Jest oficjalna propozycja nowej płacy minimalnej. Tym razem rząd nie zaszarżował
O to, kto lepiej broni interesów pracownika, licytują się wszystkie partie i związki zawodowe. W poprzednich latach rząd Beaty Szydło pokazywał, że w tej konkurencji nie ma sobie równych. Teraz jednak gabinet Mateusza Morawieckiego najwyraźniej zademonstrował, że czas szarżowania dobiegł końca.
Podwyżka płacy minimalnej i minimalnej stawki za godzinę w 2019 r.
W ostatnich latach pensje minimalne były „gorącym tematem”, zwłaszcza że do licytacji na propozycje podwyżek przystąpiły zarówno partie polityczne, jak i związki zawodowe. Pensje minimalne w roku powyborczym wynosiły 1850 zł brutto, gabinet Beaty Szydło najpierw przebił psychologiczną barierę, podnosząc je do 2000 zł (2017), a następnie do 2100 zł (2018). Zgodnie z przepisami, w 2019 r. podwyżka powinna wynosić kolejne 117 zl (i 0,80 zł stawki godiznowej).
Jak widać, resort pracy postanowił dać więcej niż wynika z przepisów – ale nie za dużo więcej. Jeżeli w poprzednich latach nawet propozycje związkowców wypadały blado przy decyzjach rządu, tak w tym roku propozycje „Solidarności” (178 zł podwyżki) czy OPZZ (283 zł) dalece przewyższyły ostateczną decyzję gabinetu Morawieckiego.
Może to wynikać z rozmaitych czynników: po pierwsze, pracodawcy i tak muszą podnosić płace – bez tego znalezienie dziś pracowników graniczy z cudem. Po drugie, rząd Mateusza Morawieckiego chciałby skłonić przedsiębiorców do zwiększenia poziomu inwestycji, więc nie chce zwiększać pozycji kosztowych. Po trzecie, podwyżki płac minimalnych to niemałe obciążenie dla spółek Skarbu Państwa – w sporej mierze żyjących z pracy świadczonej po minimalnych stawkach.
Olbrzymie skoki minimalnych pensji i stawek godzinowych nie są jednak Polakom obce: w 2008 r. podwyżki sięgnęły 20,3 proc., w następnym roku – 13,3 proc. Być może zatem rząd prawdziwe niespodzianki i hojne prezenty zostawia sobie na przyszły – wyborczy – rok.