PiS wycofuje się z kupowania banków za 1 zł. Teraz tak będzie je "ratować"
W ramach zeszłotygodniowej nowelizacji ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym usunięto przepisy, które pozwalały sprzedawać banki znajdujące się na krawędzi bankructwa za symboliczną złotówkę. Problem w tym, że nie przypadkiem stworzono taką właśnie formułę. Miała ona chronić cały system bankowy przed konsekwencjami upadku jednej z należących do niego instytucji.
Ale przede wszystkim z ustawy zniknął zapis o możliwości sprzedania banku „za złotówkę”. Trudno się dziwić, ta opcja stała się ostatnio dla polityków swoistym „gorącym kartoflem”.
– Wygląda na to, że była to konsekwencja „afery KNF”, związanej z potencjalnym przejęciem banków Leszka Czarneckiego – mówi nam Mirosław Bieszki, były prezes PTF Banku z grupy Santander, doradca Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce.
– W tej chwili jakakolwiek transakcja tego typu byłaby utożsamiana z podobnym scenariuszem: ta złotówka stała się negatywnym problemem – dorzuca.
Precedens z Hiszpanii
Przejmowanie banków za złotówkę, to w gruncie rzeczy adaptacja unijnego przejmowania za euro na polski grunt. – Uzasadniając przepis umożliwiający przejęcie banku za złotówkę, powoływano się na przykład Hiszpanii – mówi Bieszki w rozmowie z INNPoland.pl. – W sytuacji, kiedy bank popada w kłopoty i nikt nie jest zainteresowany jego przejęciem, a czas nagli, lepiej skorzystać z opcji sprzedania go za 1 euro – kwituje.
Afera KNF i groźba przejęcia banków Leszka Czarneckiego były bezpośrednią przyczyną usunięcia przepisów o sprzedaży banków za złotówkę.•Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Według byłego szefa PTF Banku, sensem transakcji jest sanacja i plany tzw. uporządkowanej restrukturyzacji. – Gdy bank w kłopotach stwarza ryzyko dla systemu finansowego, lepiej znaleźć nabywcę za 1 euro niż pozwolić mu upaść – podkreśla.
Ciężar transakcji i późniejszego procesu restrukturyzacji spada wówczas na kupujący bank. Zaufanie do systemu bankowego nie zostaje wtedy narażone na szwank. – Przy czym wracając do naszego podwórka: GNB nie stwarzał nawet w przybliżeniu ryzyka systemowego tak, jak miało to miejsce w przypadku wielokrotnie przywoływanego przykładu BPE – mówi Bieszki.
– Dodatkowo to EBC i SRB, a nie lokalny nadzór postawiły „kropkę nad i”. W projekcie „planu Zdzisława” to UKNF decydował o banku wycenionym na „złotówkę” – uzupełnia.
Uporządkowana restrukturyzacja po polsku
Te – i nie tylko te – różnice dowodzą dla odmiany, że unijna „uporządkowana restrukturyzacja” (określana też jako „resolution”) to niekoniecznie to samo, co znalazło się w polskim prawie. Formalnie adaptacją przepisów UE do polskich realiów miała być właśnie ustawa o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, systemie gwarantowania depozytów oraz przymusowej restrukturyzacji.
Precedensem było przejęcie jednego z padających banków w Hiszpanii przez Santander.•Fot. 123rf.com
– Zawsze można twierdzić, że „wprawdzie fundusze banku są wystarczające, ale istnieje niebezpieczeństwo ich obniżenia. Nie ma wątpliwości, że ustawa zostanie zaskarżona do Trybunału Sprawiedliwości UE jako sprzeczna z unijnym prawem – punktowała „Gazeta Wyborcza”. „Dziennik Gazeta Prawna” wskazywał z kolei, że poprawkę dodano w drugim czytaniu, co oznaczało złamanie procedur, jakich wymaga konstytucja.
Zapnijcie pasy
Po skreśleniu „transakcji za złotówkę” wracamy do wcześniejszego status quo. – Można ogłosić coś w rodzaju wezwania adresowanego do innych banków, aby przejęły upadającą instytucję – wskazuje Mirosław Bieszki.
– Przy czym nie zapominajmy, że w tych tradycyjnych scenariuszach koszty ratowania banku spadają wprawdzie na banki, ale na koniec to klient płaci rachunek – dodaje ekspert. – Dlatego nie można potępiać modelu sprzedaży za 1 euro, ale traktować jako rozwiązanie typu ostatniej szansy. W przypadku Banco Santander koszty sanacji wyniosły około 7 mld euro – przypomina.
Według niego, gdyby pozwolić bankowi upaść, należałoby uruchomić środki z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. – To oznaczałoby z kolei, że wszystkie inne banki muszą wysupłać ponownie więcej pieniędzy, a przecież domknięcie luki SKOK kosztowało banki wystarczająco dużo – wypomina. – Cóż, nadchodzi czas, gdy sprawdzi się moje ulubione powiedzenie: zapnijcie pasy na ostatnią dziurkę, bo będzie mocno trzęsło – ucina.