"Polskie konta sympatyzujące z Rosją". Dezinformacja po ataku dronów
Dezinformacja po nocnym ataku dronów Fot. Canva, INNPoland

Po nocnym naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony w sieci od razu pojawiła się fala fałszywych doniesień. Rząd ostrzega przed dezinformacją i apeluje o korzystanie wyłącznie z oficjalnych źródeł wiadomości. "Od rana powielają się te same komunikaty. Po pierwsze, że to ukraińska prowokacja. Po drugie, że jest ona związana z tym, że Polska odmówiła wysłania swoich żołnierzy do Ukrainy. To nielogiczne powiązanie" – mówi INNPoland Anna Mierzyńska, analityczka mediów społecznościowych specjalizująca się w tematyce rosyjskiej dezinformacji w Polsce.

REKLAMA

W nocy z wtorku na środę polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez rosyjskie bezzałogowce. Jak poinformował wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz, wszystkie obiekty, które mogły stanowić zagrożenie, zostały zestrzelone. Obecnie trwają działania mające na celu zabezpieczenie miejsc, w których spadły fragmenty dronów. Podczas gdy sytuacja z godziny na godzinę staje się coraz bardziej opanowana, coś "wybuchło" – ale w zupełnie innym miejscu.

Rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Kłamstwa i manipulacje w mediach społecznościowych

Równolegle do działań wojskowych i służb ratunkowych w przestrzeni popularnych serwisów społecznościowych pojawiła się fala fałszywych informacji. Social media zostały zalane nagraniami i wpisami, które nie mają żadnego związku z wydarzeniami w Polsce. Rząd apeluje więc o korzystanie wyłącznie z komunikatów publikowanych przez oficjalne instytucje – MSWiA, MON, Wojsko Polskie i sztaby kryzysowe.

– Od samego rana w internecie przebija się wyraźna prorosyjska narracja. Powielają się te same komunikaty. Po pierwsze, że to ukraińska prowokacja. Po drugie, że jest ona związana z tym, że Polska odmówiła wysłania swoich żołnierzy do Ukrainy. To nielogiczne powiązanie, bo Polska komunikuje to od wielu miesięcy, nie jest to wiadomość z ostatnich dni – mówi INNPoland Anna Mierzyńska, analityczka mediów społecznościowych, która specjalizuje się w rosyjskiej dezinformacji w Polsce.

Ekspertka dodaje, że maszyny, które naruszyły polskie granice to produkowane w Rosji drony Gerbera.

Prorosyjski przekaz o ataku dronów na "polskim" Facebooku, X, Instagramie, TikToku...

W mediach społecznościowych pojawiają się również nagrania, które w ogóle nie są związane z sytuacją na terenie naszego kraju. Fałszywe doniesienia o obecności rosyjskich dronów w Polsce szerzą zarówno konta od dłuższego czasu łączone z tzw. rosyjskimi farmami trolli, jak i profile należące do osób prywatnych.

W mediach społecznościowych pojawiają się wpisy: "Nie trzeba było zaczepiać Rosji", "Ukraina wciąga Polskę do wojny".

– To bardzo intensywny przekaz, który usiłuje znieść odpowiedzialność z Rosji, jakby jej tutaj nie było. Takie narracje niestety są też dzisiaj powtarzane przez niektóre osoby publiczne w mediach prawicowych. Cezary Krysztopa w TV Republika również stwierdził, że to ukraińska prowokacja – dodaje Mierzyńska.

Rosyjskie media i blogerzy wojskowi kłamią, by podburzyć Polaków. "Celowe prowokacje ze strony Ukrainy"

W rosyjskich mediach również rozpoczęto kampanie dezinformacyjne polegającą rozpowszechnianiu wiadomości dotyczących "celowych prowokacji ze strony Ukrainy i części europejskich elit".

Rosyjskie portale prorządowe, takie jak KP.ru czy RIA Nowosti, kwestionują przekazy polskich władz, sugerując brak dowodów na zestrzelenie dronów. Podobną narrację szerzą tzw. blogerzy wojenni. Aleksandr Koc na Telegramie twierdzi, że "nikomu nie pokazano szczątków dronów". Powielana jest również teza o rzekomym kierowaniu przez Ukrainę bezzałogowców na terytorium Polski.

Ekspertka Maria Awdiejewa z Foreign Policy Research Institute we wpisie na X zwróciła uwagę na fałszywą mapę opublikowaną w rosyjskich kanałach, która miała sugerować, że drony zmierzały w kierunku lotniska w Rzeszowie. Jak podkreśliła, był to element celowej kampanii dezinformacyjnej.

Skoordynowane działania Rosji. Polski rząd apeluje do obywateli o spokój i weryfikację źródeł

– Mamy do czynienia z absolutnie skoordynowaną reakcją. Gdyby tak nie było, wszyscy nie powtarzaliby tej samej narracji. Pod pierwszymi porannymi artykułami w mediach pojawiają się komentarze: "Skąd wiecie, że to rosyjskie drony? Na pewno były ukraińskie". Bez koordynowania takiego przekazu nie ma możliwości, żeby on się w tej formie, w takiej ilości, w tak krótkim czasie pojawił w sieci. Jednak im bardziej się on rozwija, dołączają do niego polskie konta osób sympatyzujących z Rosją – mówi nam Anna Mierzyńska.

Służby państwowe zapewniają, że sytuacja jest stale monitorowana. Oficjalne informacje publikowane są na bieżąco przez rządowe kanały i relacjonowane przez godne zaufania redakcje. Kluczowe pozostaje zachowanie spokoju i weryfikowanie wiadomości wyłącznie w wiarygodnych źródłach. Nie są nimi wpisy anonimowych kont czy grafiki niewiadomego pochodzenia.

Premier Donald Tusk podkreślił w Sejmie, że to "moment wymagający szczególnej ostrożności wobec prób dezinformowania opinii publicznej".