Niepokojące dane z polskiego rynku pracy. "To efekt wprowadzenia zakazu handlu w niedziele"

Mariusz Janik
Trendy na rynku pracy w ubiegłym roku zaczęły się odwracać: firmy chętniej likwidują miejsca pracy niż je tworzą. Spośród 300 tysięcy skasowanych w ubiegłym roku stanowisk blisko jedna trzecia były to posady w handlu i warsztatach samochodowych. Rosną obawy, że w ten sposób objawiają się średnioterminowe konsekwencje zakazu handlu w niedziele.
Około 90 tys. miejsc pracy zlikwidowano w ubiegłym roku w handlu i usługach naprawczych. To w dużej mierze wynik wprowadzenia zakazu handlu w niedziele. Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta
300-tysięczna pula zlikwidowanych miejsc pracy to o 14 proc. więcej niż w zeszłym roku. Wcześniej nie było z tym kłopotu: rozpędzona gospodarka wchłaniała zwolnionych, jednak w zeszłym roku – dla odmiany – spadło też tempo przyrostu nowych posad. Oba trendy, choć były do przewidzenia, nie wróżą nam nic dobrego.

Niszczące konsekwencje zakazu
Są jednak czynniki, które przyspieszyły te procesy. Blisko trzecia część zlikwidowanych miejsc pracy (90 tysięcy, 32 proc. więcej niż w 2017 r.) to praca w handlu i przy naprawie aut. – To głównie efekt wprowadzonego w ubiegłym roku zakazu handlu w niedziele, który miał wpływ na firmy zajmujące się sprzedażą towarów – cytuje „Dziennik Gazeta Prawna” głównego ekonomistę Banku Millenium, Grzegorza Maliszewskiego.


Zakaz handlu miał sprawić, że część sklepów nie potrzebowała już tylu pracowników, co wcześniej – w innych z kolei zaczęto automatyzować sprzedaż, wprowadzając np. kasy samoobsługowe. Swoje dołożył proces wypadania z rynku małych sklepów, które – paradoksalnie – straciły klientów. Gdzieniegdzie też nie zatrudniano już nowych pracowników w miejsce świeżo upieczonych emerytów.