Panie Morawiecki, proszę nam podać przepis na swój sukces. Też chcemy zarobić krocie bez wysiłku

Konrad Bagiński
Szanowny Panie Premierze! Po publikacji Wyborczej chyba każdy ma prawo zapytać, jakim cudem trafił Pan tak świetną okazję i czemu robi Pan tak wiele, by prawda o niej nie wyszła na jaw? A przecież jest Pan szefem rządu, sam Pan twierdzi, że zależy Panu na dobru Polaków. Proszę nie trzymać nas w niepewności, my też zasługujemy na okazje dające stukrotny zysk w kilka lat i to bez żadnego wysiłku.
Premier Morawiecki wraz z żoną mają działki warte dziś 70 mln zł - kupili je 100 razy taniej od parafii. Fot. Jan Rusek / Agencja Gazeta
W związku z tym chciałbym Pana zapytać, czy nie wie Pan o jakichś niezłych, mało ryzykownych ale zyskownych inwestycjach. Też bardzo chętnie bym się wzbogacił. Niestety, nie jestem prezesem banku, a z kleru znam tylko kilka osób. Co do nich mam akurat pewność, że żadnych gruntów do sprzedaży nie mają.

Moje środki na inwestycje są znikome, ale słyszałem, że specjalizuje się Pan w gruntach i można zarobić, jak twierdzi Wyborcza, sto razy więcej, niż się włożyło.

A na dodatek jeśli glebę kupi ode mnie państwo, to w sumie nikt nie będzie stratny – w końcu każdy Polak dołoży do mojego interesu parę złotych i po krzyku. Niezły numer, a jeszcze niedawno mówił Pan, że nie jest Harrym Potterem.


Jak się robi tak cudowne interesy?
Ja jestem trochę takim przeciętnym obywatelem – praca, żona, dziecko. Ale zawsze chciałem mieć działkę, szczególnie taką, o której od dawna wiadomo, że państwo będzie na niej budować jakąś autostradę albo chociaż drogę szybkiego ruchu.

Od tego pomysłu odstraszył mnie nasz reżyser, Wojciech Smarzowski. W końcu w swojej „Drogówce” pokazał mafię, która handluje gruntami. Pamięta Pan? Ktoś wiedział o tym, że w danym miejscu będzie szła autostrada, dał cynk komuś innemu, był obrót gruntami i niebotyczne zyski.
Mateusz Morawiecki na początku XXI wieku kupił w okazyjnej cenie bardzo atrakcyjne tereny.Foto: Robert Woźniak / Agencja Gazeta
No, ale w „Drogówce” wszystko skończyło się źle dla osób, które o tym szemranym interesie się dowiedziały. Dlatego ja bym wolał tak jak Pan, w białych rękawiczkach i bez pozostawiania po sobie śladów. W sumie też mogę wszystko przepisać na żonę.

Ale bądźmy szczerzy – nie muszę składać oświadczeń majątkowych (a Pan musi), nie muszę wykorzystywać jej jako słupa. Do polityki się nie wybieram, więc mi to nie grozi. Chociaż Pan podobno też się nie wybierał, ale pokusa okazała się zbyt silna.

W każdym razie, już nie uciekając w dygresje: powie mi Pan, jak znaleźć tak cudowną ofertę inwestycyjną? Mój bank oferuje mi lokatę z oprocentowaniem w wysokości 1 procenta, zresztą inne (w tym jeden taki hiszpański, może Pan go zna?) też dają jakieś śmieszne procenty, mniejsze od inflacji.

Może mi Pan też podpowiedzieć, jak ukrywać majątek? To jest fajne w pańskim wykonaniu, bo pozuje Pan na gościa, który w zasadzie nic nie ma, akcje ponoć „zawiesił”, a potem sprzedał, odprawy nie wziął. Rządowa pensja to jak wiadomo śmiech na sali. W zasadzie to żona powinna Pana utrzymywać, a jest dość majętna – jak wyczytałem w Wyborczej.

A wokół kipiało od korupcji
Obawiam się, że na drodze mogą mi jedynie stanąć jakieś drobne przeszkody etyczne, bo w końcu nie wszytko, co odbywa się lege artis, jest moralnie czyste. No, ale skoro premier rządu nie ma takich obiekcji, to ja też nie będę się wygłupiał. Też mogę – zupełnie jak Pan – narzekać na elity, które się uwłaszczyły, na niejasne powiązania biznesu i władzy, na to, że przestępcy ukrywają majątki.
Premier Morawiecki twierdzi, że nie jest Harrym Potterem. Ale to chyba tylko kwestia braku różdżkiFot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
Aha – i czy może mi Pan jeszcze powiedzieć jak to się stało, że parafia sprzedała Panu za bezcen te 15 hektarów działki? W końcu oni też wiedzieli, że za jakiś czas ta ziemia będzie w cenie. Ba, ona już była w cenie, ale Pan, genialny negocjator, jakoś przekonał proboszcza, żeby puścił ją za ułamek ceny.

I to w czasie, gdy inni kupujący działki w tej okolicy aż kipieli z żądzy ich posiadania. A Panu udało się jeszcze zbić cenę! Genialne. Jak będę kupował samochód, to muszę Pana poprosić o pomoc w negocjacjach, kupię sobie Porsche w cenie Golfa.

Jeszcze jedno. Panie premierze, w Wyborczej piszą, że sprzedał Pan kawałek swojej działki innemu przedsiębiorcy, a później odkupił go za dziesięciokrotnie wyższą cenę. Jeśli tak było, to po co to? Ktoś Panu nieprzychylny mógłby pomyśleć, że chodzi o wypranie lekko licząc półtora miliona złotych. O co oczywiście ani Pana, ani owego przedsiębiorcy nie podejrzewam. A może to takie specyficzne okazanie wdzięczności?