Nauczycielom nic, górnikom ponad 2 miliardy złotych. Rząd hojnie dorzuca się do węgla

Konrad Bagiński
W górnictwie rośnie zatrudnienie. Jednocześnie spada ilość wydobytego węgla – wynik z grudnia 2018 był najgorszy od czasów II wojny światowej. A górnikom trzeba coraz więcej płacić, bo znalezienie pracownika graniczy niemal z cudem. W tym roku dopłacimy do tego biznesu 2,12 mld złotych.
Górnicy w zeszłym roku wydobyli mniej węgla, niż ich koledzy w 1947 roku. Im wystarczy głośniej krzyknąć, by rząd od razu wyczarował pieniądze. W 2019 r. dopłacimy do nich 2 mld zł. Nauczyciele nie mają takiej siły przebicia. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
W 1947 roku w górnictwie pracowało 210 tysięcy osób. Od tego czasu wydobycie rosło a zatrudnienie spadało, bo pod ziemię trafiały coraz bardziej wyrafinowane maszyny. Ale ten trend zaczął się właśnie odwracać – pisze portal WysokieNapiecie.pl.

Na koniec 2018 roku w polskich kopalniach pracowało ponad 83 tysiące osób, które wydobyły 63,4 mln ton węgla kamiennego. To najgorszy wynik od 1947 roku. Wynika z tego jednoznacznie, że produktywność tej branży po prostu spada. Nie ma się więc co dziwić, że polski węgiel jest coraz droższy. I nie będzie tanieć, bo nie ma takiej możliwości.


Gdzie w tym sens?
Kopalnie potrzebują coraz więcej pracowników, bo wydobycie węgla jest coraz trudniejsze. Górnicy coraz więcej czasu poświęcają na dojechanie i dojście do miejsca pracy. Kopalnie są coraz głębsze i rozciągają się na coraz większe odległości.

Na dodatek – jak pisze portal – część spółek kontrolowanych przez rząd (pośrednio lub bezpośrednio) ogranicza zakup usług obcych, a więc mniej prac zleca wyspecjalizowanym firmom zewnętrznym. Na całym świecie zlecanie usług na zewnątrz oznacza niższe koszty. U nas państwowe spółki górnicze przekonują, że jest inaczej.