Rządowy "PKS w każdej gminie" wjechał na minę. Dostanie dużo mniej pieniędzy, niż obiecano
Projekt przywracania transportu samochodowego w tzw. Polsce powiatowej rozbija się o brak pieniędzy. Rząd ściął fundusze na ten cel o 65 proc., środków nie mają też gminy. A przede wszystkim brakuje po prostu autobusów i ich kierowców.
Przyjęta właśnie ustawa ma umożliwić ponowne uruchamianie linii, które wcześniej zostały zamknięte. Filarami mają być Fundusz Rozwoju Połączeń Autobusowych i Fundusz Dróg Samorządowych. Sęk w tym, że z zapowiadanych na ten rok 870 milionów złotych, zostało jedynie 300 mln zł. A to mocno komplikuje plany premiera.
Problemy się piętrzą
Specjalny fundusz, z którego będzie finansowane przywrócenie połączeń autobusowych w tzw. Polsce powiatowej ma być utworzony w Banku Gospodarstwa Krajowego i będzie zasilany przez budżet państwa. W tym roku na ten cel będzie przeznaczone jedynie 300 mln zł, w kolejnych latach – po 800 mln zł. W sumie – 7,5 mld zł.
Swoje 10 proc. będą musiały dorzucić też samorządy. Ale one również nie grzeszą bogactwem. Cytowani przez portal money.pl samorządowcy zżymają się, że muszą też znaleźć i kupić lub wyleasingować autobusy, zatrudnić kierowców, zorganizować siatkę przejazdów a pieniędzy na to nie mają.
– Skoro rynek zdecydował, że te nieistniejące kursy są nieopłacalne, to co mamy zrobić? Zakrzywiać rzeczywistość, zaklinać ją? – mówi portalowi wójt z Mazowsza. W jego ocenie to zawracanie kijem Wisły i próba powrotu do centralnego sterowania stosownego w PRL. Narzeka też, że jego gmina musi się zmagać z coraz wyższymi obciążeniami podatkowymi i opłatami.