"Komuniści rzucili klątwę na Radom". Morawiecki próbuje przełamać ją łopatą

Konrad Bagiński
Na słynnym radomskim lotnisku rozpoczęła się właśnie budowa nowego terminala. Pojawił się premier Morawiecki z łopatą oraz złotymi myślami, którymi uzasadniał start tej kontrowersyjnej inwestycji. Niewygodne kwestie starannie ominął.
Premier Morawiecki chce zdjąć z Radomia komunistyczną klątwę Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
– Przełamujemy pewną klątwę, rzuconą przez komunistów na miasto Radom w słynnym 1976 roku. Wtedy, po protestach robotniczych, komuniści wydali niepisany wyrok na Radom. Zablokowane zostały inwestycje drogowe, lotnicze, gospodarcze. Wszystkie, które mogły się przyczynić do rozwoju tego pięknego miasta – powiedział Morawiecki podczas symbolicznego wbijania łopaty.

Premier oczywiście nieco przesadził. W Radomiu działało kilka porządnych przedsiębiorstw – to tu produkowano słynne buty Sofiksy, maszyny do pisania, telewizory i telefony. Faktem jest jednak to, że Radom obecnie nie jest najlepszym miejscem do życia. Twierdzą tak sami mieszkańcy tego miasta. Sytuację Radomian opisał niedawno na naszych łamach Mariusz Janik.


Czy to lotnisko ma sens?
Rząd i powiązani z nim menedżerowie nie bardzo wiadomo dlaczego uparli się, by Radom uszczęśliwić jeszcze większym lotniskiem. Już poprzednie okazało się potwornym niewypałem, nie chciały z niego latać żadne linie. Co jakiś czas pojawiały się tam jedynie małe prywatne maszyny.

Rząd ma jednak wielki cel – Centralny Port Komunikacyjny, czyli lotnisko w Baranowie. Regularnie podważa sens istnienia i rozbudowy Okęcia, czyli olbrzymiej zalety Warszawy. Dlatego Polskie Porty Lotnicze, czyli państwowa spółka, kupiły udziały w radomskim lotnisku i na siłę budują tu większy terminal i dłuższe pasy startowe.

Lotnisko pod Radomiem ma obsługiwać przede wszystkim loty czarterowe i niskokosztowe. Dotychczasowe lotnisko było za małe. W pierwszej fazie po rozbudowie radomskie lotnisko ma obsługiwać przynajmniej 70 połączeń dziennie i działać 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Koszty budowy to ok. 425 mln zł. Lotnisko ma zostać oddane do użytku w pod koniec 2020 roku.

I po co to wszystko?
Zarówno Okęcie, jak i CPK będą potrzebować zapasowego lotniska w okolicy a rząd nie chce inwestować w Modlinie. Bo to lotnisko jest zarządzane głównie przez samorządowców i nie pasuje do idei państwowej własności, nie da się nim sterować z poziomu ministerialnych gabinetów.

Oczywiście Modlin ma swoje wady, ale dojazd do lotniska jest stosunkowo łatwy i trwa krótko. Z centrum Warszawy da się tu dojechać w 40 minut. Do Radomia jedzie się w 1 godzinę i 40 minut. Dlatego miażdżąca większość przewoźników woli latać z Okęcia lub Modlina i broni się przed Radomiem. Na razie jedynie biuro podróży Itaka zadeklarowało, że od 2021 będzie chciało wysyłać swoich klientów w podróż właśnie z Radomia.

Premier Mateusz Morawiecki podkreślił, że inwestycja w radomski port ma m.in. uzasadnienie lokalizacyjne i biznesowe.

– To, co dzisiaj tutaj symbolicznie zaczynamy, tę inwestycję, którą inaugurujemy, jest kluczowym krokiem (...) tworzymy pierwsze kroki w kierunku rozbudowy lotniska do wielkości 3-milionów w pierwszej fazie. Czyli 3 miliony pasażerów rocznie – perorował podczas wbijania łopaty.

Tyle samo pasażerów lata obecnie z Modlina. To lotnisko (wedle zarządu) ma potencjał nawet na kilkanaście milionów pasażerów rocznie. Tymczasem ostatni rejsowy samolot odleciał z Radomia w październiku 2017 roku. I od tej pory żaden nie pojawił się na horyzoncie żaden, który chciałby tam wylądować. Wydaje się, że przełamanie klątwy nie pomoże. Z Warszawy do Radomia musiałoby być po prostu bliżej, ale nawet premier z łopatą nie skróci tej odległości.