracę. Coraz częściej mamy też do czynienia z tzw. L4 shaming – stygmatyzowania pracowników korzystających ze zwolnień lekarskich. Te niepokojące zjawiska powinny budzić realny niepokój i skłaniać do refleksji. Takie działanie to znak, że skrócenie tygodnia pracy nie poprawi sytuacji pracowników – mówi Magda Pietkiewicz, ekspertka HR i twórczyni platformy Enpulse.

Prawo do wypoczynku

W niektórych krajach Europy wprowadzono już przepisy prawne mające wspierać tzw. work-life balance

We Francji od 2017 roku w firmach zatrudniających co najmniej 50 osób obowiązuje droit à la déconnexion. Ta regulacja daje pracownikom prawo do wyłączenia służbowych telefonów i maili po godzinach pracy. W Portugalii zabrania się kontaktów pracodawców z pracownikami po godzinach pracy poza wyjątkowymi sytuacjami. Za złamanie tego zakazu można dostać grzywnę do kilku tys. euro. Z kolei we Włoszech prawo wymusza zawieranie umów dotyczących pracy zdalnej. Muszą one zawierać określenie czasu odpoczynku i mechanizmy zaprzestania korzystania z narzędzi cyfrowych po pracy. 

Polska wciąż pozostaje na etapie dyskusji nad takimi rozwiązaniami. Zgodnie z obowiązującymi przepisami - w tym nowelizacją dotyczącą telepracy - pracownik z formalnego punktu widzenia nie jest zobowiązany do pozostawania w kontakcie po godzinach pracy. Brak jednak zapisu, który jednoznacznie chroniłby prawo do bycia offline. 

Jednak takie regulacje mogą pojawić się już niedługo. Unia Europejska jest obecnie na etapie opracowywania dyrektywy dotyczącej prawa do rozłączenia się i telepracy. Jeśli zostanie przyjęta na poziomie UE, Polska będzie musiała ją wdrożyć. 

– Prawo prawem, ale jeśli chcemy prawdziwej zmiany, potrzebujemy czegoś więcej – mówi Magda Pietkiewicz, ekspertka rynku pracy. – Czterodniowy tydzień pracy nie może być kolejnym ładnie brzmiącym sloganem. Musi iść w parze z przebudową kultury organizacyjnej. Teraz odpoczynek traktowany jest jak przywilej, a nie, jak element obowiązków służbowych.

I dodaje: – Problem w tym, że dziś mamy system, który nagradza dostępność 24/7. W takim układzie skrócenie tygodnia pracy może nie przynieść oczekiwanych efektów. Wręcz przeciwnie, może tylko zwiększyć tempo i presję. Bo jeśli nie zmienimy sposoby myślenia o pracy i odpoczynku, to ten "wolny dzień" szybko stanie się dniem do nadrabiania zaległości. A to już nie jest efektywność – to przepracowanie w nowym opakowaniu.