Polacy nie wierzą w PPK. Oto co trzeba zrobić, żeby wypisać się z tego programu

Konrad Bagiński
Czy Pracownicze Plany Kapitałowe cieszą się zaufaniem Polaków? Na to trudne pytanie nikt jeszcze nie odpowiedział. Ale wystarczy przejrzeć media społecznościowe, by zobaczyć, że mnóstwo osób nie zamierza partycypować w tym przedsięwzięciu. I trudno im się dziwić, skoro stworzenie PPK wymaga kompletnego rozmontowania modelu OFE – i tak już nieco ograbionego.
Rząd robi wszystko, by zniechęcić nas do rezygnacji z PPK. Przypadek? Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Obecnie oszczędności w Otwartych Funduszach Emerytalnych ma 15,8 milionów Polaków. Statystycznie każdy ma odłożone ok. 10 tys. zł. Teraz rząd każe stanąć Polakom przed dwoma wyborami.

Po pierwsze chodzi o samo partycypowanie w Pracowniczych Planach Kapitałowych. To dodatkowa forma oszczędzania. Złożą się na nią pracownicy i pracodawcy. Na każde konto w PPK będą wpływać: składka powitalna (250 zł), dopłata roczna (240 zł), podstawowa składka od pracownika (1,5 wynagrodzenia), dobrowolna składka pracownika (do 2 proc.) oraz wpłaty od pracodawcy – obowiązkowe 1,5 proc. wysokości wynagrodzenia i do 2,5 proc. składki dobrowolnej. Minimalna składka, jaka wpłynie na nasze konto w PPK wyniesie 3,5 proc. wysokości wynagrodzenia, maksymalna – nawet 8 procent. W ciągu najbliższych 2 lat do systemu mają być włączane po kolei wszystkie grupy firm (pracodawców), łącznie z sektorem publicznym.


Jeśli ktoś nie będzie chciał gromadzić środków w PPK, będzie mógł złożyć swojemu pracodawcy deklarację o rezygnacji z PPK. Taka deklaracja będzie obowiązywała przez… 4 lata. A potem znowu trzeba będzie ją złożyć, bo inaczej zostaniemy automatycznie znowu przypisani do PPK, dostaniemy o 1,5 proc. mniejszą wypłatę i tak dalej.

Czego obawiają się obywatele?
Cóż, powodów jest sporo. Przede wszystkim chodzi o sposób, w jaki rządzący potraktowali nasze pieniądze zgromadzone w OFE. Po pierwsze w 2011 roku ówczesny rząd obniżył składkę przekazywaną do funduszy z 7,3 proc. do 2,92 proc, czym znacznie rozcieńczył znaczenie OFE.

W 2014 roku rząd zdecydował o przesunięciu ok. połowy środków zgromadzonych w OFE do ZUS. Te pieniądze, a raczej wirtualne zapisy księgowe, są teraz na indywidualnych kontach w ZUS i – co ważne – podlegają dziedziczeniu. Po drugie obecny rząd postawił nas przed wyborem: albo pieniądze z OFE trafią na prywatne indywidualne konta emerytalne (tzw. III filar) albo do ZUS. W pierwszej wersji rząd złupi nas, bo pobierze 15 proc. prowizji od tego przelewu. W drugiej migracja będzie darmowa, ale środki – jak pisze Wyborcza.pl – nie będą mogły być dziedziczone.

W komentarzach internautów trudno doszukać się optymizmu, wielu traktuje to jak wybór pomiędzy dżumą a cholerą. Bo w obu przypadkach wygrywa rząd. Albo dostaje 15 proc. prowizji, albo dostaje potężne pieniądze na wsparcie systemu emerytalnego.

Jak wypisać się z PPK?
Nie można się też dziwić, ze rząd bardzo nie chce, byśmy wycofywali się z PPK. Pierwsze utrudnienie to konieczność odnawiania rezygnacji co 4 lata. Druga to wzór rezygnacji. Naiwnością byłoby sądzić, że wystarczy opatrzone podpisem pismo o treści "Pozostając w pełni władz umysłowych rezygnuję z partycypowania w PPK". To byłoby zbyt piękne – to kilkustronicowy dokument, na którym trzeba złożyć 7 podpisów. Wygląda to kuriozalnie, nie wiadomo też, co się stanie, jeśli ktoś podpisze dokument np. tylko w 4 miejscach, nie rezygnując np. z premii od rządu. Co ciekawe - portal SE.pl zamieścił na swojej stronie sondę z pytaniem "Czy zrezygnujesz z PPK?". Twierdząco odpowiedziało aż 96 proc. użytkowników tego popularnego serwisu. To dość ponury obraz sytuacji z PPK.