Dociekliwy mieszkaniec zapytał o nagrody dla urzędników. Starosta wystawił mu za tę prośbę słony rachunek

Adam Sieńko
Dociekliwy mieszkaniec powiatu człuchowskiego chciał się dowiedzieć, ile urzędnicy dostali w ramach nagród i premii. Starosta nie robił żadnych przeszkód, uznał jednak, że sporządzenie takiego zestawienia kosztuje. I to niemało.
youtube.pl
Pan M.H chciał wiedzieć ile w ramach nagród i premii dostali pracownicy starostwa w latach 2014-2018 – pisze „Portal Samorządowy”. Mieszkaniec żądał bardzo szczegółowych danych, chciał również otrzymać zestawienie urzędników z podziałem na komórki organizacyjne i informacje o ich wykształceniu.

Wszystko to powinno zostać wykonane na jego prośbę bezpłatnie, o czym mówi Ustawa o dostępie do informacji publicznej. Starosta uznał jednak, że czas jego pracowników kosztuje. I policzył sobie, że dwie osoby pracujące przez 21 dni za stawkę 13 zł za godzinę to równo 4 tys. 368 złotych.


Mężczyzna nie zamierzał jednak płacić ani grosza. Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. A ten, zgodnie z przewidywaniami, uznał, że dostęp do informacji publicznej jest bezpłatny i starosta nie miał prawa żądać za sporządzenie odpowiedzi żadnych pieniędzy.

- Organ nie może przerzucić na wnioskującego o udostępnienie informacji publicznej normalnie ponoszonych kosztów wynagrodzenia zatrudnionych przez siebie pracowników. Obciążenie opłatą za koszty pracy może nastąpić jedynie w przypadku, gdy są to koszty wykraczające poza normalne koszty funkcjonowania organu - koszty pracy dodatkowej, wykonywanej poza normalnym zakresem czasu pracy - czytamy w uzasadnieniu.

Efekt jest taki, że za dociekliwość mieszkańca zapłaci ostatecznie… urząd. Został bowiem obciążony kwotą 175 zł. To zwrot uiszczonego wpisu sądowego od skargi.