„Niektóre samoloty nie odlecą”. Co drugi z dzisiejszych lotów PLL LOT zagrożony
„Jakieś 40 samolotów”, czyli co drugi z zaplanowanych dzisiejszych rejsów PLL LOT, może się nie odbyć – szacują związkowcy z firmy, którzy o godzinie 5 rano rozpoczęli strajk. Akcja, w której udział weźmie zapewne około trzystu pracowników przewoźnika, będzie polegać na „dobrowolnym, powszechnym powstrzymaniu się od pracy przez protestujących pracowników”.
Strajk ma trwać do momentu, kiedy „wszelkie represje wobec związkowców zostaną usunięte” – co może oznaczać, że teoretycznie akcja może się rozciągnąć na kilka dni. Kłopot w tym, że decyzja o strajku zapadła w wyniku referendum, którego zgodności z prawem nie potwierdził jeszcze sąd (firma zaskarżyła referendum). Rzecznik firmy wprost mówi o złamaniu prawa.
Menedżerowie linii lotniczych zareagowali na wieść o tym, że strajk i tak się odbędzie, mobilizacją wszystkich innych pracowników, w szczególności tych, którzy nie są związani z PLL LOT umową o pracę. Jak podawała wczoraj „Gazeta Wyborcza” personel pracujący w oparciu o umowy B2B był w ostatnich dniach ściągany z urlopów, odmawiano też dni wolnych tym, którzy o nie wystąpili.
Miało to pozwolić na utrzymanie przynajmniej części harmonogramu lotów bez zmian – „GW” spekulowała, że zagrożone będą loty zaplanowane na popołudnie.
Przełamać pat w LOT będzie szczególnie trudno, bowiem spór z poziomu dyskusji o regulaminie wynagrodzeń oraz wysyłaniu pracowników na samozatrudnienie stał się walką na wszystkich frontach. Żelazik zwolniono z pracy, inna liderka związkowa miała zostać „zdegradowana”, pracowników rzekomo szykanowano. Zarząd zarzuca z kolei związkowcom niechęć do podjęcia dialogu, lekceważenie, bezprawne działania.