Dlaczego po wpisaniu słowa "idiota", pojawia się zdjęcie Trumpa? Kuriozalne przesłuchanie szefa Google

Konrad Bagiński
W amerykańskim Kongresie trwa grillowanie szefa Google’a, Sundara Pichai. Republikanie zarzucają mu, że wyszukiwarka, którą kieruje jest stronnicza i źle nastawiona wobec konserwatywnych mediów i stron internetowych.
Dlaczego po wpisaniu wyszukiwarkę obrazów Google'a słowa "idiota", wyskakuje nam Donald Trump? Na tego rodzaju pytania kongresmenów odpowiadał szef Google Sundar Pichai Foto: Gage Skidmore / Wikipedia
Dyrektor generalny Google, Sundar Pichai, składa właśnie wyjaśnienia przed komisją sądową Kongresu USA. Wśród pytań od członków izby dominują kwestie dotyczące uprzedzeń w stosunku do do konserwatywnych idei. Podczas przesłuchania, kilku republikanów powiedziało, że "polityczna stronniczość zapadła w kulturę Google'a".

Pichai został poproszony o wytłumaczenie, jak działa wyszukiwarka. A konkretnie o to, dlaczego po wpisaniu w wyszukiwarkę obrazów słowa "idiota", pojawiają się obrazy przedstawiające Donalda Trumpa (oskarżanego ostatnio o machinacje podatkowe).


– Nie interweniujemy ręcznie w żaden konkretny wynik wyszukiwania. Za każdym razem, gdy wpisujesz słowo kluczowe, my jako Google, wyszukujemy, indeksujemy i przechowujemy kopie miliardów stron w naszym indeksie. Przyjmujemy słowo kluczowe i dopasowujemy je do stron internetowych, a następnie oceniamy je na podstawie ponad 200 kryteriów, takich jak trafność, świeżość, popularność, tego, jak używają go inni ludzie – wyjaśnił Pichai.

– Na tej podstawie staramy się uszeregować i znaleźć najlepsze wyniki dla tego zapytania. Następnie oceniamy je za pomocą obiektywnych wytycznych, i właśnie w ten sposób upewniamy się, że proces działa – kontynuował.

Szef Google’a wytłumaczył, że w zeszłym roku wyszukiwarka obsłużyła ponad 3 tryliony wyszukiwań. I każdego dnia 15 proc. wyszukiwań jest dla niej całkowicie nowych.

– To działa na dużą skalę. Nie interweniujemy ręcznie w żaden konkretny wynik wyszukiwania – powiedział w Kongresie.

Mimo wszystko republikańscy kongresmeni nie wydali się usatysfakcjonowani tą odpowiedzią. Steve Chabot, republikanin z Ohio, powiedział, że musi przejść na trzecią lub czwartą stronę wyników wyszukiwania, aby znaleźć pozytywny opis jednej z ustaw wprowadzonych w ubiegłym roku.

– Musiałem zagłębić się w wyniki wyszukiwania. Algorytm nam to umożliwił, ale nie wiem, czy to kupuję – powiedział Chabot.

Tego rodzaju pytań było więcej. Kongresmen Steve King z kolei albo do spotkania się nie przygotował, albo potraktował szefa Google jako bezpłatne wsparcie technologiczne, zapytał go bowiem o funkcję w iPhonie wnuczki. Pichai, chcąc nie chcąc, musiał tłumaczyć politykowi, że iPhoine'y produkuje inna firma.

Przypomnijmy, kilka miesięcy temu, w związku z aferą Cambridge Analytica, na szeregu przesłuchań, tak przed amerykańskimi jak i europejskimi politykami, musiał stawić się Mark Zuckerberg. Szef Facebooka tłumaczył m.in. jak działa serwis i czy wpływa na postawy wyborcze użytkowników.