Morawiecki lobbuje za połknięciem Lotosu przez Orlen. Argumenty wyssał z palca

Konrad Bagiński
Premier zabrał się za promowanie idei połączenia Orlenu i Lotosu. To pomysł realizowany przez obecnego prezesa Orlenu, Daniela Obajtka. Dokumenty są już w Brukseli a Morawiecki zachwala cały projekt, posługując się przy okazji fałszywymi danymi.
Fot. 123rf.com
Od razu po tym, jak Orlen złożył do Komisji Europejskiej formalny wniosek o zezwolenie na przejęcie kapitałowe konkurencyjnej grupy Lotos, premier Morawiecki pojawił się na antenie Polsat News, gdzie gorąco zachwalał ten pomysł.

Projekt budzi wiele kontrowersji, bo de facto oznacza powstanie państwowego monopolu w branży paliwowej. Obawiają się go przede wszystkim konsumenci, którzy nie będą mieli wyboru, gdzie kupić paliwo. Brak konkurencji może oznaczać, iż monopolista będzie dowolnie kształtował ceny ropy i benzyny.

Dlatego też zgodę na ewentualne przejęcie Lotosu przez Orlen musi wyrazić KE. Musi ona orzec, czy cała sprawa nie zaburzy konkurencji na rynku.


– Zwracam tylko uwagę, że potężne koncerny, takie jak Royal Dutch Shell, BP, Total czy Repsol, które są wielokrotnie większe od potencjalnie połączonego Orlenu z Lotosem, funkcjonują sobie bez przeszkód i mają pozycję daleko bardziej monopolistyczną, dominującą niż połączony Orlen i Lotos – mówił w Polsacie Mateusz Morawiecki.

Premier rozminął się z prawdą
Z tym twierdzeniem postanowił się rozprawić dziennikarz Gazety Wyborczej, Andrzej Kublik. Przyznaje, że firmy wymienione przez premiera faktycznie są większe od połączonych sił Orlenu i Lotosu, pojawia się jednak kilka „ale”.

Holenderski Shell ma jedną z sześciu rafinerii w tym kraju, daleko mu więc do monopolu. Produkuje 1/3 paliw w Holandii. Brytyjskie BP nie ma na Wyspach ani jednej rafinerii. Hiszpański Repsol rywalizuje na swoim rodzimym rynku z koncernem Cepsa – mają odpowiednio 50 i 40 proc. udziałów w rynku rafineryjnym. Monopolu na wytwarzanie ropy we Francji nie ma też Total.

– W Polsce firma powstała po przejęciu Lotosu przez Orlen posiadałaby obie polskie rafinerie ropy naftowej, czyli 100 proc. ich potencjału. Miałaby też 90 proc. w hurtowym handlu paliwami silnikowymi i prawie 50 proc. w handlu detalicznym. Takiej dominacji na rodzimym rynku nie ma żaden z koncernów wymienionych przez premiera Mateusza Morawieckiego – pisze Andrzej Kublik.