Kuriozum. Jeśli tego słowa zabraknie na recepcie, zapłacisz 100 procent

Patrycja Wszeborowska
Nawet jeśli na recepcie widnieje numer prawa do wykonywania zawodu lekarza, tytuł naukowy i specjalizacja, ale brakuje na nim jednego istotnego słowa, chory traci prawo do zniżki na leki. Słowo klucz to… „lekarz”.
Według przepisów, jeśli na recepcie brakuje słowa "lekarz", pacjent nie dostanie zniżki na leki. Fot. Piotr Molęcki / Agencja Gazeta
O sprawie pisze „Gazeta Wyborcza”. Okazuje się, że aptekarze nie mogą wydawać lekarstw z ulgą na receptę, na której brakuje słowa „lekarz”.

– To nie nasza wina. Przepisy wyraźnie mówią, że na recepcie powinno pojawić się słowo „lekarz”. Jeśli go nie ma, nie możemy wydać leku ze zniżką. Nie wymyśliliśmy sami tych przepisów, ale musimy się dostosować, jeśli nie chcemy mieć problemów – tłumaczy w rozmowie z dziennikiem farmaceutka z Nowej Huty.

Tytuł i specjalizacja to za mało
Nawet jeśli lekarz ma na swojej pieczątce napisane „dr nauk medycznych” czy „specjalista ginekolog”, w świetle obecnych przepisów wystawiona przez niego zniżka na recepcie jest nieważna.


Wynika to ze sprzeczności między przepisami prawa farmaceutycznego a rozporządzeniem ministra zdrowia w sprawie recept.

– Zgodnie z ustawą lekarz wystawiający receptę musi umieścić na niej informację o tytule zawodowym w miejscu przeznaczonym na dane osoby uprawnionej do wystawiania recepty (w skrócie: lek.). Z kolei rozporządzenie umożliwia farmaceucie uzupełnienie recepty o niezbędne dane umożliwiające jej realizację. Natomiast nieprecyzyjnie odnosi się do kwestii adnotacji dotyczącej tytułu zawodowego osoby uprawnionej do wystawiania recepty – wyjaśnia „Wyborczej” Tomasz Leleno, rzecznik Naczelnej Izby Aptekarskiej.

Z tego co udało się ustalić gazecie wynika, że część aptekarzy uważa prawo za biurokratyczny absurd i zwyczajnie dopisuje słowo „lekarz” pod pieczątką, w której tego brakuje. Niektóre jednak boją się, że zostanie im cofnięta refundacja i tego nie robią.

Apteki się zamykają
Co więcej, leki nierefundowane są coraz droższe. Wynika to z wprowadzonych niedawno regulacji "apteka dla aptekarza", o czym pisaliśmy w INNPoland.pl.

Pod hasłem repolonizacji i obrony przed monopolem zagranicznych sieciówek rząd zdecydował, by ponad połowa udziałów w każdej aptece musiała należeć do osób z dyplomem magistra farmacji. Skutkiem tego jest coraz większa liczba zamkniętych aptek i wyższe ceny leków nierefundowanych.