Gry z PlayStation 2 oraz logo PS w nostalgicznych kolorach. Omawiam kultowość PS2 na tle nijakości obecnej generacji konsol i odcinanie kuponów.
PlayStation 2 przyniosła światu wiele gier i rozwinęła serie do dziś kultowe.Fani nadal ją czule wspominają po 25 latach, niestety nowa generacja konsol przynosi rozczarowanie. Fot. Denise Jans/Unsplash/przetworzone logo PS

Świat wspomina 25 lat konsoli PlayStation 2, podczas gdy Sony daje sygnały, że pracuje już nad edycją 6 kultowego sprzętu. Kontrast między dyskusjami o obu wersjach konsoli nie może być wyraźniejszy – z jednej mamy strony przyjemne wspominki, z drugiej irytację i znaki zapytania. Czy w ogóle istnieje coś, dzięki czemu zapamiętamy nową generację plejaków?

REKLAMA

To były czasy! Rok 2000: po marcowym debiucie w Japonii, jesienią, 26 października – do Europy i USA trafia konsola PlayStation 2 (w Polsce było to 28 listopada). Większość graczy właśnie pod koniec października świętuje 25-lecie premiery przełomowej konsoli do gier, którą wielu uznaje za najlepszą w historii. Dziś wspomina się czasy jej królowania z olbrzymią nostalgią. Obecnie ekscytacja konsolami Sony gdzieś wyparowuje, gdy rozwój technologii w grach zwolnił do ślimaczego tempa.

Za co zapamiętaliśmy PS2, a za co zapamiętamy PS5

Za co obecny rozdział w gamingu zostanie zapamiętany za kolejne ćwierć wieku? Takie dyskusje toczą się w środowisku gracz po ogłoszeniu, że szykowana jest już kolejna 10 generacja konsol.

Generacje konsol: pierwsza generacja liczona jest od 1972 roku. Bieżąca liczona jest od 2020 roku i ma numer 9, należy do niej PlayStation 5, Xbox Series X i S oraz Nintendo Switch 2. Jeśli chcecie zobaczyć historię konsol zwizualizowaną i poznać różne ciekawostki, polecam album Evana Amosa "Konsole do gier 2.0".

Poprzednie, od piątej generacji, stopniowo wprowadzały gry w świat 3D. Twórcy obchodzili ograniczenia technologiczne swoją kreatywnością i artystycznymi decyzjami. To nadawało grom niezapomnianą specyfikę. Nostalgia za ówczesnym stylem – dziś retro – przewija się w twórczości wielu artystów. Niskopoligonowe bryły na PS1, ponadczasowe, lekko kreskówkowe rozwijające się 3D z PS2 i tzw. epoka brązu z PS3, z brunatno-szarym pseudorealistycznym filtrem.

Co było potem? Technologia poszła do przodu tak, że ograniczenia są ledwo widoczne. Gry na PlayStation 4 i 5 zawierają wielkie światy, realistyczne grafiki, a także jakość, o której kiedyś można było tylko marzyć. Niby wszystko pięknie, a jednak... bez charakteru, dawniej cechującego produkcje Sony. Albo na popularnej licencji, jak Spider-man. I ta generacja ma już niedługo być zastąpiona przez kolejną.

Zostanie generacja bez unikatowej tożsamości. Kampania reklamowa zachwalała PS5 hasłem "Play Has No Limits" (Zabawa bez granic). Ten slogan bardziej mi pasuje do kultowej PlayStation 2.

Nie porównuję tu sukcesu finansowego, ale sukces kulturowy. Złożyło się na niego wykreowanie wielu gier, które dziś albo są odświeżane w koło, albo zbierają kurz w magazynie Sony, marki dumnie zapatrzonej w przeszłość. Elementem tego kulturowego sukcesu była także miłość fanów: tych, którzy pamiętają premierę i tych, którzy dzięki retromanii odkrywają urok starych gier (blisko 11 tys. tytułów z lat 2000-2013).

Nostalgiczne dziedzictwo PS2. Plejak, który nadal porusza graczy

W 2024 roku tytuł gry roku zdobył Astro Bot. To gra platformowa, która jest fajna w odbiorze, ale jednocześnie obrazuje paradoks PlayStation 5. Platformer jest grywalną reklamą nowej generacji konsol, nostalgiczną podróżą do przeszłości i antyreklamą Sony w jednym.

Sterujemy w niej robocikiem latającym na kontrolerze do gry. Po drodze ratuje rzeszę postaci, które są zainspirowane kultowymi markami gier z lat świetności Sony. Boleśnie przypomina to, że wiele z nich to eksponaty muzealne – symbole gier minionych generacji, w które już nie pogramy na nowych konsolach. Z samego Sony płynie tęskny komunikat: pamiętacie, jacy byliśmy fajni?

Pamiętamy, dlatego jesteśmy wkurzeni i smutni. Na PlayStation 5 świetnie sprzedają się stare motywy graficzne nawiązujące do PS1 i PS2. Doszło do tego, że dzisiaj zastanawiam się, czy w ogóle było warto inwestować w nową konsolę. Kiedy już wychodzi premiera, którą chcę na niej ograć, to od ostatniej rozgrywki minęło już tyle czasu, że z konsoli muszę zetrzeć grubą warstwę kurzu.

W dzieciństwie "peesdwójka" była dla mnie obiektem marzeń. Mogłem na niej pograć tylko u kolegów albo członków rodziny. Każda nowa produkcja budziła ekscytację, a rok w rok branża gier przekraczała nowe granice.

Nadal marzy mi się ograć wiele klasyków z tamtych 13-lat bez sięgania po emulatory czy inwestowania w stary sprzęt i polowania na płyty. W cyfrowym sklepie PS Store jest ich tyle, co kot napłakał. Już łatwiej mi znaleźć na Steam produkt od kogoś, kto z pasji wyprodukował własną wersję retro gry z odciętymi numerkami seryjnymi. Na kilka zresztą właśnie czekam. Założę się, że będą dostępne szybciej, niż Sony powiększy kolekcję gier.

W co pogramy na PlayStation 5?

Boli, że zamiast dostępu do kultowych gier mogę tylko odpalić odświeżone Horizon Zero Dawn albo The Last of Us. Po co? Ich oryginały z PS4 nadal dobrze wyglądają i działają. Ba, gdyby dzisiaj wyszły po raz pierwszy, to chyba nikt by nie zauważył, że są stare.

Zobaczcie jakim wzorem dbałości o detale w grafice jest Red Dead Redemption 2 z 2018 roku. To siedem lat, które kiedyś było skokiem technologicznym o lata świetlne.

Sam z PlayStation 4 na PlayStation 5 przesiadłem się dopiero wtedy, gdy coraz więcej gier zaczęło wychodzić wyłącznie na tę drugą. Przyznaję, pod pewnymi względami jest lepiej. Jest poprawa w jakości zabawy, czasu wczytywania lokacji, lepsze ustawienia graficzne, ale oprócz tego? Innowacji ze świecą szukać, nie licząc rzecz jasna bajerów w kontrolerze, których możemy użyć w yyy… Astro Bocie i tegorocznym Ghost of Yotei?

W środowisku gamingowym popularna jest opinia, że tak naprawdę nie ma gier, przy których można w pełni wykorzystać możliwości współczesnego sprzętu. Obecna generacja konsol nie zbliżyła się do granicy swoich możliwości, do punktu, w którym konieczna jest nowa technologia.

Czy gry z PlayStation 2 były lepsze niż z Playstation 5?

Jak wspominałem, w wiele staroci z PS2 nadal da się dobrze grać. Gracze powtarzają sobie pytanie: czy to możliwe, że gry po prostu były kiedyś zwyczajnie lepsze? Sporo współczesnych produkcji z segmentu AAA (wysokobudżetowe tytuły, które z założenia mają nadawać trendy w branży) to tylko baloniki napompowane marketingiem. Są ładne z zewnątrz, napięte do granic, błyszczące, ale ostatecznie zawierające tylko powietrze. Niektóre z nich pękają z hukiem, jak choćby Concord (Sony dało tej grze budżet 400 milionów dolarów: mimo to w 2024 roku była w sprzedaży zaledwie przez tydzień, nim została anulowana z powodu dramatycznie słabych wyników).

A więc czy gry z PlayStation 2 były lepsze niż obecne? Moim zdaniem nie. Dziś produkuje się tony, tony gier, co w połączeniu z nostalgią za dawnymi czasami mąci nam odbiór współczesnych produkcji. Perełki wśród gier to nie są jakieś wyjątki. Choćby ten rok obfitował w hiciory ze średniej półki i indie (niezależnych deweloperów): Clair Obscur: Expedition 33, Dispatch, Hades 2, Hollow Knight: Silksong, polskie The Alters. A w segmencie AAA wpadło przecież Silent Hill f. I można nimi się cieszyć na różnych platformach do grania. Obecnie w większości ekskluzywność to stan tymczasowy.

Lubię grać na PlayStation i w ogóle z padem, bo to inne doświadczenie niż mysz plus klawiatura. Jednak brakuje mi coraz bardziej tego "czegoś", co wyróżnia zabawę na konsoli; czego nie przeżyję nigdzie indziej.

Dawniej to był główny oręż firm w tzw. wojnach konsolowych, gdy np. gry były dostępnie wyłącznie na PlayStation, Nintendo Gamecube, Sega Dreamcast albo pierwszym Xbox. "Oficjalnie" zakończono je 26 października br., wypuszczając na PlayStation 5 Halo: Campaign Evolved w 2026 r., serię dotychczas flagową na Xbox. Zasługę za koniec wojen konsolowych przypisał sobie prezydent Donald Trump. Obiecał w ciągu 24 godzin zakończyć wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, ale "udało" mu się coś innego.

Jakie będzie PlayStation 6 i przyszłe gry?

A co nas czeka w przyszłości? Za oceanem technoczarodzieje z Doliny Krzemowej składają kolejne ofiary na ołtarzu AI, aby móc generować gry tak jak obecnie obrazki i filmiki.

Nie wierzę, by AI mogło zastąpić takie błyskotliwe dialogi jak z Disco Elysium czy doznania artystyczne, wywołujące łzy wzruszenia w Clair Obscur. Za to generacja konsol, na której wejdzie mdły szlam AI, z pewnością zostanie przez niego skażona. Brzydką, śmierdzącą plamą.

Bardziej właściwe wydaje mi się pytanie: czy dostanę jakiś powód, by trzymać się przy konsolach Sony? Inny niż ewentualnie mniejsza cena niż za komputer nadający się do grania w najnowsze albo ekskluzywne produkcje, które po kilku miesiącach i tak trafią na PC. Może przy okazji na jakiejś fajniejszej promocji niż w cenie ok. 300-400 zł.

Obecnie nie wygląda na to, aby Sony chciało nagradzać fanów PlayStation za wierność czymś innym niż kolekcjonerskie wydania na rocznice. Nie mam już nadziei, że ta PlayStation będzie tak witalną galaktyką gier jak dawniej. Jeśli potwierdzą się plotki, to może PS6 zacznie walczyć na rynku handheldów, czyli przenośnych konsol.

Zresztą Xbox również chyba przestaje zachęcać do przywiązania do marki: wystarczy spojrzeć na podwyżki abonamentu i reakcje fanów. Microsoft wydaje się sugerować, że nowy Xbox będzie dedykowanym komputerem do grania, a nie konsolą.

Zostaje zawsze Nintendo, robiące po prostu swoje... chociaż za takie rozczarowujące doświadczenia jak Pokemon Z-A powinni graczom dopłacać. Tu akurat prawidłowość działa w odwrotną stronę: fani lubią dane marki, więc je kupują, nie patrząc na jakość. Nie wiem, czy to lepsze, niż dać im się kurzyć w archiwach i wspomnieniach.