
Każda rewolucja technologiczna budziła strach o kondycję ludzkiego umysłu. Teraz, z AI w roli głównej, ponownie stajemy przed pytaniem: czy naprawdę jesteśmy coraz głupsi, czy po prostu zmieniamy sposób, w jaki myślimy? Tym razem odpowiedź może okazać się jeszcze trudniejsza.
Bóg Teut, wynalazca liczb i liter, postanowił podzielić się swoją wiedzą z królem Egiptu – Tamuzem. Ten zaś był ciekaw, jaki pożytek płynie z każdej ze sztuk stworzonych przez boga.
"(...) uczyni Egipcjan mądrzejszymi i sprawniejszymi w pamiętaniu; wynalazek ten jest lekarstwem na pamięć i mądrość" – mówił o nauce pisania Teut w Fajdrosie Platona.
Władca Egiptu nie chciał się z nim jednak zgodzić: "Ty jesteś ojcem liter, zatem przypisałeś im wartość wprost przeciwną tej, którą one posiadają naprawdę. Ten wynalazek niepamięć w duszach ludzkich posieje, bo człowiek, który się tego wyuczy, przestanie ćwiczyć pamięć". Dodał też: "To nie jest lekarstwo na pamięć, tylko środek na przypominanie".
To zaskakujące, jak tekst sprzed 2,5 tys. lat potrafi rezonować ze współczesnymi dyskusjami. Rozważania ucznia Sokratesa o piśmie są w końcu niemal dokładnym odpowiednikiem dzisiejszych rozmów na temat wpływu nowych technologii na naszą pamięć.
Jako starszy przedstawiciel kohorty "zetek" jestem przecież przedstawicielem pierwszego pokolenia, które nigdy nie uczyło się na pamięć numerów telefonów, nie mówiąc już o nazwach ulic.
Jednak zanim w pełni zrozumieliśmy wpływ smartfonów i stałego dostępu do internetu na nasze zdolności poznawcze, świat technologii rozpoczął kolejną rewolucję. Sztuczna inteligencja zapewnia nam dziś nie tylko bezpośredni dostęp do informacji – wymagający jeszcze mniejszego wysiłku intelektualnego niż wyszukiwarka Google – ale może również wykonywać coraz więcej czynności za nas.
Dzisiaj bezsensowne wydaje się więc nie tylko zapamiętywanie numerów telefonów znajomych, ale też samodzielne pisanie maili, życzeń urodzinowych, czy nawet prac zaliczeniowych na studia.
Czy technologia naprawdę sprawia, że jesteśmy głupsi?
Od druku Gutenberga po kalkulatory
Wspomniany fragment jednego z dialogów platońskich wyraża konkretną obawę: ludzie zamiast polegać na swoim umyśle, zaczną się posiłkować zewnętrznymi symbolami, przez co ich pamięć będzie gorsza, a umysł "słabszy".
Podobne obawy towarzyszyły nam również w trakcie kolejnych rewolucji technologicznych. Było tak w przypadku: wynalezienia druku przez Gutenberga, wprowadzenia do produkcji maszyn parowych, popularyzowania kalkulatorów i oczywiście wraz z nadejściem internetu.
W połowie XV wieku obawiano się, że dostępność książek spowoduje zmniejszenie wysiłku intelektualnego. Zamiast spędzać lata na ręcznym kopiowaniu i studiowaniu, ludzie zyskali dostęp do gotowych informacji. Obawiano się, że to zuboży ich umysłowo, ponieważ nie będą musieli "walczyć" o wiedzę.
To wówczas Erazm z Rotterdamu – niderlandzki duchowny, nazywany "księciem humanistów" – narzekał na "rojowiska książek", które "szkodzą prawdziwej nauce, bo stwarzają przesyt, a nawet w dobrych rzeczach przesyt jest czymś najbardziej szkodliwym". Według Waltera J. Onga autora książki Oralność i piśmienność. Słowo poddane technologii, duchowny miał stwierdzić, że umysły ludzi "są teraz ulotne i ciekawskie wszystkiego, co nowe".
Wpływ automatyzacji na nasze zdolności poznawcze niepokoił również myślicieli w trakcie rewolucji przemysłowej. Maszyna parowa miała nie tylko prowadzić do utraty pracy, ale również doprowadzić do spadku jakości życia i umiejętności rzemieślniczych.
Według Karola Marksa praca w fabryce miała "upośledzać" człowieka, ponieważ "przekształca go w prosty dodatek do maszyny".
Echa tych dyskusji słyszeliśmy na radach pedagogicznych w latach 70. XX wieku, kiedy popularyzacja kalkulatorów miała sprawić, że uczniowie (a wkrótce dorośli ludzie) nie będą w stanie dodawać i odejmować.
Jednak obawa na temat wpływu technologii na nasze umysły na dobre zagościła w rozmowach dopiero w XXI wieku, kiedy mogliśmy zacząć oceniać efekty popularyzacji internetu.
Swoje własne lęki związane z nastaniem ery cyfrowej opisał Nicholas Carr w głośnym eseju z 2008 roku dla magazynu "Atlantic", Czy Google nas ogłupia?
Nicholas Carr, "Czy Google nas ogłupia?"
Lęk o wpływ technologii na nasz umysł towarzyszy nam więc od prawie 2,5 tys. lat. Dotyczy on w pierwszej kolejności zdolności zapamiętywania, ale również skupienia i wartości przyswajanej wiedzy.
Czy jest się naprawdę czego bać?
"Efekt Google’a"
W 2011 roku na łamach czasopisma "Science" ukazał się opis badania przeprowadzonego przez Betsy Sparrow z Columbia University. Badaczka starała się pokazać, jak internet zmienia sposób, w jaki zapamiętujemy informacje.
Uczestnikom podano zestaw nowych – wcześniej im nieznanych – informacji. Następnie poproszono o wpisanie tych danych do komputera. Połowie powiedziano, że ich wpisy zostaną usunięte, a drugiej, że zostaną zapisane i będą dostępne później.
Grupa, której powiedziano, że ich wpisy zostaną usunięte, zapamiętała informacje znacznie lepiej niż ta, która wiedziała, że będzie mogła do nich wrócić.
Badanie to dowodzi, że nasz mózg traktuje internet jako rodzaj zewnętrznego magazynu pamięci. Zamiast zapamiętywać fakty, koncentrujemy się na tym, gdzie możemy je znaleźć. To zjawisko nazwano "efektem Google'a".
Można je jednak przełożyć na zdecydowanie więcej, niż wyszukiwanie haseł w internecie. Przecież "outsourcingu pamięci" doświadczamy obecnie na każdym kroku. Dostęp zarówno do faktów z naszego życia, jak i wiedzy jest niemal stale zapośredniczony przez technologię.
To jasne, że nie pamiętam ani twojego adresu, ani tym bardziej numeru telefonu. Ale na tym się nie kończy. Żeby ustalić, z kim i gdzie byłem na wyjeździe rok temu, otwieram galerię zdjęć. Zanim włączę piosenkę na imprezie, zaglądam do zapisanych utworów na Spotify. Żeby przypomnieć sobie nazwisko reżysera, odpalam Filmweb.
Nie polegam na własnej pamięci – tym wadliwym i subiektywnym agregacie danych – skoro mogę powołać się na zewnętrzne źródło.
Jednak, co wtedy tracę?
Trening mózgu
Siłownia jest porównaniem, którego najczęściej używają badacze.
"Jeśli wyobrazimy sobie, że mózg jest jak mięsień, to pewne czynności, jak np. nauka map ulic Londynu, są jak ćwiczenie na siłowni" – mówił Hugo Spiers z University College London.
Spiers dowodził zespołem, który przeprowadził badania nad wykorzystywaniem technologii GPS. W eksperymencie badani poruszali się po wirtualnym mieście, używając raz technologii nawigacyjnej, a raz – polegając na własnej pamięci.
Za pomocą rezonansu magnetycznego naukowcy zaobserwowali, że gdy uczestnicy polegali na własnej orientacji w przestrzeni, ich hipokamp (część mózgu odpowiedzialna za pamięć przestrzenną) i kora przedczołowa (planowanie) wykazywały znacznie większą aktywność. Gdy zaś korzystali z GPS, aktywność tych obszarów była znacznie mniejsza.
"To, co możemy powiedzieć na podstawie naszych badań, to, że nie ćwiczysz tych konkretnych części mózgu, gdy polegasz na zewnętrznych wskazówkach" – komentował wyniki eksperymentu Hugo Spiers.
Do podobnych wniosków dochodzą również badacze innych przykładów wykorzystywania technologii w naszym codziennym życiu.
Poleganie na źródłach zewnętrznych osłabia naszą pamięć. Nagminne korzystanie z zewnętrznych wskazówek upośledza zdolność tworzenia "map poznawczych", przyswajanie treści w mediach społecznościowych. A otrzymywane bez przerwy powiadomienia – skracają czas koncentracji.
Obecnie natomiast obserwujemy, jak nowa technologia zaczyna wchodzić do powszechnego użytku. Jej konsekwencje dla naszych zdolności umysłowych mogą się jednak okazać najpoważniejsze ze wszystkich opisywanych dotąd przełomów.
Sztuczna inteligencja ma stanowić przecież nowy rodzaj automatyzacji. Taki, który może potencjalnie objąć każdą aktywność umysłową.
Czy AI sprawia, że jesteśmy głupsi?
Sztuczna inteligencja jest zapewne najszybciej implementowaną technologią w historii ludzkości. ChatGPT pobił rekord TikToka w ilości pobrań, stając się najszybciej rozprzestrzeniającą się aplikacją w historii. Jest też obecnie szóstą najczęściej odwiedzaną stroną internetową na świecie.
Jednak dopiero teraz poznajemy pierwsze wyniki badań na większą skalę, dotyczących wpływu sztucznej inteligencji na nasze funkcje poznawcze, takie jak zapamiętywanie, analizowanie czy rozwiązywanie problemów.
Jedno z najczęściej cytowanych badań pochodzi z MIT Media Lab. Naukowcy przeanalizowali aktywność mózgu u osób, które pisały eseje, używając ChatGPT, oraz u tych, które tworzyły je samodzielnie.
Badanie to wykazało, że użytkownicy AI mieli znacznie niższą aktywność mózgu w obszarach odpowiedzialnych za język i tzw. kontrolę wykonawczą (związaną m.in. z planowaniem, kontrolą impulsywnych zachowań i "przełączaniem się" między zadaniami).
Co więcej, ich eseje były oceniane jako "pozbawione duszy", a ich autorzy gorzej radzili sobie z podobnymi zadaniami, gdy AI zostało im odebrane. To pokazuje, jak mózg "odpuszcza sobie" wysiłek intelektualny, gdy ma pod ręką narzędzie, które "popracuje" za niego.
Sztuczna inteligencja jest jak siekiera
Wciąż jednak nie możemy jednoznacznie odpowiedzieć na początkowe pytanie: czy technologia sprawia, że jesteśmy głupsi?
Tak – do tej pory korzystanie z technologii stopniowo upośledza nasze zdolności poznawcze, a ostatni przełom zaprezentowany przez Big Tech może tylko spotęgować te zmiany.
Wina nie leży jednak wyłącznie po stronie technologii.
Ze sztucznej inteligencji – tak jak z młotka czy siekiery – można w końcu korzystać na wiele sposobów, z których tylko niektóre są bardzo szkodliwe. Jeśli wykorzystujemy ją w sposób pasywny – bezmyślnie kopiując odpowiedzi na proste prompty – cierpią na tym nasze zdolności poznawcze. Z tej technologii możemy jednak korzystać w sposób aktywny.
Sztuczna inteligencja może stać się wsparciem w naszej aktywności intelektualnej: być partnerem sparingowym w dyskusji, źródłem dodatkowych kontekstów, towarzystwem do burzy mózgów. Technologia ta jest jednak projektowana i implementowana w dziedzinach, które promują pasywne wykorzystywanie AI.
Jeżeli podporządkujemy nową technologię jedynie zasadzie produktywności – czyli szybkiego powielenia materiału najmniejszym możliwym kosztem – nigdy nie zaczniemy korzystać z niej w sposób aktywny. A ten scenariusz może pozytywnie przełożyć się na nasze życie społeczne.
W końcu jeśli tak szybko rozwijająca i rozprzestrzeniająca się technologia, zamiast być "partnerem w myśleniu", stanie się jego zastępcą, możemy stopniowo utracić umiejętność samodzielnej analizy rzeczywistości.
Wówczas nasza zdolność krytycznego myślenia podzieli los naszej umiejętności zapamiętywania numerów telefonu.
Zobacz także
