Wiceminister Szyszko o KPO: "Rząd i ministerstwo wyszły obronną ręką" 
Wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jan Szyszko broni rządu po aferze z KPO. Fot. B. Banka / Agencja Wyborcza.pl; Fot. J. Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl. Montaż: naTemat.pl

– Dobrze, że ta sprawa wyszła na jaw – mówi w wywiadzie dla INNPoland i naTemat wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jan Szyszko. Zapytaliśmy go o konsekwencje afery z KPO, błędy w komunikacji rządu i o lekcje, jakie wyciągnął z tej sytuacji. 

REKLAMA

Przypomnijmy, że tzw. afera z KPO rozpoczęła się, gdy ujawniono, że część unijnych dotacji z Krajowego Planu Odbudowy przeznaczonych dla sektora HoReCa (Hotele, Restauracje, Catering) trafiła na kontrowersyjne cele, w tym jachty, solaria, ekspresy do kawy czy "platforma e-learningowa do nauki gry w brydża".

To wywołało szerokie oburzenie społeczne, uruchomiło kontrole Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej (MFiPR), dymisje, oraz postępowania Prokuratury europejskiej. O szczegółach tej afery oraz o jej możliwych konsekwencjach rozmawialiśmy z Janem Szyszko. Obecny wiceminister MFiPR był również głównym negocjatorem ds. rewizji KPO i to on – obok Ministry Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz – stał się twarzą niedawnych kontrowersji. 

Po co pomagać tym, którzy wygrali pandemię?

Wiktor Knowski, INNPoland: Po co dofinansowywać branżę HoReCa tyle lat po pandemii? Przecież wiadomo, że ci przedsiębiorcy, którzy ją przetrwali, mają ugruntowaną pozycję i teraz już nie potrzebują tego wsparcia.

Wiceminister Jan Szyszko: Krajowy Plan Odbudowy jest częścią Funduszu Odbudowy, który jest przedsięwzięciem Unii Europejskiej i miał dźwignąć europejską gospodarkę po pandemii. Stąd wiele inwestycji w ramach tego funduszu – nie tylko w Polsce – było nastawione na podniesienie z kolan sektorów, które w pandemii szczególnie ucierpiały. Branża HoReCa niewątpliwie do nich należała. Czy realizacja tego programu w roku 2024 i 2025 jest optymalna? Absolutnie nie. 

Natomiast gdyby nie dwuletnie zablokowanie Krajowego Planu Odbudowy motywowane partykularnym interesem partyjnym, to moglibyśmy mówić o realizacji tych inwestycji dużo wcześniej. To nie zostało zrobione. W tym momencie specjalne traktowanie akurat tej branży, w planie, który byłby przygotowywany dzisiaj na dzisiejsze potrzeby, nie miałoby uzasadnienia. 

Jednak pamiętajmy, że w 2023 roku rząd PiS zrewidował tę inwestycję z Komisją Europejską, wykorzystując tę jedną możliwość na zmianę inwestycji w ramach KPO. My nie mieliśmy już tej możliwości.

Jak duże opóźnienia wywołała ta afera w implementowaniu KPO?

Nie sądzę, żebyśmy mieli do czynienia z jakimikolwiek opóźnieniami. Kontrola, która potrwa do września, nie wpłynie na harmonogram wypłat. Czyli uczciwi przedsiębiorcy, którzy uzyskali dofinansowanie na projekty mające sens i zastosowanie, nie otrzymają pieniędzy z opóźnieniem. 

Czyli uda nam się zainwestować całość środków? Czasu mamy coraz mniej.

Tutaj trzeba jasno rozdzielić dwie kieszonki wewnątrz KPO. Całość KPO to jest około 260 miliardów złotych. Mówię "około", bo to zależy od aktualnego kursu euro. Z tego ok. 110-115 miliardów, to jest część grantowa. A reszta – pożyczkowa. 

W części grantowej wszystkie inwestycje w planie muszą się zakończyć do sierpnia 2026 roku. Jeżeli chodzi o część pożyczkową – do sierpnia 2026 roku muszą być podpisane tylko kontrakty na realizację projektów [...]. 

Będziemy celować w to, żeby wykorzystać absolutne maksimum z części grantowej. Tej jesieni czeka nas jeszcze jedna rewizja Krajowego Planu Odbudowy. Raz jeszcze będziemy robić przegląd wszystkich inwestycji, które mogą być zmienione i wykorzystane lepiej. Priorytetem tej rewizji będzie wykorzystanie maksimum z części grantowej KPO.

Jeżeli chodzi o część pożyczkową, będziemy ją wykorzystywać na tyle, na ile ma to sens dla naszej gospodarki. Nie na siłę. Przykładem takiej zmiany w części pożyczkowej jest inwestycja o nazwie Instrument Zielonej Transformacji Miast. Mieliśmy 8,9 miliardów euro na budowę zielonych inwestycji w polskich miastach z zakresu gospodarki wodnej, poprawy efektowności energetycznej infrastruktury publicznej, niskoemisyjnego transportu publicznego, budowy parków kieszonkowych, zazielenianie skwerów i innych. 

Umówiliśmy się z Komisją, że podpiszemy konkretną liczbę umów w ramach tej inwestycji i będzie ona miała wartość 9 miliardów euro. Okazało się, że osiągnęliśmy dokładnie tę liczbę umów, tylko że za nieco ponad 1 mld euro. Na zieloną transformację miast przeznaczymy w sumie 3,3 mld euro. Tym sposobem mieliśmy w KPO zwolnione 5,6 miliardów euro, które mogliśmy zainwestować w inny sposób. 

Wpadliśmy więc na pomysł przeznaczenia ich na inwestycje w obronność, czyli powołanie Funduszu Bezpieczeństwa i Obronności, co zostało wynegocjowane z Komisją Europejską. I w ten sposób jako pierwsi w Europie, przeznaczyliśmy fundusze europejskie na cele bezpieczeństwa i obronności. 

Nie przesadzę, mówiąc, że ta decyzja zmieniła paradygmat myślenia o inwestycjach w Europie. Pacyfistyczna Unia Europejska ładuje pieniądze w schrony, w przemysł ciężki i w infrastrukturę podwójnego zastosowania? To jest naprawdę duża sprawa.

Przejdźmy do śledztwa Prokuratury Europejskiej w sprawie KPO. Jakie mogą być jego konsekwencje?

Minister sprawiedliwości i prokurator generalny poprosił o zbadanie tej sprawy. To "dodatek" do prowadzonej przez nas kontroli. Mam nadzieję, że i śledztwo, i kontrola dojdą do tożsamej konkluzji. 

Może być tak, że w przyszłości będziemy mieć trudności z pozyskiwaniem środków unijnych?

Myślę, że główną konsekwencją tej sprawy jest nagłośnienie ordynarnych fejków o Unii Europejskiej i o tym, jak przepalane są unijne pieniądze. To jest największa szkoda tej afery i to nie tylko w Polsce. 

Mamy do czynienia z kampaniami inspirowanymi przez  naszego wschodniego sąsiada, które mówią: drogi Holendrze, drogi Belgu, zobacz na, na co idą twoje pieniądze w Polsce. I opatrzone jest to przykładami, które są fejkami. 

Nie wystarczy mieć rację

Anna Dryjańska, naTemat: Czego się pan nauczył jako Minister Jan Szyszko?

Jeżeli ktoś chce mieć rację, to powinien pracować na uniwersytecie, a w polityce nie wystarczy mieć racji. Trzeba mieć też większość.

I tego nauczyłem się przez te dwa lata. Ta większość wymaga często sprawnego, rzetelnego i spokojnego wytłumaczenia faktów. Czy opinii publicznej, czy partnerom koalicyjnym. Jest to umiejętność absolutnie niedoceniana i bardzo trudna. Ale też bardzo potrzebna. Nie można mówić do ludzi ex cathedra i oczekiwać, że wszyscy zrozumieją i się z tobą zgodzą. To jest ćwiczenie z szacunku do człowieka. 

Frustruje pana, że folwark z dobrą komunikacją ma lepszą pozycję niż przyzwoitość?

Nie, nie frustruje mnie to. Mam pełną świadomość, że to, co prezentuje główna partia opozycyjna, to system wartości, który jest bliski dużej części obywateli Polski. Jednak cytując lidera mojej partii Szymona Hołownię: "Polska to duży kraj, zmieścimy się tu wszyscy". 

***

Całość rozmowy przeczytasz na stronie naTemat.pl