Sprawa Sądu Najwyższego to nie tylko polityka. Gra toczy się też o całą gospodarkę

Konrad Bagiński
Batalia o niezależność Sądu Najwyższego od rządu i Sejmu to nie tylko sprawa polityczna. To również walka o przyszłość polskiej gospodarki, którą SN regulował swoimi orzeczeniami. Również takimi, które politykom partii rządzącej mogły się nie podobać. Jeśli niezależne sądownictwo upadnie, rząd będzie mógł zrobić w sferze biznesu niemal wszystko.
Sąd Najwyższy. Jeśli prezes Sądu Najwyższego, Małgorzata Gersdorf, straci stanowisko, rząd zyska pełną kontrolę nad przedsiębiorcami Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
W całej Polsce trwają lub niedługo rozpoczną się masowe demonstracje w obronie niezależności Sądu Najwyższego. Sejm uchwalił, a prezydent podpisał ustawę, de facto odwołującą pierwszą prezes SN, Małgorzatę Gersdorf. Jej działalność od dawna jest solą w oku partii rządzącej a prowadzony przez nią sąd jest ostatnim bastionem niezależnego sądownictwa.

Kompetencje Sądu Najwyższego
Niewiele osób zdaje sobie sprawę o co naprawdę toczy się gra. Kompetencje Sądu Najwyższego są bardzo szerokie. To naczelny organ władzy sądowniczej w Polsce. Sprawuje nadzór nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania oraz wykonuje inne czynności określone w konstytucji i ustawach. A to oznacza, że ma bardzo duży wpływ między innymi na gospodarkę, biznes i wszystkie firmy w Polsce.


Pozostawmy na chwilę sprawy polityczne, łamanie konstytucji i spory o kompetencje różnych rodzajów władzy w Polsce. Faktem jest, że Sąd Najwyższy – który właśnie jest przejmowany przez Prawo i Sprawiedliwość i podporządkowywany władzy wykonawczej i ustawodawczej, ma bardzo duży wpływ na gospodarkę. To właśnie on decyduje o tym, co w biznesie jest zgodne z prawem, a co nie. A te orzeczenia dotyczą milionów osób i całej gospodarki.

Przykłady wpływu Sądu Najwyższego na biznes i gospodarkę
W 2015 roku Sąd Najwyższy stanął po stronie pracowników i uznał, że o formie zatrudnienia nie decyduje nazwa umowy, ale faktyczny stan obowiązków i ich charakter. Dlatego też zatrudnianie osób na umowę o dzieło czy zlecenie może być teraz uznane za etat – jeśli od takiej pracy niczym się nie różni.
W Polsce trwają demonstracje w obronie Sądu Najwyższego. Ich adresatem są też instytucje europejskie, które mogą zatrzymać reformę PiSFot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Podobnie jest z tzw. samozatrudnionymi, ich prawa mogą być również w ten sam sposób chronione. Dla milionów osób zatrudnionych na śmieciówkach oznaczało to rewolucję. Inną sprawą jest respektowanie tego prawa – ale to już nie jest zadanie sądu, lecz organów władzy wykonawczej. Od tego jest choćby Państwowa Inspekcja Pracy.

To również Sąd Najwyższy w tym roku uznał, że polscy przedsiębiorcy w sporach z zagranicznymi kontrahentami mającymi siedziby w Polsce nie muszą jeździć na rozprawy do innych krajów. W takich przypadkach wszystko mają rozstrzygać polskie sądy – przedsiębiorcy mają więc łatwiej, oczywiście jeśli chodzi o sprawy organizacyjne, bo sądy co do zasady są niezależne.

Ta instytucja nie bała się występować przeciwko głośnym decyzjom polityków. Było tak chociażby w przypadku słynnej ustawy hazardowej, na podstawie której służby celne zarekwirowały 20 tysięcy automatów. Ustawa została przez sąd uznana za bubel prawny, aczkolwiek do dziś nie ma jednoznacznego orzecznictwa w tej sprawie.

Sąd wydaje też wyroki w sprawach na styku biznesu i wolności sumienia. Na przykład kilka tygodni temu, w połowie czerwca 2018, oddalił skargę kasacyjną ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry, w sprawie drukarza z Łodzi. Adam J. odmówił wykonania roll-upu dla organizacji LGBT, uznając, że przyczyniały się do promocji homoseksualizmu. Sąd Najwyższy podzielił opinię innych sądów i potwierdził winę przedsiębiorcy. To przełomowy wyrok dla świata biznesu, ale być może przypieczętował los Sądu Najwyższego – w końcu nie co dzień oddala się skargę kasacyjną wystosowaną przez samego Zbigniewa Ziobrę.

Organizacje biznesowe i Sąd Najwyższy
Obecnie rozgrywa się już druga bitwa o przejęcie kontroli nad Sądem Najwyższym. Pierwsza miała miejsce latem 2017 roku. Wtedy organizacje biznesowe stanęły murem za wymiarem sądownictwa. No może nie murem, bo wspólnego stanowiska nie poparła „Solidarność”. Za to dość mocne stanowisko zajęły (zrzeszone w Radzie Dialogu Społecznego) Konfederacja Pracowników Lewiatan, Pracodawcy RP, Business Centre Club, Związek Rzemiosła Polskiego oraz Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, a także Forum Związków Zawodowych. Pierwsza z tych organizacji zrzesza 4100 firm, zatrudniających 1 milion osób, druga skupia 19 000 pracodawców, dających pracę 5 milionom ludzi.

Dziś nie napisały nowego listu, ale zapewniają, że nie wycofały się ze swojego stanowiska.
Arkadiusz Pączka z Pracodawców RP przypomina, że jego organizacja nie zmieniła zdania co do niezależności sądownictwamat. prasowe
– My z zasady bardziej skupiamy się na poprawieniu otoczenia prawnego i gospodarczego, mniej skupiamy się na polityce. Choć oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważny jest system sądowniczy dla całej gospodarki. Sądy wyjaśniają choćby kwestie podatkowe, mają wpływ na inwestycje, sprawy pracownicze – wylicza w rozmowie z INNPoland.pl Arkadiusz Pączka, ekspert Pracodawców RP.

Dodaje, że sądy wpływają na bardzo ważne sprawy, jak choćby zniesienie limitu odpowiadającego 30-krotności średniego wynagrodzenia, powyżej którego najlepiej zarabiający nie płacą składek na ZUS. Wątpliwości prawne wokół ustawy wprowadzającej taki zapis miał rozstrzygnąć Trybunał Konstytucyjny. Miał, ale odwołał rozprawę i nie wiadomo, kiedy się nią zajmie.

Tymczasem, jak przypomina Arkadiusz Pączka, sprawa ma gigantyczne znaczenie dla firm w całym kraju, bo mogą znacznie wzrosnąć koszty pracy. Poza tym nie wiadomo jak wpłynie na istniejące w wielu firmach Pracownicze Plany Kapitałowe – a to już dotyczy pieniędzy pracowników.

– W tej sprawie nic się nie zmieniło, podtrzymujemy swoje zdanie – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Kuba Giedrojć z Lewiatana, odsyłając do zeszłorocznego oświadczenia. A brzmi ono ciągle mocno.

– Sposób dokonywania zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości na pewno nie sprzyja wizerunkowi Polski w oczach przyszłych i już obecnych na naszym rynku inwestorów. Stabilność i przewidywalność systemu prawa są kluczowe dla decyzji inwestycyjnych przedsiębiorców – przekonują Pracodawcy RP i Lewiatan.

Koniec z zaufaniem inwestorów
Co ciekawe, organizacje pracodawców nie kwestionują potrzeby reformy wymiaru sprawiedliwości.

– Reforma nie może koncentrować się na sprawach personalnych, potrzebne są za to realne zmiany w mechanizmach i narzędziach funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości – przekonują. Dodają, że stabilny wymiar sprawiedliwości jest podstawą zaufania obywateli do państwa. Tylko w ten sposób relacje pracodawca - pracownik mogą być w pełni zabezpieczone.

– Stabilność i przewidywalność systemu prawa są kluczowe dla decyzji inwestycyjnych przedsiębiorców (...). Nie budzi też zaufania strony społecznej możliwy bezpośredni wpływ polityczny na władzę sądowniczą wszystkich szczebli – konkludują.

Unia Europejska zaniepokojona sytuacją Sądu Najwyższego
Próba zawłaszczenia Sądu Najwyższego budzi też żywy niepokój instytucji europejskich. Nie od dziś mówi się, że w Brukseli w końcu zdecydują się na uzależnienie wypłaty unijnych środków od przestrzegania zasad praworządności. W takim przypadku Polska znalazłaby się w wyjątkowo trudnym położeniu. Nie dość, że środki dla nas mają być obcięte o ok. jedną czwartą (czyli ok. 20 mld euro – nieco poniżej 90 mld złotych), to mogą zostać zablokowane całkowicie.