Jak zagiąć rodzinę przy wigilijnym stole? 4 gospodarcze argumenty, którymi pobijesz fanów rządu

Adam Sieńko
Komu nigdy nie udało się uniknąć kłótni o politykę przy świątecznym stole, ręka w górę. Nikomu? Tak myśleliśmy. Skoro temat jest i tak nie do uniknięcia, przedstawiamy szybką ściągawkę, w jaki sposób zapędzić gospodarczymi argumentami do narożnika swoją rodzinę podczas tradycyjnej wigilijnej dyskusji pt. PiS czy PO.
Kłótnie przy wigilijnym stole? Jeśli już, to na spokojnie. 123rf.com; Kuba Atys / Agencja Gazeta; Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Że rozmowy o polityce mogą popsuć nastrój przy wigilijnym stole? Nie martwcie się, prędzej czy później jeden z podchmielonych wujków z pewnością zarzuci temat z serii: „A Mateusz Morawiecki mówił ostatnio...”. I choć obecny premier ma na swoim koncie pewne gospodarcze sukcesy, bilans jego działalności jest uważany raczej za (ekhm...ekhm) negatywny.

Oto 4 gospodarcze argumenty, którymi pobijesz (metaforycznie, nie namawiamy do rękoczynów!) zwolenników dobrej zmiany w trakcie nadchodzących świąt. Na początku dyskusji może ci się na przykład wymsknąć, że to...


… ostatnia taka tania wigilia
Ceny prądu idą w górę. To jest konkret. Tegoroczne święta rzeczywiście mogą być wyjątkowo tanie, bo trudno powiedzieć, czy rząd za rok nie zdecyduje się zlikwidowanie rekompensat. I będziemy mieli dylemat – ubierać choinkę w lampki czy nie? A może odpalić je tylko na godzinę? Niektórzy prognozują wszak, że za rok taka przyjemność będzie nas kosztować o 100 proc. więcej. Nie mówiąc już o cenach w sklepach, ale o tym już nie wspominajcie. Babciom i dziadkom mogą przecież stanąć przed oczami takie sceny:
Problem może się pojawić, gdy ktoś przytomnie zauważy, że drastyczne podwyżki są związane z cały latami zaniedbań kolejnych polskich rządów, które zamiast stawiać elektrownię atomową i rozwijać OZE, tylko w kółko ostrzegały nas grożącym nam co wakacje blackoutem. Co wtedy? Doradzamy taktyczne odwrót w kierunku kuchni. Zresztą skoro już przy OZE jesteśmy, to zawsze można wybrnąć, mówiąc...

… że PiS truje nas węglem
I tu będziemy mieli zdecydowanie więcej racji, bo prawdopodobnie od Edwarda Gierka (górnika przecież) nie mieliśmy w Polsce tak zagorzałych sympatyków tego czarnego surowca, jak politycy obecnego obozu rządzącego. Wujek pewnie zaśmieje się, gdy wspomnicie o truciu Polaków, sam wypala wszak paczkę fajek dziennie, ale argument, że nie dojrzy pierwszej gwiazdki z powodu pyłów zawieszonych PM 2.5, może przemówi mu do rozsądku.

Tak samo, jak to, że Polska jest dzisiaj (relatywnie) największym trucicielem w Europie. Emitujemy może dwa razy mniej CO2 niż Niemcy, ale to tylko dzięki temu, że mamy od naszych zachodnich sąsiadów siedem razy mniejszą gospodarkę.

Na największego smrodziarza wysforowała się za to elektrownia w Bełchatowie. Rząd uznał, że warto docenić ten fakt i dał jej właścicielowi, PGE, patronat nad szczytem klimatycznym w Katowicach.

Nam do rozsądku przemówiło np. to, że po odpaleniu fajerwerków w Warszawie z okazji 100-lecia niepodległości niebo zasnute było smogiem do tego stopnia, że widzowie zobaczyli tylko spadające na ziemię resztki. Trochę wstyd i w dodatku taki jakby trochę symboliczny. Za to bardzo dosłowny obciach zafundowano nam w tym roku kilka razy przy okazji…

… wizyt ekipy Morawieckiego w terenie

To już jest temat rzeka. Chwilami wydaje się, że lepiej, by już swoich gabinetów nie opuszczali. Ledwie zaczęliśmy zapominać o proklamowaniu San Escobar, a już mogliśmy oglądać polskiego premiera oskarżającego Niemców o mord w Katyniu.

Wtedy wydawało się, że to już i tak dużo, ale pełen popis dał przede wszystkim minister Tchórzewski, który tuż przed szczytem klimatycznym ogłosił rezygnację z energii wiatrowej. Nic dziwnego, ta została przecież, zdaniem europosła Karskiego, wymyślona przez Niemców.
Robert Woźniak / Agencja Gazeta
Zresztą nawet jeżeli ktoś przytoczy nam osiągnięcia Morawieckiego, zawsze możemy dobić go argumentem, że...

… rząd wyprztykał się już z wszystkich dobrych pomysłów

– Wie pan, to będzie trudne, ale spróbujmy – słyszałem wypytując ekspertów o to, z jakich pozytywów zapamiętają rząd PiS-u. Nic dziwnego, kluczowe reformy wlokły się w nieskończoność, a na każdy udany pomysł przypadało kilka, po których ekonomiści nie zostawiali na Morawieckim suchej nitki.

I pewniej lepiej już nie będzie, bo czas na przeprowadzanie ważnych i średnio popularnych reform dawno już minął.

– Gdy kadencja obecnego parlamentu zaczyna zmierzać ku końcowi, nie obfituje w różnego rodzaju projekty zmian adresowanych do przedsiębiorców – tłumaczył nam Łukasz Kozłowski, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich. Nic dodać, nic ująć.