Dyrektor dostawała więcej od wiceprezes. Nowe fakty o zarobkach w NBP
Pomieszanie z poplątaniem - tak można określić strukturę płac w Narodowym Banku Polskim. Opublikowano właśnie wszystkie dane o zarobkach w tej instytucji. Okazuje się, że prezes zawsze zarabiał dobrze, ale zdziwienie budzą pensje osób na dyrektorskich stanowiskach.
Co wynika z zestawienia?
Są spore zaskoczenia. Na przykład NBP wcześniej utrzymywał, że zaufana współpracowniczka Adama Glapińskiego, Martyna Wojciechowska, nie zarabiała 65 tysięcy miesięcznie. Takie dane podawała wcześniej Gazeta Wyborcza.
Okazuje się, że faktycznie w 2018 roku Wojciechowska jako dyrektor departamentu komunikacji i promocji dostawała "jedynie" 49 tysięcy. Ale tuż po tym, jak objęła to stanowisko jej zarobki faktycznie mogły wynosić wspomniane 65 tysięcy.
Nie wiadomo jednak ile czasu przepracowała w 2016 roku (czy były to pełne 4 miesiące, czy 5 miesięcy) i stąd biorą się rozbieżności. Nawet jeśli pracowała przez 5 miesięcy, dostawała ok 52 tysięcy i to tuż po zatrudnieniu.
W 2017 roku dyrektor Wojciechowska zarobiła łącznie 598 759 zł, czyli prawie 50 tysięcy miesięcznie. Zdziwienie może budzić fakt, iż dyrektor departamentu komunikacji i promocji zarobiła w skali roku o ponad 41 tys. zł więcej niż wiceprezes NBP Anna Trzecińska.
Czy Wojciechowska zarabia lepiej, niż poprzednicy?
Tak - rocznie dostaje o ok. 50 tysięcy więcej od osób, które wcześniej piastowały to stanowisko.
Zresztą mowa tylko o zarobkach z NBP, Wojciechowska dostaje dodatkowe 12 tys. miesięcznie za zasiadanie w radzie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Delegował ją tam prezes NBP. Eksperci – mówiąc delikatnie – powątpiewają w jej kompetencje, dodając, że nawet gdyby je miała, powinna zarabiać o połowę mniej.
Jeśli chodzi o drugą z opisywanych przez media współpracowniczek Adama Galpińskiego, szefową gabinetu prezesa Kamilę Sukiennik, wiadomo, że jej średnie zarobki w ubiegłym roku wyniosły 42 760 zł miesięcznie. Zarabia więc sporo mniej od Wojciechowskiej, ale i tak mówimy o sumach oscylujących wokół pół miliona rocznie.
Co ciekawe, sam Glapiński zarabia świetnie, ale niekoniecznie lepiej od poprzedników. Więcej dostawał w 2015 roku Marek Belka. Było to 800 tys. zł rocznie, czyli prawie 67 tys. zł miesięcznie. Adam Glapiński w 2017 roku zarobił 777 tys. zł (ok 65 tys. zł miesięcznie), zaś w 2018 r. - ok. 710 tys. zł (czyli 59 tys. zł miesięcznie).