
W Polsce rusza pilotaż skróconego czasu pracy, który obejmie ponad 5 tys. pracowników i kosztować będzie niemal 50 mln zł. Opublikowana lista beneficjentów wywołała burzę w sieci – nie brakuje kontrowersji wokół tego, kto otrzyma wsparcie i jak może wpłynąć to na wykonywane obowiązki. Zauważono, że wśród szczęśliwców, którzy będą pracować krócej za tę samą pensję, wyjątkowo dużo jest reprezentantów pewnej grupy.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej opublikowało listę podmiotów, które zakwalifikowały się do pilotażowego programu "Skrócony czas pracy – to się dzieje!". To łącznie 90 jednostek, a wśród nich zarówno prywatne firmy, samorządy, jak i instytucje publiczne. Szacowany koszt całego przedsięwzięcia to niemal 50 mln zł, a w rządowym programie weźmie udział łącznie ponad 5 tys. pracowników.
Pilotaż skróconego czasu pracy. Co zakłada program?
Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podkreślała, że krótszy czas pracy to "krok cywilizacyjny", ponad sto lat po wprowadzeniu ośmiogodzinnego dnia i ponad pięćdziesiąt lat po wywalczeniu wolnych sobót.
Celem pilotażu jest stopniowe skracanie czasu pracy przy zachowaniu wynagrodzenia. W pierwszej połowie roku pracownicy mają pracować o około 10 proc. krócej, a w drugiej – co najmniej o 20 proc. Każdy z uczestników może otrzymać do 1 mln zł wsparcia, co w przeliczeniu daje średnio 20 tys. zł na pracownika.
Jednak od razu po opublikowaniu listy uczestników programu w internecie zawrzało.
Na liście beneficjentów ponad połowa to sektor publiczny
Publikacja listy wywołała w sieci spore emocje, bo większość funduszy trafi do sektora publicznego – urzędów i jednostek podległych, takich jak domy kultury, MOPS-y czy wodociągi.
Jak zwraca uwagę Andrzej Andrysiak, prezes Rady Wydawców Stowarzyszenia Gazet Lokalnych w poście na platformie X:
"Na 90 podmiotów 53 to urzędy lub jednostki podległe. [...] To 58,88 proc. zakwalifikowanych podmiotów. Suma finansowania pilotażu to 49 999 291 zł. Urzędy i jednostki podległe dostały razem 37 242 193 mln zł. Czyli 74,48 proc. całej kasy".
Skrócony czas pracy. Jest lista uczestników
Pilotaż obejmuje podmioty zatrudniające kilku pracowników, jak i duże instytucje:
Lista obejmuje również samorządy i instytucje publiczne, takie jak Miasto Leszno, Urząd Miasta Ustka czy Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Łodzi, otrzymujące od kilkuset tysięcy do niemal miliona złotych.
Skrócony czas pracy. W pilotażu bierze udział wyjątkowo dużo urzędników
Prof. Adam Gendźwiłł z UW określa eksperyment jako "szaleństwo":
"Pomysł, żeby przy napiętym budżecie pilotować skrócony czas pracy, jest kontrowersyjny. Ale szaleństwem jest to, że prawie 60 proc. podmiotów zakwalifikowanych do pilotażu to jednostki sektora publicznego – urzędy! Gruby selection bias (dobór mogący prowadzić do błędnych wniosków – red.), który nie pozwoli wyciągnąć uprawnionych wniosków" – napisał na X.
Również doradczyni podatkowa Małgorzata Samborska wskazuje, że niektóre branże mogłyby wymagać innego podejścia do skróconego czasu pracy, sugerując potrzebę lepszego dopasowania kryteriów.
Źródło: money.pl
Zobacz także
