Pracuje w prokuraturze, a po godzinach haruje w sklepie. "Gdyby nie to, musiałabym kraść"

Patrycja Wszeborowska
Małgorzata Czekała jest urzędniczką w toruńskiej prokuraturze. Zarabia tam ok. 2200 zł na rękę, a po śmierci męża sama utrzymuje syna i pomaga niedomagającej matce. By nie wylądować na bruku, podjęła drugą pracę - po godzinach wykłada towar na półkach w Stokrotce. – Właściwie już zapomniałam, co to wolny weekend – przyznaje.
Gdyby nie praca w supermarkecie, pani Małgorzata wylądowałaby w ośrodku dla bezdomnych. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
8 godzin w prokuraturze, 4 w Stokrotce
Pani Małgorzata, której historię opisał portal wp.pl, codziennie przez osiem godzin pracuje nad aktami brutalnych zbrodni. Następnie przebiera się i idzie na cztery godziny do supermarketu Stokrotka, gdzie wykłada towar. Czasem, gdy nie wyrobi się w tygodniu, pracuje w sklepie również w weekendy. Jednak jest wdzięczna, bo gdyby nie druga praca, wylądowałaby w ośrodku dla bezdomnych.

– Zmusiła mnie do tego sytuacja życiowa. Zmarł mój mąż i nie byłam w stanie sama utrzymać rodziny. Poza synem opiekuję się też mamą, która nie jest już w stanie wychodzić z domu – opowiada w rozmowie z portalem.

Zarobki w prokuraturze

W prokuraturze płacą jej ok. 2200 zł na rękę. I tak ma dobrze - 45 proc. osób pracujących w prokuraturze z jej okręgu zarabia taką samą kwotę, tylko że brutto. Średnie wynagrodzenie w jej pracy to 2600 zł brutto.


– To niegodziwe, że ludzie, którzy mają tak wykańczającą psychicznie pracę, a przy tym wielu ma wyższe wykształcenie, zarabiają tak mało. To powinno być upokarzające dla ministra sprawiedliwości, że jego pracownicy muszą dorabiać w sklepach – skarży się pani Małgorzata.

Miała szczęście, bo prokurator okręgowy nie wydaje zbyt chętnie zgód na dodatkowe zatrudnienie - część jej koleżanek, które mają małe dzieci, nie dostało zgody i nie mogło podjąć dodatkowej pracy. – Gdyby mi nie dał zgody, to pozostałoby mi chyba tylko kraść – kwituje.

Urzędnicy już od dawna żądają solidnych podwyżek. Uważają, że pensje są tak niskie, że godzą w godność człowieka. Zamiast pracować w urzędach, uciekają zatem do korporacji, o czym pisaliśmy w INNPoland.pl.