ZUS uznał go za niezdolnego do pracy. Po czym odmówił renty, bo przecież jest zdolny do pracy

Mariusz Janik
Paragraf 22, błędne koło, klimat z Kafki rodem – można długo szukać metafory, która oddałaby istotę historii pana Marka. Pan Marek został najpierw uznany za trwale niezdolnego do pracy, co pozwoliło nie wypłacać mu świadczenia rehabilitacyjnego. Po czym uznano, że na rentę też nie zasługuje, bo – o ironio – może wracać do pracy.
ZUS uznał, że pan Marek nie rokuje szans na wyleczenie i jest trwale niezdolny do pracy. Ale renty nie dostanie, bo... jest zdolny do pracy. Fot. Michał Ryniak / Agencja Gazeta
Opisywany na stronach „Gazety Wyborczej” przypadek prezesa jednej z łódzkich spółdzielni mieszkaniowych może uchodzić za podręcznikowy przykład absurdu urzędniczego.

Bohater tej historii dwa lata temu wystąpił o przyznanie świadczenia rehabilitacyjnego – a zatem wsparcia na potrzeby przywrócenia mu zdolności do pracy. W trakcie procedur w ZUS, a następnie w sądzie, stwierdzono „wielostawowe zmiany zwyrodnieniowe w przebiegu dny moczanowej, zwłaszcza w obrębie stawów kolanowych, stóp, ręki prawej”. – Wnioskodawca jest osobą niezdolną do pracy – kwitował sąd.


Kiedy można uzyskać rentę?
Skoro pan Marek nie jest zdolny do pracy i nie rokuje szans na wyleczenie, to staje się rencistą – można by uznać, tym bardziej, że ten sam biegły, który uznał go za niezdolnego do pracy, zalecił rentę. Błąd: ZUS w kolejnym oświadczeniu uznał, że pan Marek może wykonywać niektóre prace – ma wykształcenie wyższe, więc nie musi pracować fizycznie.

Bohaterowi tekstu odmówiono zatem możliwości powrotu do pracy, bazując na opinii ZUS o trwałej niezdolności do pracy. A potem odmówiono renty, bazując na opinii uznającej jego zdolność do pracy. Efekt? – Jestem całkowicie bez żadnych środków utrzymania. Nie mam możliwości pobierania jakiegokolwiek świadczenia i wykonywania jakiejkolwiek pracy – kwituje pan Marek.