
KE oceniła pakiet finansowania elektrowni atomowej Lubiatowo-Kopalino jako zgodny z zasadami pomocy państwa – dowiaduje się nieoficjalnie DW. Polska będzie mogła dokapitalizować przedsięwzięcie ponad 60 mld zł.
KE oceniła pakiet finansowania elektrowni atomowej Lubiatowo-Kopalino jako zgodny z zasadami pomocy państwa – dowiaduje się nieoficjalnie DW. Polska będzie mogła dokapitalizować przedsięwzięcie ponad 60 mld zł.
Informację DW potwierdziła w dwóch niezależnych źródłach, w tym w Brukseli, gdzie pozytywną decyzję KE potwierdził nam urzędnik Komisji, bardzo dobrze znający problematykę unijnego rynku energetycznego.
Co w polskim atomie może sprawdzić Unia?
Najpierw wyjaśnijmy: UE co do zasady nie mogła zablokować budowy elektrowni Lubiatowo-Kopalino, bo prawo państw UE do samodzielnego i niezależnego kształtowania polityki energetycznej wynika z art. 194(2) Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE).
Ale pomoc publiczna jest w UE – z wyjątkami – zakazana i Bruksela na mocy art 107 ust. 1 i przede wszystkim ust. 3. lit. c) TFUE miała prawo ocenić, czy polski rząd nie dołożył za dużo z budżetu do budowy i nie naruszył tym równowagi europejskiego rynku energetycznego. Art. 108 (2) TFUE pozwalał zaś KE na wszczęcie śledztwa w razie wątpliwości co do zgodności polskiego wkładu w budowę z unijnym prawem.
– W tym procesie chodzi w uproszczeniu o to, żeby pomóc państwa zapewniła, że elektrownia powstanie, ale żeby nie przekraczała niezbędnego minimum, nie naruszyła za bardzo reguł konkurencji. Producenci energii z innych źródeł nie otrzymują wsparcia na tak atrakcyjnych warunkach, a tu kraj stawia wielką elektrownię, która co do zasady pracuje cały czas, a nie tak jak tańsze OZE, które jednak nie mają stałego outputu – tłumaczy DW pragnący zachować anonimowość unijny urzędnik.
W uproszczeniu – jak dodaje – wsparcie dla atomu musi być tak pomyślane, żeby "przykręcić trochę atomowy kurek, kiedy w Europie akurat wieje wiatr i świeci słońce". – Ponieważ to przykręcenie konsument zobaczy na swoim niższym rachunku za prąd – zaznacza.
UE sprawdzała wpływ polskiej elektrowni na rynek
KE oceniała więc, czy planowany przez Polskę system wsparcia nie da podmiotom budującym Lubiatowo-Kopalino zbyt silnej pozycji względem innych europejskich graczy i producentów energii z innych źródeł. Ocenie podlegały też takie kwestie jak m.in. minimalizacja zakłóceń na rynku, obniżenie emisyjności i uzupełnianie i konserwacja paliwa.
Przypomnijmy: polską elektrownię buduje konsorcjum Westinghouse-Bechtel w technologii Westinghouse AP1000. Elektrownia ma mieć moc wytwórczą energii elektrycznej do 3 750 MW i rozpocząć działalność w drugiej połowie lat 30. XXI w. Koszt? 45 mld euro, czyli 192 mld zł.
Polska chce finansować budowę na trzy sposoby: zastrzykiem kapitałowym 14 mld. euro (30 proc. kosztów projektu), gwarancjami państwowymi obejmującymi 100 proc. długu zaciągniętego przez Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) na sfinansowanie projektu inwestycyjnego i tak zwanym dwukierunkowym kontraktem różnicowym.
To ostatnie rozwiązanie ma zapewnić spłatę inwestycji w całym okresie eksploatacji elektrowni, czyli 60 lat, i, jak opisywaliśmy w DW, polega na tym, że skarb państwa wyrównuje różnicę, jeśli właściciel elektrowni sprzedaje energię po cenie rynkowej niższej od gwarantowanej, zaś jeśli cena rynkowa byłaby od gwarantowanej wyższa – państwo dostaje nadwyżkę.
Sukces Polski, zielone światło z Brukseli
Przez ostatni rok KE oceniała więc, czy zaplanowane przez Polskę wsparcie jest zgodne z unijnymi zasadami i analizowała ewentualne uwagi. Kto może je zgłaszać? Konkurencyjne firmy, inni producenci energii, organizacje pozarządowe i inne państwa członkowskie.
Korzystna dla Polski decyzja wskazuje, że w Brukseli doskonale zdają sobie sprawę, iż tak ogromna inwestycja nie jest możliwa bez potężnej pomocy państwa, a budowanie niezależnej i silnej unijnej energetyki jest unijnym priorytetem.
Już w pierwszym komunikacie KE dotyczącym rozpoczęcia procedury w polskiej sprawie wyraźnie napisano, że polska elektrownia "zwiększyłaby bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej w Polsce i krajach sąsiadujących, przyczyniając się do dekarbonizacji sektora energetycznego i dywersyfikacji polskiego koszyka energetycznego".
Co się dzieje, gdy rząd zignoruje reguły UE?
W taki sam sposób Komisja sprawdzała podobne wielkie inwestycje w innych krajach UE, na przykład rozbudowę czeskiej elektrowni Dukovany. Co się dzieje, gdy jakiś europejski rząd zignoruje unijne reguły? To, co w przypadku rozbudowy węgierskiej elektrowni PAKS, gdzie dodatkowo sprawę utrudniał sojusznik Budapesztu w tej budowie – Rosja.
Trybunał Sprawiedliwości UE anulował decyzję KE o zgodzie na pomoc publiczną węgierskiego państwa dla PAKS. Według TSUE Komisja Europejska powinna była sprawdzić, czy decyzja Budapesztu o przyznaniu prawa do rozbudowy PAKS rosyjskiej firmie Rosatom bez publicznego przetargu była zgodna z unijnym prawem zamówień publicznych.
Istotny jest tu kontekst geopolityczny – UE próbuje uniezależnić się od rosyjskich źródeł energii. Większość krajów Unii już etapowo odcięła się lub odcina od surowcowego imperium Putina, ale nie Węgry, które nadal kupują rosyjskie paliwa i utrzymują polityczne relacje z Kremlem.
Węgierski rząd już zdążył uznać, ustami ministra ds. europejskich Janosa Boki, że orzeczenie TSUE „nie stwierdziło, że Węgry złamały unijne prawo” i nie oznacza końca rosyjskiego zaangażowania w budowę.
Polska tymczasem przymierza się do budowy drugiej elektrowni atomowej. W grze są firmy z USA, Francji, Korei Południowej i Kanady - Westinghouse (reaktor AP-1000), EdF (reaktor EPR), koreańskiego KHNP (reaktor APR1400) i kanadyjskiego AtkinsRéalis (reaktor CANDU).
Opracowanie: Michał Gostkiewicz
Zobacz także
