Tu robią najzdrowszą z wód mineralnych w Polsce. Krynica-Zdrój nie ma zamiaru ograniczać się tylko do kuracjuszy

Mariusz Janik
To najzdrowsza woda w Polsce – mówi nam prezes Uzdrowiska Krynica-Żegiestów S.A., Wiesław Pióro. Nowy szef jednego z najpopularniejszych polskich uzdrowisk, które gościło właśnie kolejną edycję Forum Ekonomicznego, nie chce poprzestawać jedynie na kuracjuszach i turystach. Tajną bronią firmy ma być paleta wód mineralnych z lokalnych ujęć, uchodzących za najzdrowsze na polskim rynku.
Rozwijanie oferty dla klientów komercyjnych oraz produkcja wody mineralnej - tak prezes Uzdrowiska Krynica-Żegiestów, Wiesław Pióro, widzi przyszłość firmy. Fot. Stefan Ronisz
Sądząc po tłumach w Krynicy – i to nie tylko VIP-ów, ale też „zwykłych” turystów – miasto odżywa. To zasługa Forum Ekonomicznego?

Stwierdzenie, że miasto „odżyło”, nie jest adekwatne. To miasto żyło, żyje i żyć będzie. Natomiast jak to w życiu: są okresy ciężkiej pracy, celebrowania sukcesów, czy spokojnej refleksji nad porażkami. Z życiem i popularnością każdego miasta jest dokładnie tak samo. Dzisiejsze czasy bywają ryzykowne, ale przynoszą też wielkie, kolejne szanse.

Od firm działających w mieście, samorządu, organizatorów rozmaitych imprez zależy więc, w jaką stronę ten rozwój będzie postępował. To dla mnie szczególnie ważne, bo każdego dnia odpowiadam za tysiąc osób: czterystu pracowników i sześciuset gości. Zależałoby mi więc na tym, żeby miasto mogło zarazem dobrze żyć z biznesu turystycznego, ale też nie zapominać o mieszkańcach, którzy też mają prawo cieszyć się spokojem i komfortowym życiem w swoich mieście.

Czyli taki zrównoważony rozwój w skali mikro.

Tak. Z jednej strony mieszkańcy powinni rozumieć utrudnienia wynikające z organizowanych tu imprez, nawet jeśli przynoszą one efekty dopiero po kilku czy kilkunastu latach. Z drugiej strony wszyscy goście Forum, jeżeli zostaną dobrze przyjęci i będą się tu dobrze czuć, będą chcieli tu wrócić – i to nie tylko na Forum.

No cóż, przez trzy ostatnie dni Krynica-Zdrój była we wszystkich ogólnopolskich stacjach telewizyjnych. Trudno o lepszą reklamę.

Owszem, są nawet eksperci, którzy potrafią oszacować, jaka to wartość. Ale musimy też docierać do mieszkańców z prostym komunikatem: to poniekąd działanie na ich korzyść. Mamy szansę wsiąść do pociągu o nazwie rozwój – jeżeli ją przegapimy, drugiej szansy może nie być.
Dziś Uzdrowisko codziennie odpowiada za tysiąc osób: 400 pracowników oraz 600 klientów. Ich potrzeby trzeba umiejętnie połączyć.Fot. Stefan Ronisz
Rozumiem jednak, że nie chodzi o stworzenie kolejnej „Mekki masowej turystyki”, tysiącach turystów na deptaku...

To zbyt wąskie spojrzenie. Nie mówimy o deptaku, czy samej Krynicy. Rozmawiamy o całej Sądecczyźnie: wysiłku całego regionu, by turyści chętniej tu przyjeżdżali i widzieli potencjał. Prosty przykład – gościliśmy kiedyś partnerów z Europy i np. dla Szwajcarów największą atrakcją była możliwość pójścia na ognisko i pieczenia kiełbasek na własnoręcznie wystruganym kijku.

Bo Sądecczyzna to nie tylko deptak, a nawet nie przede wszystkim. Tutaj ludzie przyjeżdżają, by pospacerować leśnymi ścieżkami, a nie zagospodarowanymi alejkami. Mamy tu zarówno góry, obiekty uzdrowiskowe, ale i rzeki czy Jezioro Rożnowskie. I wielki potencjał tradycji, otwartości, serdeczności. Ten potencjał może być motorem rozwoju Krynicy-Zdrój, ale też – przy odpowiedniej współpracy – motorem rozwoju całego regionu.

Ta współpraca rzeczywiście ma miejsce?

Przez osiem lat byłem radnym powiatu nowosądeckiego i boleję nad tym, że te szanse nie były dotąd w pełni wykorzystywane. Mamy niewiele ośrodków czy firm turystycznych, które potrafią przedstawić ofertę, która w pełni pokrywałaby wszystkie atrakcje całego regionu. Taki efekt synergii warto wykorzystywać, musimy zatem nauczyć się podchodzić do siebie nawzajem z wyciągniętą dłonią i łączyć siły.

Nie wspomniał pan o produktach lokalnych. Pomijając oscypki, miasto słynie wodami.

Uważam, że Kryniczanka – biorąc pod uwagę markę, tradycję, zasługi i skład – zasługuje, żeby być królową wód polskich. Do królowej trzeba odnosić się z szacunkiem i wdziękiem.

Brzmi to tak, jakby zapowiadał pan kampanię reklamową Kryniczanki z udziałem jakiejś znanej aktorki!...

Na razie przez ostatnie trzy dni Kryniczanka płynęła szerokim strumieniem w Europę – dzięki Forum [śmiech]. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że taka promocja nie wystarczy, ale nawet z pozornie taniej wątróbki można zrobić świetne danie, a świetną i drogą polędwicę koncertowo zepsuć.

Czyli lepszy wróbel w garści... Ale też reklama sama się nie zrobi.

Dlatego ją wzmacniamy. Zaczęliśmy od zmiany etykiety na nowocześniejszą i bardziej przemawiającą do młodych ludzi. Gdy inni producenci szli w stronę PET, my cały czas stawialiśmy na szkło – i dobrze, bo dziś rynek zwrócił się w stronę szklanych opakowań.
Forum Ekonomiczne w Krynicy-Zdroju to wyjątkowa okazja do promocji zarówno miasta, jak i produkowanych tu wód mineralnych.Fot. Stefan Ronisz
Staramy się też podkreślać atuty Kryniczanki, które nigdy nie były atrakcyjniejsze niż dziś: ta woda przebija wszystkie inne ilością minerałów, dużą zawartością magnezu i wapnia, a co jeszcze ważniejsze – w tych wodach mamy też lit, minerał konieczny być pięknym i zdrowym [śmiech]. Proporcje są tak zachowane, by wszystkie te składniki były rzeczywiście przyswajane przez organizm, a nie wypłukiwane.

Kryniczanka Kryniczance nierówna. W rzeczywistości macie trzy wody.

Zgadza się. Jan to panaceum na nerki, schorzenia dróg moczowych. Zuber to woda o charakterystycznym smaku i zapachu, doskonała na wrzody, zgagę i wszystkie utrapienia przewodu pokarmowego.

I jeszcze Słotwinka: mniej znana, ale rewelacyjna na dzisiejsze czasy – usuwająca z organizmu metale ciężkie, a więc antysmogowa. A na dodatek antystresowa, antydepresyjna i antyalergiczna. Mamy rekomendację Rabki-Zdrój, gdzie dzieci są leczone tą wodą przy alergicznych schorzeniach górnych dróg oddechowych.

Na Kryniczance będzie się opierać biznesowa strategia Uzdrowiska na kolejne lata?

Tego jeszcze nie jestem w stanie powiedzieć. Jestem prezesem od początku września, muszę zatem jeszcze dokładniej poznać historię i ducha, jakim żyje firma. W tej chwili mamy dwa kluczowe filary działalności – to działalność uzdrowiskowa i produkcja wody.

Wiemy nawet od uczestniczących w Forum ambasadorów, że nasze wody są znane w Europie. Jesteśmy też obecni w Stanach Zjednoczonych. Sprzyja nam moda na zdrowy styl życia, fit-bary, aktywności takie jak festiwal biegowy. Mamy to, czego ludzie dziś bardzo poszukują, musimy tylko dotrzeć do konsumentów z informacją, że to mamy. Bo o wielkości producenta nie przesądza długość linii produkcyjnej, ani kilometry powierzchni magazynowej. Liczy się siła marki.
Kryniczanka powinna być królową polskich wód mineralnych - podkreśla prezes Pióro.Fot. Stefan Ronisz
Ta marka to również 225 lat istnienia uzdrowiska.

Właśnie. Uzdrowisko i wody to również historia miasta. Ten aspekt społeczny chcemy, a nawet musimy brać pod uwagę – choćby ze względu na status spółki Skarbu Państwa.

To oznacza jednak, że w sporej mierze o ruchu w uzdrowiskowych obiektach przesądza NFZ.

Oczywiście, przy czym to nie jest problem. Z czysto biznesowego punktu widzenia, chcielibyśmy obok tego „ruchu z NFZ” wzmacniać komercyjną działalność adresowaną do tych klientów, którzy po prostu chcieliby wzmocnić swoje zdrowie bez skierowania od lekarza. Liczymy na to, że kto przyjedzie i zatrzyma się w naszych obiektach, będzie chciał tu wracać.

Dużo jest takich osób?

Dziś tych z NFZ jest wciąż więcej, ale klientów komercyjnych szybko przybywa. Nie jest tajemnicą, że przy obecnych kontraktach z NFZ stawki są bardzo niskie i nie uwzględniają choćby inflacji. Dlatego klient komercyjny jest dla naszej przyszłości kluczowy. Stąd inwestujemy w infrastrukturę, poprawia się standard pobytu. Jesteśmy przedsiębiorstwem i na koniec musimy się rozliczać z wyników finansowych.

Ilu takich klientów musiałoby zjeżdżać do Krynicy, żeby można było mówić o prosperowaniu?

Dokładnej liczby nie podam. Życzylibyśmy sobie jednak, żeby obłożenie bazy hotelowej było bliskie średniej rzędu 90 proc. Nie trzeba wiele, by nam pomóc. Wystarczy swoisty, zdrowy patriotyzm lokalny – tak jak urząd marszałkowski kupuje wodę od znaczących producentów z województwa, tak chętnie oczekiwalibyśmy takiej promocji i patriotyzmu zakupowego przy wyborze lokalnych produktów oraz miejsc organizacji takich imprez jak Forum Ekonomiczne. To się opłaci wszystkim.