Minister Tchórzewski jest cudotwórcą. Chce jednocześnie dotować węgiel i ograniczać jego zużycie
Niezbyt dobrze wiadomo, jak zamierza tego dokonać. Absurdalne zapisy pojawiły się w strategii energetycznej kraju do roku 2040. Eksperci uważają, że publikowanie takich dokumentów urąga powadze sytuacji.
Nie wiadomo, dlaczego mamy zużywać mniej węgla, skoro przez ten czas mają powstawać kolejne elektrownie i kopalnie.
Tchórzewski wyznał też, że w Polsce w końcu powstanie elektrownia atomowa, czym wywołała gwałtowny spadek akcji koncernu PGE – bo ta właśnie firma byłaby odpowiedzialna za postawienie atomówki. Inwestorzy zdają sobie sprawę z faktu, jak ryzykowne i niedochodowe może być to zadanie, więc nie czekali z pozbywaniem się akcji koncernu.
– Wiemy, że projekty jądrowe często kosztują więcej i trwają dłużej, niż zakładano, ale nie powielimy błędów, które pojawiły się przy ich realizacji – stwierdza beztrosko szef resortu, cytowany przez Wyborczą.pl.
Podwójne salto mortale
W strategii zapisano też powrót do energetyki wiatrowej, której rozwój rządy PiS co najmniej zahamowały, o ile nie zniszczyły. Ale – co zaskakujące – rząd chce budować teraz elektrownie wiatrowe, jednak nie na lądzie, a na morzu. To droższe rozwiązanie a przez to mniej opłacalne. Nie do końca wiadomo dlaczego morze ma być lepsze od lądu.
Kilka dni temu Węgry ogłosiły, że do 2030 r. przestaną produkować prąd z węgla. Słowacja nie zamierza go już dotować. Przejście na OZE zapowiedziała niedawno Hiszpania. Łącznie do koalicji państw dążących do jego eliminacji dołączyło już 28 krajów na świecie - przypomina Wyborcza.pl.