Polski samochód elektryczny tym razem dostanie 40 mln zł. Pieniądze wpadają do głuchej studni
Kilkadziesiąt milionów złotych wpadło już do kieszeni spółki ElectroMobility Poland, która dostała za zadanie zbudowanie polskiego samochodu elektrycznego. EMP bardzo oszczędnie dawkuje jednak informacje na temat postępu w pracach, a jeszcze większą zachowawczość wykazuje w przypadku informacji finansowych.
Przedstawiciele EMP nabrali wody w usta. Chwilę później kierownictwo zwołało jednak konferencję, informując, że udziałowcy (tj. PGE, Tauron, Energa i Enea) postanowili dosypać kolejne 20 mln złotych. To również okazało się zbyt mało. Ale tym EMP nie chciało się już publicznie chwalić.
W poszukiwaniu polskiego elektryka...•screen z emobilitypoland.pl
Efekty prac nad elektrycznym autem
Wiemy więc, że kapitał ufundowany przez cztery państwowe koncerny sięgnął już 70 mln złotych. Co dostajemy w zamian? Tego już niestety… nikt nam nie chce powiedzieć.
– Zapewniam, że prace nad powstaniem polskiego samochodu elektrycznego trwają i przebiegają zgodnie z przyjętą przez naszą spółkę strategią. Jednak na tym etapie nie możemy zdradzić szczegółów realizowanych działań, ze względu na tajemnicę przedsiębiorstwa i uzasadniony interes projektu – odpowiada na praktycznie każde zapytanie rzeczniczka EMP, Aleksandra Baldys.
Informację o mniej więcej takiej treści otrzymaliśmy w wakacje. Dwa miesiące później ten sam tekst padł w rozmowie rzeczniczki z „Gazetą Wyborczą”. „Tajemnica przedsiębiorstwa i uzasadniony interes projektu” pojawiają się jako odpowiedź także teraz. To prawdopodobnie najbardziej tajemnicze 70 mln zł, jakie jest wydatkowane z naszych podatków.
Dopytujemy więc, co udało się do tej pory zrobić. – Dotychczas prowadzone działania Spółki pozwoliły m.in. na ocenę potencjału inżynierskiego, produkcyjnego, i biznesowego podmiotów funkcjonujących na polskim rynku. Dążąc do zapewnienia maksymalnego zaangażowania w realizację projektu, kompetencji i myśli technologicznej polskich inżynierów oraz projektantów, przeprowadzony został pogłębiony proces weryfikacji możliwości powierzenia prac nad projektem podmiotom działającym na krajowym rynku. Zakończono także prace nad długofalowym biznes planem uruchomienia produkcji polskiego samochodu elektrycznego oraz strategią biznesową EMP na najbliższe lata działalności – odpowiada INNPoland.pl Aleksandra Baldys.
Wicepremier Mateusz Morawiecki odsłania prototyp Elvi•Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta
Tego, na co konkretnie pójdą pieniądze, które coraz szerszym strumieniem płyną do EMP na razie się nie dowiemy. – W ramach obecnych działań prowadzone są liczne prace analityczne oraz negocjacje biznesowe z kluczowymi partnerami, co będzie miało znaczący wpływ na realizację projektu powstania polskiego samochodu elektrycznego. Ujawnianie tych informacji może wpłynąć na wyniki prowadzonych rozmów z potencjalną szkodą biznesową dla zaangażowanych podmiotów – czytamy w odpowiedzi.
Zainteresowanie mediów
A wydawało się, że będzie dokładnie na odwrót. Projekt pt. „polski samochód elektryczny” ruszył z dużą medialną pompą. Rozpoczęło się od ogłoszenia przez EMP konkursu na projekt karoserii. Już wtedy spółka natknęła się jednak na falę kpin i szyderstw. Okazało się, że poziom nadsyłanych prac był dość niski. Część z nich wyglądała, jak nakreślona rękoma dzieci, co było bardzo rozczulające, ale niezbyt profesjonalne.
Od tego czasu spółka coraz oszczędniej dysponuje informacjami. EMP wyróżniło cztery wizualizacje i ogłosiło, że do końca roku poznamy twórcę prototypu. W pierwszej połowie 2019 roku prototyp ma być już gotowy do pierwszej przejażdżki.
Jedna z wizualizacji przesłanych na konkurs•Screen ze strony www.konkurs.electromobility.pl
A przecież wciąż jesteśmy dopiero na początku drogi. Według szacunków ekspertów całość zamknie się w kwocie 5-10 mld złotych. Do tego dochodzą jeszcze liczone w setkach milionów koszty budowy fabryki, tak by polski elektryk mógł być budowany na skalę masową. Bo przecież już niebawem będziemy sprzedawać 100 tys. samochodów elektrycznych rocznie. Prawda?