Tak zarabiają na domach weselnych. Trudna branża, wymaga pieniędzy i pomysłów

Konrad Bagiński
Jeszcze niedawno w całej Polsce jak grzyby po deszczu wyrastały domy weselne. Wiele z nich powstało dzięki unijnym dotacjom. Ciągle wiele osób pyta, czy to dobry biznes, czy można na tym zarobić? Organizacja wesel może być opłacalna. Bez renomy i doświadczenia szybko jednak splajtujemy.
Dom weselny może być niezłym pomysłem na biznes. Ale to jednocześnie trudna branża, wymagająca pieniędzy i pomysłów Foto: Pexels.com
Dom weselny to obecnie bardzo poważna inwestycja. Najlepiej, żeby miał sporą salę, parkiet do tańczenia, pokoje gościnne, sporo miejsca na świeżym powietrzu, parking i oczywiście dużą i sprawną kuchnię. To wszystko można kupić.

Druga sprawa to wartości niewymierne. Dziś bardzo trudno o wykwalifikowany personel – pensje i wymagania rosną, więc do obsługi całego domu weselnego będziemy potrzebowali zgranej załogi.

Ktoś musi zarządzać całością, przyjmować zamówienia, obsługiwać gości, pilnować kuchni, kelnerów i organizacji. Zbudowanie takiego teamu będzie wymagało czasu i pieniędzy. Druga sprawa to poszukiwanie klientów. Czasy, kiedy wystarczyło siedzieć z telefonem w ręku i przebierać w zleceniach, już minęły.


Czy dom weselny to dobry biznes?
– Ciężko oszacować liczbę domów weselnych w Polsce (są ich tysiące), z całą jednak pewnością możemy stwierdzić, że stale powstają nowe, inspirowane zachodnimi trendami miejsca – mówi INNPoland.pl Karolina Łukasik, menedżer serwisu GdzieWesele.pl.

Przedstawiciele branży weselnej coraz częściej borykają się z problemem odwołanych ślubów. Okazuje się, że przy tak długim czasie oczekiwania na wolną salę – przynajmniej kilka miesięcy, standardem jest rok a nawet dłużej – wiele par po prostu się rozstaje. Wtedy warto szybko znaleźć nową parę.

Wiele osób, których drogi się rozchodzą, ogłasza się w internecie, by sprzedać termin i odzyskać choćby część zaliczki. Takim osobom też warto pomóc – zaliczka to tylko część tego, co da się zarobić na weselu.

Dom weselny - jakie przynosi zyski?
A zarobić można całkiem sporo. Jarosław Mikołaj Skoczeń z agencji nieruchomości Emmerson twierdzi, że każda impreza weselna powinna przynosić właścicielowi sali zysk w wysokości 10 tys. złotych. Jeśli więc co tydzień będziemy organizować wesele, w kieszeni zostanie nam ok. 40 000 złotych.
Skromne przyjęcia na 30-50 osób stają się coraz bardziej popularne, dużym zainteresowaniem cieszą się też 3-4 godzinne tzw. poweselne obiady.Foto: Nathan Cowley / Pixabay
Obecnie koszt tzw. talerzyka wynosi w woj. mazowieckim ok. 200 złotych. Pod tym pojęciem kryje się koszt zaproszenia 1 osoby. Jeśli więc nowożeńcy chcą imprezę na 100 osób, zapłacą 20 000 zł. Będą też musieli doliczyć do tego wydatki na różne atrakcje.

W mniejszych miejscowościach może być taniej – nawet 120 zł za talerzyk, ale w prestiżowych lokalizacjach da się zapłacić nawet 300 zł albo i sporo więcej. Do tego dochodzi jeszcze koszt alkoholu – trzeba liczyć 25 – 50 zł na osobę. Ale to już najczęściej zadanie dla nowożeńców, nie domu weselnego.

Ile kosztuje dom weselny?
Druga strona medalu już tak ładnie nie błyszczy. Koszty idą w miliony. Samo wybudowanie małego domu weselnego (do 300 m kw. pow. użytkowej) to koszt ok. 600 tys. zł. Do tego trzeba doliczyć cenę gruntu, wyposażenia, kuchni etc. A ciągle mówimy o niewielkim obiekcie, w którym może biesiadować do 90 osób, bez pokoi gościnnych.

Trzykrotnie większy dom z kilkoma pokojami gościnnymi to przynajmniej 2 mln złotych – oczywiście plus grunt i wyposażenie. W takim domu weselnym już spokojnie można zorganizować imprezę na 200 osób, na której zarobimy wspomniane 10 000 zł.

Oznacza to, że przy pełnym obłożeniu zarobimy niemal pół miliona zł rocznie. Sam budynek zwróci nam się po dwóch latach, grunt i wyposażenie – prawdopodobnie drugie tyle. Ale warto pamiętać, że pełne obłożenie jest bardzo mało realne, choć z drugiej strony dom weselny w dobrym punkcie może działać jako restauracja i pensjonat – jednak z mniejszą marżą. Na dodatek większość wesel to jednak imprezy na mniejszą liczbę gości.

– Należy pamiętać, że usługi z zakresu organizacji przyjęć świadczą zarówno domy weselne, jak również restauracje, hotele czy pensjonaty. Każdy typ obiektu rządzi się swoimi prawami i nie każdemu to samo się opłaci. Patrząc jednak na typowe domy weselne raczej nie zdarza się aby prowadziły poboczne działalności – zbyt mocno kolidowałyby z dość ekspansywnym charakterem działalności weselnej – twierdzi Karolina Łukasik.

W najlepszym przypadku wyjdziemy więc na zero po 6-7 latach, i to pod warunkiem, że nie inwestujemy w biznes. Co również jest mało realne. W lepszej sytuacji są osoby, które mają własny grunt, oszczędzają wtedy nawet połowę kosztów. To może być dobra inwestycja wolnych środków, branie kredytu może się okazać ryzykowne.

Obecnie na różnych portalach nieruchomościowych możemy znaleźć spory wybór domów weselnych do kupienia. Ceny są bardzo różne – od pół miliona pod Warszawą, po 10 mln zł w okolicach Gdańska. Mnogość ofert może niepokoić potencjalnych inwestorów – rzadko kto decyduje się na sprzedanie dobrze prosperującego biznesu. A jeśli już, to szybko znajduje on nabywcę, niekoniecznie na takim portalu jak Gumtree czy OLX.
Koszt tzw. talerzyka to ok. 150 - 200 złFoto: Lukas / Pixabay.com
– Pary narzeczeńskie to teraz bardzo świadoma i wymagająca grupa konsumentów. Podjęcie decyzji poprzedza zazwyczaj wnikliwy wywiad dotyczący jakości świadczonych usług, nie można pozwolić sobie nawet na małe niedociągnięcia – w dobie internetu zostają one natychmiastowo napiętnowane. Po ocenę brane pod uwagę są wszystkie składowe: kuchnia, czystość, otoczenie, akustyka, a nawet ocena samych właścicieli – mówi nam Karolina Łukasik.

Przypomina też, że osobnym kryterium są trendy w branży.

– Obecnie hitem są rustykalne sale weselne i stodoły, a także industrialne, surowe wnętrza. Podążanie za trendami dekoratorskimi w połączeniu z wysoką jakością usług to chyba klucz do sukcesu – dodaje przedstawicielka serwisu GdzieWesele.pl.

Dom weselny - perspektywy
Zagrożenie dla domów weselnych przychodzi z jeszcze jednej strony. Wkraczamy w erę, gdy w związki małżeńskie będą wchodzić osoby z niżu demograficznego. Co to oznacza? Mniej ślubów.

Obecnie branża ślubna generuje co najmniej 6-7 mld zł obrotu rocznie. Ale w ciągu następnej dekady liczba zawieranych małżeństw zmniejszy się o mniej więcej jedną czwartą. W liczbach bezwzględnych to spadek z poziomu 180 – 190 tysięcy, do 140 – 150 tysięcy rocznie. To tezy demografa – profesora Piotra Szukalskiego z Uniwersytetu Łódzkiego.

– Rynek weselny ogólnie jest mocno konkurencyjny, właściciele i managerowie obiektów stale zabiegają o uwagę potencjalnych klientów. Zauważalne jest coraz większe zaangażowanie w stworzenie atrakcyjnej formy prezentowania oferty: organizacja dni otwartych we współpracy z innymi podwykonawcami z branży weselnej, czy nawet „wesela na pokaz” powoli stają się coraz popularniejsze – mówi Karolina Łukasik.

– Z jednej strony zauważyć możemy zwiększone działania marketingowe, zaś z drugiej cały czas trafia się na obiekty cieszące się tak dużym „obłożeniem”, że świadomie zawieszają wszelkie reklamy – nie chcą odprawiać przyciągniętych reklamą klientów z kwitkiem – dodaje.

Będzie za to wzrastać liczba małżeństw powtórnych. To średnio dobre wieści dla branży weselnej, bo „małżonkowie z odzysku” robią dużo skromniejsze imprezy. Zdaniem prof. Szukalskiego na rynku utrzymają się domy weselne z dobrą renomą i doświadczeniem. Osobom dopiero wchodzącym w ten biznes może być bardzo trudno.

– Skromne przyjęcia na 30 – 50 osób faktycznie stają się coraz bardziej popularne, dużym zainteresowaniem cieszą się też 3-4 godzinne tzw. poweselne obiady (coraz więcej restauracji świadczy tez takie usługi). Nie oznacza to jednak, że wesela w przepychem odchodzą do lamusa – rośnie po prostu świadomość młodych par, ich przyjęcia wyglądają tak jak sobie wymarzyli, mniej znaczenia ma presja otoczenia, czy poczucie „co wypada” – twierdzi Łukasik.

Przypomina też, że małe przyjęcie nie zawsze jest z resztą jednoznaczne ze znaczącą redukcją kosztów, często młodzi decydują się na ograniczenie liczby gości w celu stworzenia kameralnej atmosfery, czy przeznaczenia większej kwoty na stworzenie scenerii rodem z planu zdjęciowego – a takie dekoracje też swoje kosztują.