Lekarze czują się oszukani, grożą protestem. "Rządzący znajdują dziesiątki miliardów na inne cele"

Patrycja Wszeborowska
W pobliżu szpitali w kilku miastach zawisły billboardy z hasłami: „Nie dla poniżania lekarzy i pacjentów” i „Rządzący, opamiętajcie się”. Lekarze czują się oszukani przez rząd i planują urządzenie ogólnopolskiego protestu.
Lekarze czują się oszukani przez rząd i zapowiadają protesty na całą Polskę. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Nie dla poniżania
– Rządzący znajdują dziesiątki miliardów złotych na inne cele, których zaspokojenie nie jest aż tak pilne wobec upadającej opieki zdrowotnej służącej wszystkim Polakom – zauważają lekarze z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Na swojej stronie poinformowali o rozpoczęciu akcji społecznej pod hasłem „Nie dla poniżania pacjentów i lekarzy”.

Zawieszając billboardy z hasłami nawołującymi rządzących do zajęcia się sprawą polskiej służby zdrowia, chcą zwrócić uwagę na konieczność zmian w organizacji, która nadmiernie obciąża lekarzy i stawia przed nimi wygórowane żądania.


–  Nasz system opieki zdrowotnej sprowadza się do założenia, że każdy powinien pracować na 200 procent normy. A to jest, niestety, błędne założenie. System powinien być tak dopracowany, aby brał pod uwagę, że ktoś może być zmęczony, chory, niesympatyczny, a mimo to trzeba pomóc pacjentowi w stu procentach – tłumaczy „Gazecie Wyborczej” Filip Płużański, wiceprzewodniczący łódzkiego OZZL.

Pieniądze idą nie tam, gdzie trzeba
Największe rozgoryczenie w doktorach budzi fakt niedotrzymania obietnic w kwestii przeznaczenia 6 proc. PKB na służbę zdrowia (pieniędzy będzie nawet o 10 mld zł mniej) i jednoczesne szastanie pieniędzmi na dodatki socjalne.

Lekarze nie zamierzają zatrzymać się na wywieszaniu billboardów. W wywiadzie dla Polsat News przewodniczący Zarządu Krajowego OZZL Krzysztof Bukiel stwierdził, że rząd obiecuje pieniądze na różne, mniej pilne cele, zamiast skupić się na naprawdę istotnym problemie, jakim jest upadająca publiczna służba zdrowia.

– Służba zdrowia, to nie jest problem komunikacji PKS, że ktoś gdzieś nie dojedzie, ale brak środków oznacza, że ktoś umrze – tłumaczył, dodając, że związkowcy z OZZL dadzą ministrowi zdrowia około dwa tygodnie na zajęcie się ich sprawą, zanim zaczną protest.