Rafineria o zmroku.
Gaz cieszy się w Polsce sporym entuzjazmem. Nie jest jednak surowcem idealnym. ilus.: Michael Pointner / Unsplash

Polska rozwija infrastrukturę gazową w rekordowym tempie, licząc na stabilność i bezpieczeństwo dostaw. Jednocześnie rosną obawy, że strategia oparta na gazie może przynieść więcej problemów niż korzyści.

REKLAMA

W ostatnim czasie jeszcze więcej mówi się w Polsce o gazie ziemnym. 

W Świnoujściu właśnie odebrano symboliczną, 400. dostawę surowca. Planowany jest również rozwój tamtejszego terminala w ramach projektu "Półwysep Pomerania". To tędy w końcu przepływa skroplony gaz z USA do Ukrainy, Czech i Słowacji. Spółka Orlen przewiduje, że "w najbliższych latach zużycie może sięgnąć rekordowych 27 miliardów metrów sześciennych", dlatego planuje zwiększyć wydobycie gazu w Polsce i Norwegii. 

Jednak mimo optymistycznego nastawienia władz i spółek państwowych, gaz wciąż pozostaje przedmiotem dyskusji. Te dotyczą w pierwszej kolejności jego roli jako paliwa przejściowego w procesie transformacji energetycznej. 

Więc czy faktycznie gaz może być "zielony"? I czy to dobry pomysł, żeby opierać na nim przyszłość energetyczną kraju?

Gaz ziemny w Polsce. Więcej niż "paliwo przejściowe"

Gaz ziemny uchodzi za jedno z tańszych paliw kopalnych. Jego spalanie jest efektywne, a elektrownie gazowe szybko reagują na zmiany zapotrzebowania, co zmniejsza koszty stabilizacji sieci – problem, z którym szczególnie borykają się OZE. Dodatkową zaletą jest rosnąca globalna podaż, co w wielu krajach obniża ceny i wzmacnia bezpieczeństwo energetyczne przez dywersyfikację dostaw. W ostatnich latach USA stało się największym eksporterem gazu na świecie, a administracja prezydenta Donalda Trumpa zapowiada zwiększenie wydobycia. 

Z drugiej strony gaz ziemny pozostaje surowcem narażonym na silne wahania cenowe. Widać to było szczególnie po 2022 roku, kiedy ograniczenie dostaw z Rosji doprowadziło do skoku cen w Europie. Infrastruktura gazowa, taka jak terminale LNG czy gazociągi, wymaga ogromnych nakładów finansowych i wieloletnich inwestycji, które mogą okazać się nieopłacalne, jeśli świat szybciej przejdzie na odnawialne źródła energii.

W kontekście ekologii gaz ziemny ma kilka istotnych przewag nad węglem czy ropą. Jego spalanie emituje mniej dwutlenku węgla, a także znacząco redukuje emisje zanieczyszczeń (takich jak pyły zawieszone, siarka czy tlenki azotu). Dzięki temu gaz jest traktowany jako "paliwo przejściowe" – pozwalające obniżyć emisje bez natychmiastowego przejścia na w pełni odnawialne źródła energii.

Jednak to ekologiczne minusy gazu są kluczowe dla globalnej debaty. Mimo niższej emisji dwutlenku węgla gaz pozostaje paliwem kopalnym, które przyczynia się do ocieplenia klimatu. Ważnym argumentem przeciwko ekologiczności gazu są również wycieki metanu. Jest to główny składnik gazu ziemnego, który jest zdecydowanie bardziej szkodliwy dla środowiska od dwutlenku węgla. Jego wycieki występują permanentnie na każdym etapie wydobycia i transportu.

Przyjmuje się, że jeśli przekroczą one 3 proc. całego przesyłu, korzyść klimatyczna gazu znika (przekrojowe badanie w USA podaje średnie wycieki na poziomie 2,95 proc., choć w niektórych regionach przekracza 9 proc.). Dodatkowo sam proces skraplania i regazyfikacji jest energochłonny.

W efekcie gaz znajduje się dziś w punkcie napięcia między ekonomią a ekologią. Z jednej strony stabilizuje energetykę w okresie transformacji i pełni funkcję pomostu między paliwami kopalnymi a OZE. Z drugiej rosną obawy, że inwestowanie w nową infrastrukturę może utrwalić zależność od paliw kopalnych na dekady. 

Zapotrzebowanie Polski na gaz

Orlen argumentuje, że gaz jest idealnym łącznikiem między tradycyjnymi źródłami energii a OZE. Instalacje gazowe mają być elastyczne – pozwalać na niemal dowolne włączanie i wyłączanie, co potencjalnie już teraz pozwala im zwiększać udział odnawialnych źródeł energii w ogólnym miksie energetycznym. Wiatraki czy panele fotowoltaiczne nie dostarczają energii regularnie, a gaz ma odgrywać rolę zabezpieczenia w razie wstrzymania dostawy. 

Dodatkowo prognozy Polskich Sieci Elektroenergetycznych mówią jasno: do 2034 roku zużycie gazu w elektroenergetyce może wzrosnąć nawet czterokrotnie. Oznaczałoby to, że w ciągu dekady zapotrzebowanie na gaz skoczy do niemal 10 mld metrów sześciennych rocznie. 

Z tymi wyliczeniami nie zgadza się jednak Greenpeace. Ich polski oddział złożył w tym tygodniu zawiadomienie do Naczelnej Izby Kontroli, wskazując na niezgodność prognoz zużycia gazu przedstawianych przez rząd oraz publikowanych przez spółki energetyczne oraz przestrzegając przed uzależnieniem się od importu surowca. 

– Alarmujemy NIK, bo Polska może lada chwila popełnić dramatyczny błąd. Spółki pchają rząd w stronę gazu, a to sprawi, że ugrzęźniemy w kosztownym i ryzykownym uzależnieniu od jego importu. Przez dekady będziemy płacić zawyżone rachunki za energię. Wydawanie miliardów w gaz to nie jest transformacja energetyczna, a zamiana krajowego paliwa kopalnego na inne, z importu. To działanie sprzeczne z polską racją stanu. Naszym obowiązkiem jest budować przyszłość w oparciu o czyste, tanie i bezpieczne odnawialne źródła energii – to jedyna droga, by zapewnić ludziom stabilne ceny i bezpieczeństwo energetyczne – komentuje Anna Meres, koordynatorka kampanii klimatycznych w Greenpeace.

Według analizy fundacji spółki energetyczne planują posiadać o około 6,5 gigawata mocy gazowych więcej, niż przewiduje rząd. 

"Przyjmując uśredniony koszt budowy jednego gigawata na około 3 mld zł, spółki planują wydać na nadmiarowe moce około 20 mld zł" – wylicza Greenpeace. 

Gaz jako część geopolitycznej układanki

Nie bez znaczenia w dyskusji o gazie są również kwestie geopolityczne. Rozwój infrastruktury gazowej w Polsce będzie się wiązał ze zwiększoną zależnością od głównego importera surowca – Stanów Zjednoczonych. Polityka administracji Donalda Trumpa pokazała natomiast, że USA nie są przewidywalnym partnerem. 

Równocześnie rozwój lokalnej sieci gazowej pozwala uniezależnić się od gazu z Rosji. Co więcej, Polska może sporo zyskać na derusyfikacji surowca w Europie. 

"Jesteśmy pośrednikiem takiego bezpieczeństwa bez gazu z Rosji dla całego regionu i ten potencjał może tylko rosnąć" – komentował w rozmowie z PAP Wojciech Jakóbik z think tanku Ośrodek Bezpieczeństwa Energetycznego.

Stąd tak duże inwestycje w sieć gazową. W 2022 oddano do użytku gazociąg Baltic Pipe, którego koszt produkcji wyniósł blisko 6,8 mld zł. Do 2028 w Gdańsku ma zostać oddany do użytku pływający gazoport za 4,5 mld. Natomiast spółka Gaz-System planuje przez następne 3 lata wydać kolejne 10 mld na rozwój infrastruktury.