Pociąg przejeżdżający przez stację.
Niemiecka prasa komentuje sabotaż na linii kolejowej Warszawa-Lublin. Ilus.: Thanos Pal / Unsplash

Gdyby potwierdziło się, że za sabotażem w Polsce stoi Rosja, mielibyśmy do czynienia z nowym wymiarem wrogich działań – ocenia gazeta "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

REKLAMA

W komentarzu opublikowanym we wtorek (18.11.25) na pierwszej stronie dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" czytamy, że polskim służbom zapewne trudno będzie wykryć sprawców sabotażu na linii kolejowej Warszawa – Lublin.

"Można wprawdzie przypuszczać, że maczał w tym palce rosyjski reżim, ale wątpliwe jest, czy uda się przedstawić opinii publicznej konkretne dowody" – pisze komentator gazety Reinhard Veser. Nie będzie przecież oświadczenia, w którym Moskwa przyzna się do przeprowadzenia tej akcji. "Możliwe są oczywiście też inne przyczyny tych wydarzeń" – zaznacza.

Zachować spokój

Veser dodaje, że zazwyczaj w takich sytuacjach Rosja reaguje kłamstwami, oskarżeniami o antyrosyjską histerię i szyderstwem. Dlatego tak ważna jest teraz spokojna odpowiedź, bo panika i strach byłyby tym, na czym zależy Kremlowi.

"Od początku pełnoskalowej wojny przeciwko Ukrainie jego propagandyści próbują wzbudzić poczucie niepewności w krajach UE i NATO, aby podważyć determinację w udzielaniu wsparcia Ukrainie. Jeśli za sabotażem w Polsce faktycznie stoi Rosja, byłoby to eskalacją sytuacji, po incydentach z dronami nad lotniskami, obiektami infrastruktury krytycznej i instalacjami wojskowymi w Niemczech, Danii i Belgii".

Nowy wymiar

Autor przypomina, że Polska podejrzewa już Rosję w sprawie wielkiego pożaru centrum handlowego przy ulicy Marywilskiej w Warszawie, do którego doszło w maju ubiegłego roku. Jak zaznacza, tamto zdarzenie nie miało jednak żadnego praktycznego znaczenia dla przebiegu wojny w Ukrainie.

"Inaczej wygląda sytuacja w przypadku uszkodzenia torów kolejowych między Warszawą a granicą polsko-ukraińską, czyli linii zaopatrzeniowej dla Ukrainy. Dlatego taki atak na infrastrukturę państwa członkowskiego NATO miałby nowy wymiar: byłby aktem działań wojennych" – pisze Veser.

Autor dodaje, że mielibyśmy do czynienia z wydarzeniem jeszcze innej kategorii niż zlecone przez Kreml morderstwa w Wielkiej Brytanii czy Niemczech, podczas których narażeni na niebezpieczeństwo byli też postronni obywatele.