Smartfony i komputery są rozrywką dla ubogich. Bogaci coraz częściej z nich rezygnują
Bogacze tego świata świadomie rezygnują z technologii, a biedni są od nich coraz bardziej uzależnieni - alarmują eksperci z całego świata. Niegdyś dostęp do technologii był symbolem wysokiego statusu społecznego, dziś technologia stała się egalitarna. Jednocześnie nie sposób przeoczyć negatywnych skutków, jakie ze sobą niesie.
Dzwoni budzik. Poranek zaczynasz od sprawdzenia kalendarza, oczywiście jeszcze w łóżku, chwilę później odpalasz pocztę i Facebooka. Myjąc zęby zerkasz na wiadomości ze świata. Podczas śniadania przeglądasz Instagrama i Pinteresta, a jadąc metrem do pracy, grasz w Candy Crush. W biurze spędzasz osiem godzin przed komputerem, robiąc sobie kilkuminutowe przerwy na zerknięcie w telefon.
Wracasz z pracy z słuchawkami na uszach, oglądając filmiki na Youtubie. Spieszysz się, by położyć się na kanapie i obejrzeć kilka odcinków kolejnego serialu na Netflixie. W końcu zasypiasz, chwilę przed snem raz jeszcze sprawdzając Facebooka.
W końcu każdy tak robi, prawda?
Nieprawda. Jak wskazują najnowsze trendy obserwowane przez światowych ekspertów, nieustanne używanie technologi może oznaczać, że jesteś po prostu… biedny. Według nich technologia nieuchronnie staje się domeną biedoty - podaje amerykański portal inc.com.
Technologie symbolem statusu
Jeszcze do niedawna posiadanie najnowszego telefonu komórkowego czy wcześniej - pagera - było równoznaczne z wysokim statusem społecznym. Ogromny telewizor na ścianie, najdroższy możliwy komputer z milionem różnych funkcji czy inne zdobycze technologicznego dorobku znajdowały się wyłącznie w domach najbogatszych. Technologia była symbolem prestiżu.
Tymczasem dziś w rękach zamożnych biznesmenów coraz częściej zamiast najnowszego iPhone’a ujrzymy stary telefon komórkowy, tzw. „cegłę”, zaś w ich domach próżno szukać telewizji. Okazuje się bowiem, że technologie oprócz niewątpliwych korzyści, niosą też negatywne skutki, z czego bogaci doskonale zdają sobie sprawę.
Wyobraźmy sobie taką sytuację - zamożny przedsiębiorca, świadomy benefitów życia bez ekranów, zamiast samemu wykonywać „brudną robotę” związaną z siedzeniem przed komputerem, oddelegowuje tę pracę swoim pracownikom. Kiedy oni pracują, coraz bardziej uzależniając się od technologii, on może się od niej całkowicie „odłączyć”.
– Jest to dość efektowna generalizacja, gdyż moim zdaniem ludzie biedni po prostu używają nowoczesnych środków w innych celach, aniżeli ludzie zamożni i wykształceni – komentuje prof. Andrzej Koźmiński, prezydent Akademii Leona Koźmińskiego. – Możliwe, że są tacy, którzy mogą sobie pozwolić na to, by być całkowicie odciętymi od technologii - w końcu kto bogatemu zabroni - jednak wątpię, by było to powszechne – dodaje.
Najnowsze technologie przestają być wyznacznikiem wysokiego statusu społecznego.•123rf.com
Widać to na dzieciach
Mimo to trudno zignorować dochodzące zza oceanu sygnały. Krezusi branży technologicznej coraz częściej odłączają się od technologii, a najbardziej wyraźne jest to na poziomie korzystania technologii przez ich dzieci.
– Ludzie o niższym statusie społeczno-ekonomicznym faktycznie wprowadzają dzieciom technologię znacznie wcześniej i w znacznie większych ilościach – zauważa prof. Dariusz Jemielniak, specjalista zarządzania wysokimi technologiami.
– Istnieją zalecenia WHO, które mówią, by dzieciom do 5. roku życia w ogóle nie dawać dostępu do urządzeń elektronicznych, ale jak już, to maksymalnie godzinę dziennie. Osoby z niskimi zarobkami znacznie je przekraczają, tymczasem ludzie tacy jak Bill Gates czy Steve Jobs, swoje dzieci wychowali w ogóle bez dostępu do technologii – tłumaczy.
Raportów, potwierdzających szkodliwość wpływu zbyt wczesnego obcowania z technologią, jest całe mnóstwo. Według zeszłorocznych badań naukowców Uniwersytetu w Montrealu zbyt długi czas spędzony na oglądaniu telewizji przez dzieci w wieku do 2 lat skutkuje gorszymi nawykami żywieniowymi w przyszłości oraz słabszymi wynikami w nauce.
Z kolei dziecko poniżej 2. roku życia, które spędza czas na korzystaniu z urządzeń mobilnych, jest narażone na opóźnienia w mowie, co wykazało badanie Amerykańskiej Akademii Pediatrii z 2017 r.
– Moja córka w ogóle nie ma dostępu do technologii – przyznaje prof. Jemielniak. – Dziecko nic nie straci, jeśli w tym wieku z niej nie korzysta. Natomiast jeśli robi to w nadmiarze jest wysokie ryzyko wystąpienia trudno odwracalnych zmiany w zakresie interakcji społecznych czy umiejętność odczytywania emocji – mówi.
Dodaje, że to właśnie z powodu świadomości potencjalnej szkodliwości technologii ludzie, którzy się nią zajmują, często limitują dostęp do niej swoim dzieciom.
Włącznie dziecku kreskówki na tablecie jest bardzo łatwe. Rodzice nie zdają sobie jednak sprawy z zagrożeń z tego płynących.•123rf.com
Uzależniające technologie
Nowoczesne technologie niewątpliwie są pożyteczne, lecz jednocześnie niezwykle uzależniające. Nie dość, że ułatwiają angażowanie się w tradycyjne uzależnienia, takie jak hazard czy kompulsywne zakupy, to również kreują zupełnie nowe nawyki, np. maratony oglądania kolejnych odcinków seriali czy scrollowanie tablic mediów społecznościowych.
I o to chodzi. Aplikacje są stworzone po to, by uzależniać od siebie swoich użytkowników. Niby wielu o tym wie, a jednak sukcesywnie w coraz większych dawkach dostarczamy sobie technologii. W 2017 r. więcej niż 70 proc. rodzin z USA o niskich dochodach miało w domu komputer. W tym samym roku zbadano, że prawie połowa amerykańskich dzieci w wieku do ośmiu lat posiadała swój własny tablet. W 2011 r. takich dzieci był zaledwie 1 proc.
Technologia jak fast-food
Jak zauważa portal vc.ru, trend odchodzenia od technologii wyraźnie widać wśród mieszkańców Doliny Krzemowej. Wydawałoby się, że mieszkańcy światowej kolebki technologicznej z dobrodziejstw technologii korzystają 24 godziny na dobę. Tymczasem jest wprost przeciwnie.
W tamtejszej szkole podstawowej Waldorf edukacja jest wolna od technologii, na czym szczególnie zależy bogatym rodzicom. Zdają sobie sprawę z tego, że uzależnienie od technologii, a w szczególności od mediów społecznościowych, jest jak uzależnienie od fast-foodów.
– Coraz wyraźniej widać, że uprzywilejowana klasa społeczna odcina się od dostępu do mediów społecznościowych – potwierdza prof. Jemielniak. – Jeżeli człowiek spędza na Facebooku dwie godziny dziennie, to z całą pewnością musi się to odbijać na jego życiu zawodowym i prywatnym. Osoby, które zdają sobie sprawę z tego problemu, nie będą dawały tej fastfoodowej pożywki swojemu mózgowi – stwierdza.
Błędne koło
Jednak trudno zrezygnować z fast-foodów, gdy w mieście nie ma żadnej normalnej restauracji. Nie inaczej jest z technologiami. Ludzie ze średniej i ubogiej warstwy społecznej, nawet jeśliby chcieli, nie będą mogli odciąć się od technologii, gdyż zwyczajnie nie będzie ich na to stać.
Tymczasem technologie są tylko kolejnym elementem w układance. Ludzi bogatych stać na zdrowe żywienie, tymczasem dla osób z niższych klas społecznych jest ono zwyczajnie za drogie, co szczególnie uwydatnia się w Ameryce.
Z kolei rodzice, którzy spędzają całe dnie w pracy przed komputerem, po powrocie bywają zbyt zmęczeni, by poświęcić należny czas na zabawę ze swoimi dziećmi. Podanie im smartfona z „odmóżdżającą” grą lub włączenie kreskówki okazuje się ostatecznie dużo prostsze. W końcu i tak „wszyscy tak robią”.