Czy Wojciechowska z NBP znalazłaby pracę w innej firmie? Ekspert o wymaganiach na jej stanowisko
Zarobki w NBP nie są tak wielkim problemem, jak kompetencje osób, które piastują tam stanowiska – wynika ze słów eksperta. Kim powinna być osoba, zajmująca się komunikacją i PR-em w Narodowym Banku Polskim? Czy Martyna Wojciechowska ma odpowiednie kwalifikacje?
Trudno powiedzieć, bo na słynnej konferencji prasowej nie dowiedzieliśmy się zbyt wiele. Postanowiliśmy zapytać więc specjalistów z rynku pracy o to, jak przeprowadziliby proces rekrutacyjny na stanowisko w NBP – ot, na przykład na dyrektora komunikacji i promocji.
– Zadania, jakie są opisane na stronie NBP, odpowiadają mniej więcej zadaniom dyrektora komunikacji i PR w innych firmach: to prowadzenie komunikacji zewnętrznej i wewnętrznej. Musimy wziąć poprawkę na to, że NBP jest instytucją specyficzną, trudno znaleźć dla niej na rynku dokładny benchmark – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Piotr Goliński, partner zarządzający w CTER, czołowej polskiej fimie executive search.
– Z jednej strony jest to instytucja państwowa, która nie prowadzi bezpośredniej działalności gospodarczej. Ale pełni istotną rolę w polskim systemie bankowym w Polsce, a co za tym idzie, również europejskim i światowym. W związku z tym wiarygodność NBP jako firmy, która inwestuje w waluty, kruszce czy aktywa ma duże znaczenie – dodaje.
Przypomina też, że NBP nie jest małą firmą, bo zatrudnia 3 tysiące ludzi. Na dodatek ta agenda jest wyraźnie widoczna w systemie gospodarczo-ekonomicznym kraju.
– Gdybym miał tworzyć kryteria rekrutacyjne do zatrudnienia osoby na takie stanowisko, powiedziałbym, że musi to być osoba z wieloletnim doświadczeniem w zakresie prowadzenia działań komunikacyjnych i PR-owych (zewnętrznych i wewnętrznych), z doświadczeniem w zarządzaniu zespołem i doświadczeniu w działaniu na rynku regulowanym – mówi Piotr Goliński.
Tłumaczy, że specyfika działania na rynkach regulowanych polega na tym, że są rzeczy, które wolno komunikować, są rzeczy, których nie wolno, na dodatek są ustawy, które szczegółowo regulują ten tryb działania. W związku z tym takie osoby muszą mieć dużą świadomość otoczenia prawnego, w którym działa organizacja.
Zakładamy, że dyrektor nie zasiada w zarządzie firmy, lecz do niego raportuje. Ergo – nie odpowiada za strategię organizacji, a strategię komunikacyjną współtworzy, a głównie realizuje.
– Idealny kandydat na takie stanowisko pod kątem merytorycznym, to osoba, która pochodzi z organizacji takiej, jak bank, firma ubezpieczeniowa, telekom, może być to też firma farmaceutyczna, czyli z różnych rynków regulowanych – precyzuje ekspert.
Ile zarabia się na takim stanowisku?
– Atrakcyjne i adekwatne do kompetencji wynagrodzenia na tym stanowisku, to 25-35 tysięcy złotych brutto pensji podstawowej, do tego dochodzi z reguły 15-25 proc. bonusu, samochód służbowy, opieka medyczna i pakiety sportowe. Kandydaci powinni się legitymować co najmniej 10-15 letnim doświadczeniem zawodowym, do tego ok. 10-letnim doświadczeniem w obszarze komunikacyjno-PR-owym oraz kilkuletnim doświadczeniem w zarządzaniu zespołem. Do tego muszą być wiarygodni rynkowo, czyli muszą być rozpoznawalni przez kluczowych interesariuszy na tym rynku: inne instytucje, media, agendy rządowe – wyjaśnia Piotr Goliński.
Co to znaczy wiarygodne? Chodzi o osoby, które dały się poznać jako kompetentne, transparentne, etyczne i z dobrą renomą na rynku. Jak pokazują ostatnie tygodnie – doświadczenie w sytuacjach kryzysowych byłoby również bardzo przydatne.
Brak szkół to nie problem
Pytamy też o kwestie wykształcenia. Okazuje się, że nie są one kluczowe.
– Kiedy spojrzymy na to od strony praktycznej, to do prowadzenia działań o charakterze PR-owo-informacyjnym nie jest wymagane formalne wykształcenie takie czy inne. Po drugie, jeśli mówimy o menedżerach z 10-15 letnim doświadczeniem zawodowym, to chodzi o osoby, które karierę rozpoczynały na początku lat 2000, czyli wtedy, gdy nie miało to większego znaczenia. Ważne były kompetencje miękkie i stricte zawodowe – twierdzi ekspert.
NBP nie może się też pochwalić jakimiś spektakularnymi bądź ważnymi akcjami informacyjnymi. W zasadzie jedynym kontaktem, jaki NBP nawiązał z wieloma redakcjami, było słynne zaproszenie do wzięcia udziału w konkursie im. Władysława Grabskiego dla dziennikarzy.
Kiedy okazało się, że w jury mają zasiadać takie tuzy prawicowego dziennikarstwa jak Michał Karnowski, Krzysztof Skowroński czy Wojciech Surmacz, wiele osób zapowiedziało, że nie zamierzają brać udziału w konkursie. W obradach jury nie weźmie też udziału jeden z jego członków – Marek Ch., były szef KNF, który aktualnie spędza czas w areszcie.